Alkoholizm po polsku
Wielki Post i zbliżające się święta Wielkanocne do doskonały czas na refleksje nad kondycją naszego społeczeństwa. Z założenia podchodzimy do wszystkiego z przymrużeniem oka, więc chyba raz na jakiś czas nie zaszkodzi nam trochę biadolenia. Biadolenia po polsku, czyli z odpowiednim zacięciem.
Za chwilę zasiądziemy przy suto zastawionych stołach i wzniesiemy toasty pod Zmartwychwstałego. Mamy do tego pełne prawo ponieważ święta to czas, w którym powinniśmy się bawić. Ale bądźmy szczerzy, pijemy nie tylko w święta i nie tylko po to aby coś uczcić.
09.04.2009 | aktual.: 09.04.2009 16:43
Jak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), Polacy piją coraz więcej i coraz rzadziej się do tego przyznają. Aż 40 procent badanych zataiło przed ankieterami fakt spożywania przez nich alkoholu. Jak przekonuje Krzysztof Brzózka dyrektor agencji: "Alkohol pije systematycznie jedna czwarta społeczeństwa, i to ostro."
Kto pije? Głównie ludzie młodzi, oraz osoby w średnim wieku, często dobrze sytuowane. Jednak w naszej świadomości społecznej wciąż pokutuje wzorzec alkoholika-kloszarda.
Nie zaprzeczamy, że jest to jeden z wciąż aktualnych przykładów, ale nie jedyny.
Pragniemy ukazać inne aspekty pijaństwa, którym poniekąd wizualnie daleko do obrazu menela sprzed dworca. Jednak nie do końca.
Życie na szczycie
Film Janusza Morgensterna _ Żółty szalik_ zyskał miano filmu kultowego. Jego głównym bohaterem jest grany przez Janusza Gajosa pan Prezes, o którym powiedzieć, że nie wylewa za kołnierz stanowi wielki eufemizm. Bohater pije na umór mimo iż obiektywne okoliczności, którymi zazwyczaj usprawiedliwiamy pijaństwo (kiepska sytuacja materialna, wyścig szczurów, problemy mieszkaniowe) zdają się go nie dotyczyć. Oczywiście ma on problemy rodzinne, ale wynikają one z jego pijaństwa, a nie odwrotnie.
Choć pijaństwo „TYCH na górze”, było wręcz przysłowiowe, nie było jednak przez społeczeństwo odnotowane jako zjawisko społeczne i dopiero przedstawienie go przez Morgensterna złamało to TABU. Oczywiście doskonale zdajemy sobie sprawę, że prezesi wielkich korporacji czy politycy, ludzie często wręcz obrzydliwie bogaci i pozbawieni głębszej kultury duchowej piją. Czy to, aby utopić resztki swojego sumienia, czy dlatego, że bycie na szczycie stwarza możliwości pełnej konsumpcji. Piją ze strachu, że to kiedyś runie. A potem piją bo już runęło.
Jeżeli jednak upadek nie jest nawet spektakularny i głośny, zazwyczaj i tak bywa bolesny. Zawał w wieku lat 60, albo marskość wątroby to standard.
Piękni, młodzi i bogaci
Według PARPA kształtuje się u nas typ nowego "pijaka". Jest to osoba młoda, dobrze sytuowana, dla której alkohol stanowi metodę walki z codziennym stresem. Taki „pijak” nie zalewa się w trupa wódą. Zazwyczaj sięga po trunki lżejsze – piwo, wino, czy drinki. Taki „pijak” nie uważa, by groził mu alkoholizm. \Taki „pijak” nie potrafi jednak funkcjonować bez alkoholu.
Skażenie naszych czasów. W ciągłym pędzie, bez jakiegokolwiek życia rodzinnego, chwytający to co z życia jest w stanie wziąć z biegu: łatwy seks, drink, czy dobry szybki samochód, przynoszą mu ulgę. Taki „pijak” nie ma czasu, aby się zastanowić nad swoją sytuacją. Jeżeli już jednak do tego dojdzie, to i tak skończy się na pijaństwie, które pozwoli odegnać czarne myśli. Jaki jest tego koniec?
Zawał w wieku lat 40, albo wylew to standard (nie dane im nawet dożyć marskości wątroby)
Rodzina patologiczna
_ "Nie ma pieniędzy na wodę, światło, jedzenie, ale na wódkę to zawsze znajdzie, jak jej nie wstyd? Dlaczego nie potrafi z tym skończyć, iść do pracy zamiast się tak zeszmacać_"
Kto z nas nie słyszał takiej rozmowy w tramwaju, autobusie czy pod kościołem. Kto z nas w duchu nie przyznawał racji tym słowom. Niby wszystko ok. słowa mądre, rozsądne i wydałoby się będące dobrą receptą. Jednak w życiu kolorowo nie jest.
Świadomość braku wody czy prądu, wiszącego nad głową nakazu eksmisji, zaniedbanych brudnych dzieciaków, małżonka, który i tak wszystko przechleje może złamać morale nawet u najbardziej zdeterminowanych.
Nawet jeżeli poprzedniego dnia podczas zakrapianych libacji podejmowało się bardzo daleko idące zobowiązania, można być niemal pewnym, że wycofywanie się z nich będzie postępowało wraz z porannym kacem.
Bo na dobrą sprawę:
- Panie redaktorze kochany, tego życia i tak się nie da już wyratować. Trzeba je jakoś przeżyć. Byleby dociągnąć do końca. Od jednej chwili zapomnienia do drugiej
- jak zwierzę?
- _ Żeby pan wiedział. Jak zwierzę_