Challenger
Gwiazdor filmowy
None
Potem był „Bullitt”, film – znam go na pamięć. I nieważne, ile kapsli od kół gubi Charger podczas pościgu. Bill Hickman, który gra kierowcę Dodge’a i naprawdę prowadzi samochód jako kaskader, to przeciwnik godny wielkiego McQueena i jego Mustanga GT390 (prowadzonego głównie przez kaskadera-geniusza, przyjaciela wielkiego aktora, Buda Ekinsa). Moja sympatia jest, naturalnie, po stronie porucznika Franka Bullitta, ale kolejny przedstawiciel Mopar Muscle na zawsze wrył mi się w pamięć. Jeszcze później była pierwsza emisja „Znikającego punktu” w peerelowskiej telewizji, na ekranie czarno-białego, lampowego telewizora. Biały Dodge Challenger (inne mocne coupé, produkowane równolegle z Chargerem) i jego umęczony kierowca prezentowali się niesamowicie. Kolejny film, który uczył mnie, że tylko jeżdżenie głębokimi poślizgami jest naprawdę sexy. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że nic się we mnie w tej sprawie nie zmieniło. „Deathproof” Tarantino odświeżył w mojej głowie te wszystkie wspomnienia sprzed lat.