Trwa ładowanie...
07-05-2014 14:15

"Byłam kochanką księcia Brunei". Wspomnienia z haremu

"Byłam kochanką księcia Brunei". Wspomnienia z haremuŹródło: AFP
d2zhawq
d2zhawq

Była młoda, żądna przygód, marzyła o podróżowaniu. Mając 18 lat zrezygnowała ze studiów aktorskich i podjęła się pracy striptizerki. Wtedy pojawiła się oferta z drugiego końca świata - miała jechać do Singapuru, by zabawić tam bogatego biznesmena. Klientem nie okazał się jednak majętny, lokalny przedsiębiorca, któremu wpadła w oko, ale brat jednego z najbogatszych ludzi świata - książę Brunei.

O Brunei, niewielkim państwie w Azji Południowo-Wschodniej, znów jest głośno. Niedawno wprowadzony został tam częściowy szariat. Oznacza to, że bezwzględnie karane będą naruszenia zasad spisanych w Koranie. Z surowymi konsekwencjami będą musieli się liczyć ci, którzy dokonają kradzieży (grozi za to amputacja kończyn), ale też tacy, którzy popełnią cudzołóstwo (może się to skończyć nawet ukamienowaniem). Szczególnie ta ostatnia regulacja wskazuje na hipokryzję władcy tego kraju, sułtana Hassanala Bolkiaha, który przez pewien czas uchodził za najbogatszego człowieka na świecie (obecnie jego majątek szacowany jest na ok. 20 miliardów dolarów). Prawo szariatu dotyczyć będzie bowiem z pewnością zwykłych zjadaczy chleba. Wątpliwości co do tego nie ma m.in. Jillian Lauren - kobieta, która wiele lat temu trafiła do haremu księcia Brunei. Zachwycony jej wdziękami Jefri Bolkiah, najmłodszy brat sułtana, ściągnął ją na wyspę Borneo aż z Nowego Jorku.

(fot. 2014 AFP)

d2zhawq

Wszystko zaczęło się od castingu, w którym wzięła udział Lauren, wypatrzona w jednym z klubów nocnych w Nowym Jorku. Była studentka aktorstwa na Uniwersytecie Nowojorskim, która dorabiała jako striptizerka oraz dziewczyna na telefon, rywalizowała z siedmioma innymi kobietami. Zwyciężczyni miała zyskać lukratywny kontrakt na "obsługę" klienta w Singapurze. Wynagrodzenie miało sięgnąć 20 tysięcy dolarów. Po kilku sesjach zdjęciowych, podczas których młode panie pokazywały się głównie w bieliźnie, tajemniczy klient wybrał właśnie Lauren. Wkrótce dowiedziała się ona, że zagadkowym kontrahentem jest książę Brunei, a ona trafi na jego dwór.

Najpierw trzeba było oszukać rodziców (wytłumaczyła im, że pilny wyjazd związany jest z realizacją planów aktorskich). Niedługo potem limuzyna zawiozła ją na lotnisko, skąd młoda Amerykanka wyruszyła w długą podróż do Brunei. Na miejscu czekał na nią samochód, którym dotarła do wielkiego, pełnego przepychu pałacu, w którym - jak wspomina - poszczególne pomieszczenia miały powierzchnię boisk do piłki nożnej, podłogi wyłożone były włoskim marmurem, a wszędzie roiło się od złota. Zaprowadzono ją do pokoju, w którym można było oślepnąć od blasku kosztowności i nakazano jej czekać.

Po czterech godzinach pojawił się on - książę Brunei, brat sułtana Hassanala Bolkiaha i były minister finansów. Jak wspomina kobieta, Jefri Bolkah nie owijał w bawełnę. Chwilę po przywitaniu zaprowadził ją do sypialni i kazał się rozebrać. Po chwili doszło między nimi do pierwszego zbliżenia.

"Zostałam ofiarą syndromu sztokholmskiego" - powiedziała Amerykanka, zwierzając się na łamach dziennika "New York Post". "Wiedziałam, że jestem prostytutką. Ale w jakiś sposób czułam się także jak Kopciuszek".

d2zhawq

Tej nocy, gdy pierwszy raz w życiu przekonała się na własne oczy, czym jest prawdziwe bogactwo, w pałacu odbywało się przyjęcie - zresztą takie imprezy były tam niemal codziennością. Jillian Lauren była jedną z ok. 40 dziewcząt, które brały udział w imprezie. Wiele z nich miało mniej niż 16 lat. Wszystkie należały do książęcego haremu i zabiegały o względy brata monarchy. Już wtedy zdała sobie sprawę z tego, że stała się częścią tego międzynarodowego towarzystwa. Wśród nałożnic księcia znajdowało się m.in. sześć jej rodaczek. Na czele hierarchii stała pochodząca z Filipin Fiona, była gwiazda telewizyjna.

W momencie, gdy Jillian stała się członkinią haremu, panował gorący okres. Książę zastanawiał się właśnie nad wyborem swojej czwartej żony. Wśród dziewcząt trwała więc zażarta rywalizacja o przychylność ważnego członka rodziny królewskiej. Pretendentki do zdobycia tego zaszczytu zachowały się w sposób sztuczny. Gdy np. podczas przyjęcia pojawiał się książę Jefri, większość dziewczyn zaczynała pozować, by za wszelką cenę zrobić na nim wrażenie. Jednym z najważniejszych momentów każdego dnia była chwila, w której książę wybierał sobie dziewczynę na wieczór. Po podjęciu decyzji znikał z nią, najczęściej na około pół godziny. Jillian Lauren szybko zaczęła się cieszyć względami swojego nowego chlebodawcy. Przełomowy okazał się wieczór, w którym zdobyła się na odwagę i zaśpiewała jedną z jego ulubionych malajskich pieśni. Od tamtej pory stała się jedną z najważniejszych osób w haremie, ustępując jedynie Fionie. Wśród zaszczytów, jaki spotkał ją w tamtym czasie, było zaproszenie na zakupy. Jillian została wybrana
przez ulubienicę księcia i razem z nią pojechała do Singapuru wydawać pieniądze. Amerykanka wspomina to jako prawdziwe szaleństwo. W krótkim czasie panie odwiedziły butiki firmowane przez największe domy mody na świecie - Chanel, Hermes, Versace, Dior, Armani i Gucci.

Kiedy Lauren coraz bardziej była oczarowana księciem, przyszedł moment otrzeźwienia. W czasie jednej z podróży do Malezji towarzyszyła Jefriemu, a ten... wypożyczył ją swojemu słynnemu bratu. Amerykanka musiała iść z nim do łóżka. Tamto wydarzenie sprowadziło ją na ziemię i uzmysłowiło, jaka jest jej prawdziwa rola. Po tamtej nocy jej akcje zaczęły błyskawicznie spadać. Równie szybko jak dostała się na niemal sam szczyt haremowej hierarchii, tak samo prędko jej status zaczął się obniżać. Znudziła się po prostu swojemu pracodawcy. Wkrótce, po półtorarocznej przygodzie, wróciła do domu z sakiewką singapurskich dolarów i kompletem biżuterii.

d2zhawq

Jak z perspektywy ok. dwóch dekad Amerykanka ocenia księcia Bolkiaha? "Moje stanowisko jest takie, że nie byli oni złymi chłopakami. Naprawdę. To tylko ludzie, ale nieprzyzwoicie bogaci. Często się zastanawiałam, co ja bym zrobiła, będąc na ich miejscu" - opowiada Lauren.

Amerykanka, która należała do haremu księcia Brunei, długo wracała do szarej rzeczywistości. W końcu zdołała ułożyć sobie życie. Dziś ma męża oraz dziecko. Cała rodzina mieszka w Los Angeles. W 2009 r. na rynku wydawniczym pojawiła się napisana przez Lauren książka. W publikacji "Some Girls: My Life in a Harem" opowiedziała o kulisach życia w haremie. Kobieta zajęła też niedawno stanowisko w sprawie nowych regulacji prawnych, które będą obowiązywać w Brunei, a które będą regulowane przez szariat.

"Jednej nocy popełniliśmy przynajmniej dwa przestępstwa w świetle nowo wprowadzonego kodeksu karnego" - mówi cytowana przez "The Daily Beast" Jillian Lauren, wspominając noc, której niczym towar została wypożyczona przez Jefriego jego starszemu bratu. "Nie jestem ekspertem w kwestii praw człowieka. Ale komentując tę sprawę, mam kwalifikację, by powiedzieć, że jednego upojnego wieczoru na początku lat 90. sułtan i ja popełniliśmy przynajmniej dwa z wymienianych przewinień, spoglądając w tym czasie na światła Kuala Lumpur z jednego z apartamentów".

(rc/ac/facet.wp.pl)

"Moje życie w haremie" - książka Jillian Lauren dostępna na Allegro!"Moje życie w haremie" - książka Jillian Lauren dostępna na Allegro!

d2zhawq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2zhawq