Rudolf Probst - AK-owiec, który został gestapowcem
Stał się jednym z "nich"
Z rozkazu podziemia przeniknął w struktury gestapo, przekazał Armii Krajowej spis konfidentów oraz ostrzegał przed planowanymi aresztowaniami czy łapankami
"Czy można to nazwać bohaterstwem? Raczej obowiązkiem" - twierdził z wrodzoną sobie skromnością Rudolf Probst, którego wojenne dokonania w niczym nie ustępują fikcyjnym przygodom Hansa Klossa. Z rozkazu podziemia przeniknął w struktury gestapo, przekazał Armii Krajowej spis konfidentów oraz ostrzegał przed planowanymi aresztowaniami czy łapankami.
Spotkanie, które odbył pod koniec 1943 roku w siedzibie gestapo w Sanoku przy ul. Bergstrasse (obecnie Króla Kazimierza), zapamiętał do końca życia. 20-letni wówczas Rudolf Probst zgłosił się na wezwanie Obersturmführera Karla Luxa, szefa miejscowego oddziału tajnej policji, poszukującego współpracowników dobrze znających język polski, ale jednocześnie oddanych nazistowskim ideom. "Od razu zaczął mnie przekonywać, że Niemcy są narodem, który wkrótce będzie rządził całym światem. Reszta to są tylko nic nie warci podludzie" - opowiadał Probst.
Kilka tygodni wcześniej młody mężczyzna złożył podanie o zatrudnienie w sanockim gestapo i został dokładnie "prześwietlony". Okazało się, że z punktu widzenia okupacyjnych władz jest świetnym kandydatem do tej służby. Pochodził bowiem z rodziny o niemieckim rodowodzie, która podpisała tzw. volkslistę, i świetnie znał język Goethego.
Niedługo po rozmowie z Luxem Probst został wysłany do Krakowa, gdzie odebrał mundur Unterscharführera, czyli kaprala gestapo, z charakterystycznymi trupimi czaszkami na kołnierzu. Niemcy nie zdawali sobie sprawy z tego, że zatrudnili... żołnierza Armii Krajowej.