Dziewczyny na ulicy już nie poderwiesz
Belgowie postanowili ostatecznie rozprawić się ze wszelkimi przejawami dyskryminacji ze względu na płeć. W kwietniu wchodzi w życie ustawa, która penalizuje seksistowskie komentarze na ulicy i innych miejscach publicznych, a także w internecie. Wystarczy, że osoba, do której skierowano słowa, poczuje się potraktowana jako obiekt seksualny lub napiętnowana ze względu na styl życia niezgodny z tradycyjnym ujęciem płci.
19.03.2014 | aktual.: 19.03.2014 15:17
Głównym celem nowego prawa ma być ochrona kobiet przed różnej maści ulicznymi natrętami, którzy "zachwyceni" damską urodą, nachalnie składają niedwuznaczne propozycje, nie rozumiejąc słowa "nie". "Mężczyźni nie zdają sobie sprawy, że kobiety muszą codziennie wysłuchiwać seksistowskich uwag. Komentarze wykrzykiwane przez grupy podrostków w kierunku kobiet są w naszym społeczeństwie trywializowane. To musi się skończyć. Kobieta to nie obiekt seksualny" - powiedziała Joelle Milquet, belgijska minister ds. równouprawnienia.
Belgijskie władze po raz pierwszy zaczęły poważniej mówić o konieczności utarcia nosa ulicznym podrywaczom po tym, jak 25-letnia studentka Sophie Peters opublikowała dokumentalny film "Le famme de la rue". Na filmie widzimy, że niemal każde wyjście na ulicę, spacer czy odpoczynek w parku wiąże się z odpieraniem niewybrednych komentarzy i seksualnych propozycji ze strony przypadkowych mężczyzn: "Sexy tyłek!", "Podniecasz mnie! Czy to jest nienormalne?", "Chodźmy na drinka - oczywiście nie do kawiarni, ale prosto do łóżka" itd. Gdy jedna z bohaterek konsekwentnie nie zgadza się podać numeru swojego telefonu i próbuje kontynuować spacer, ze strony mężczyzn padają różne synonimy słowa "dziwka". Mężczyźni, których pokazano w filmie, to w większości członkowie społeczności muzułmańskich. Belgijscy urzędnicy w ramach polityki multi-kulti nie odważyliby się jednak uchwalić prawa, któremu można by zarzucić uderzenie w konkretną grupę etniczną lub płeć. Zdecydowano się zatem iść na całość i wspomniana ustawa zakazuje
"nękania na tle seksualnym", a także wygłaszania seksistowskich uwag wszystkim i wobec wszystkich. Na celowniku znajdą się komentarze dotyczące mężczyzn, którzy zamiast pracować zawodowo, zajmują się dziećmi. Monitorowane będą również komentarze w internecie dotyczące indywidualnych osób.
Gdzie są granice?
Kara za nękanie słowne na tle seksualnym lub płciowym to maksymalnie rok więzienia i nawet 1500 euro grzywny. Problemem, jak zawsze, jest egzekucja prawa, bo kto oceni, kiedy uwaga jest obraźliwa? Tego nowa ustawa nie wskazuje. To właśnie główny zarzut, jaki mają w stosunku do nowych przepisów ich krytycy. Decydować mają sami poszkodowani, w następnej kolejności funkcjonariusz policji czy przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości - co gorsza, nie w myśl kodeksu (bo konkretnych definicji prawnych brak), a w myśl osobistej wrażliwości, która jest przecież kwestią indywidualną. W takiej sytuacji nietrudno o nadużycia. Czy można obiektywnie wytyczyć granicę między ostrym podrywem a nękaniem? Między komplementem a naruszeniem strefy osobistej? Szkoda, że z powodu faktycznego problemu, jakim jest rozwydrzenie części środowisk imigranckich w Europie, po raz kolejny, w imię politycznej poprawności, dostajemy bubel prawny, który może służyć jako narzędzie do ograniczania wolności słowa. W normalnych warunkach
powstrzymywanie się od niewybrednych komentarzy dyktuje kultura i zasady dobrego wychowania, dziś okazuje się, że konieczne są stosowne paragrafy.
Europa w awangardzie postępu
Przypomnijmy, że w Europie co i rusz pojawiają się różne absurdalne pomysły mające na celu walkę z dyskryminacją płciową. Nie tak dawno w Szwecji proponowano zakazać mężczyznom sikania na stojąco - pomysłodawcy tłumaczyli, że taki sposób oddawania moczu nie tylko zrównuje kobiety i mężczyzn, ale także nie grozi zabrudzeniem deski klozetowej, więc jest bardziej higieniczny. O higienę postanowiono zawalczyć również we Francji i Belgii, gdzie kilka lat temu zakazano kąpieli w basenach i na plażach w kąpielówkach typu bermudy, tłumacząc, że te przenoszą więcej zarazków i innych drobnoustrojów. Jeśli chodzi o publiczne kąpieliska, we Francji łysi mężczyźni mają obowiązek noszenia czepków. O ile szwedzkie czy francuskie zakazy wywołują raczej uśmiech, to trudno już żartować z pomysłów holenderskich czy niemieckich ustawodawców. W zeszłym roku w Holandii postulowano budowę specjalnych kontenerowych osiedli-gett dla homofobów, w których skazani byliby poddawani kilkutygodniowej terapii mającej wyleczyć ich z
niechęci do "kochających inaczej". Z kolei w Niemczech rodzice, którzy nie godzą się na uczestnictwo ich dzieci w zajęciach z wychowania seksualnego, muszą liczyć się z tym, że mogą za to trafić do... aresztu. Nie dajmy się zwariować.
KP,PFi/PFi,facet.wp.pl