CiekawostkiHannibal Lecter mieszka we Florencji!

Hannibal Lecter mieszka we Florencji!

* Upiornego seryjnego mordercy – doktora Hannibala Lectera, bohatera powieści Thomasa Harrisa i filmów nakręconych na ich podstawie – nie trzeba nikomu przedstawiać. Kto nie czytał książek, temu z pewnością w pamięć zapadła przerażająca kreacja Anthony’ego Hopkinsa, który wcielił się w postać Lectera.*

Hannibal Lecter mieszka we Florencji!
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

31.08.2009 | aktual.: 31.08.2009 16:44

Jak się okazuje Hannibal-kanibal nie jest jednak tylko wytworem wyobraźni Harrisa. Pisarza zainspirowały prawdziwe morderstwa, które zdarzyły się w okolicach włoskiej Florencji.

7 czerwca 1981 roku na wiejskiej drodze pod Florencją znaleziono parę zamordowanych młodych ludzi. Chłopak wyglądał jakby przysnął na chwilę w samochodzie. Jego głowa opierała się o boczną szybę i tylko mały ślad na jego skroni wskazywał, że prawdopodobnie śpi on wiecznym snem.

Ciało dziewczyny leżało kawałek od auta. Ją także zastrzelono. Leżała na wznak, zupełnie naga. Jej widok zszokowałby najtwardszego – fragment ciała poniżej pępka po prostu zniknął. Trzema cięciami morderca wyciął jej pochwę i zabrał ze sobą.

Było to pierwsze z serii morderstw dokonanych w identyczny sposób a zarazem początek śledztwa, które jak dotąd nie doprowadziło do wykrycia ich sprawcy. W toku śledztwa doszło do ujawnienia innych zbrodni, z którymi powiązani byli główni podejrzani, ale tylko w jednym przypadku prokuratura była w stanie przedstawić wiarygodne dowody i doprowadzić do skazania.

Na dodatek w czasie, kiedy dokonywano kolejnych bestialskich mordów główni podejrzani siedzieli w areszcie.

Ciągnące się latami śledztwo było trampoliną dla kolejnych prokuratorów i komisarzy policji, którzy zrobili zawrotną karierę.

A to wszystko mimo faktu, że dociekliwi dziennikarze wskazywali na zupełnie innych podejrzanych i wytykali pomijanie w sprawie ważnych okoliczności dokonywania kolejnych morderstw.

Pewnym przełomem w sprawie było powiązanie morderstwa z 1981 roku ze zbrodnią, do której doszło w roku 1974 roku. Choć wiele było różnic między tymi zdarzeniami (w przypadku z lat 70-tych nie było tak charakterystycznego elementu jak odcinanie narządów płciowych), kilka faktów zdaje się być bardzo podobnymi.

Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że użyto tej samej broni (beretta) i identycznych naboi (winchester kaliber 22).

Choć w 1974 roku morderca nie wyciął dziewczynie narządów płciowych, ale odciągnął ją od auta i okaleczył. Na jej ciele patolog wykrył dziewięćdziesiąt siedem ran zadanych nożem, ułożonych w skomplikowany wzór wokół piersi i wzgórka łonowego. Zbrodni dokonano w winnicy – zabójca zgwałcił ofiarę za pomocą gałęzi winorośli. Miejsce zbrodni, kaliber, typ broni i charakterystyczny ślad po nożu pozwoliły na połączenie tych dwóch morderstw.

Do kolejnego brutalnego morderstwa doszło 22 października 1981. Nieopodal Florencji odnaleziono dwa ciała – zwłoki chłopaka pozostawiono w samochodzie, dziewczynę morderca odciągnął spory kawałek od auta.

Dziewczyna była identycznie okaleczona jak ta znaleziona w czerwcu. Wszystko się zgadzało: miejsce, kaliber i typ broni, ślady po cięciu nożem. Policja nie miała wątpliwości – w okolicach Florencji grasuje seryjny morderca.

W prasie pojawiły się ostrzeżenia, a w okolicy popełnienia obu morderstw – tablice z informacjami przestrzegającymi przed zapuszczaniem się w te niebezpieczne okolice po zmierzchu. Nie było to bez znaczenia, bowiem wzgórza otaczające Florencję były miejscem seksualnych randek wracających z dyskotek par. Każdego weekendu wzgórza nad miastem wypełniają się autami, w których pary młodych ludzi uprawiają seks. Nie dziwi zatem fakt, że morderca z taką łatwością znajdował tam swoje ofiary.

Mimo ostrzeżeń władz, zaledwie w rok po pierwszym ataku, 19 czerwca 1982 roku, potwór znowu zaatakował w tym samym miejscu. Tym razem jednak morderca, po dokonaniu zbrodni nie zdołał dokonać swojego makabrycznego rytuału. Chłopak zorientował się, że ktoś ich obserwuje i chcąc uciec wpakował samochód w krzaki. Wtedy zbrodniarz spokojnie podszedł i zabił oboje. Chciał wycofać auto z krzaków, ale nie dał rady.

Nie mógł też wyciągnąć dziewczyny z tylnego siedzenia, na które się przesiadła chcąc się ubrać. Spłoszył go przejeżdżający pobliską drogą inny samochód.

Po tym „niepowodzeniu” bestia przez rok nie dawała znaku życia. Morderca zaatakował ponownie dopiero 10 września 1983 roku. I tym razem jednak nie dopisało mu szczęście. Dopadł co prawda kolejne ofiary w kempingowym busie na niemieckich numerach, ale… była to para gejów. Młodszy mężczyzna miał długie blond włosy i z daleka wyglądał zupełnie jak kobieta. Morderca znowu nie miał możliwości ulżenia swoim makabrycznym żądzom.

I znowu nastąpiła blisko roczna przerwa. Kolejne ofiary znaleziono 29 lipca 1984 roku u podnóża zalesionego wzgórza. Ciało chłopaka pozostawiono w aucie. Dziewczynę odciągnięto kilkadziesiąt metrów na odkrytą przestrzeń, niecałe dwieście metrów od pobliskiego gospodarstwa.

Okaleczono ją identycznie jak poprzednie kobiety. Jednak tym razem potwór – jakby rozwścieczony poprzednimi niepowodzeniami – posunął się dalej. Dosłownie oderwał dziewczynie jedną pierś.

Latem 1985 roku, 7 września, odkryto ofiary ostatniego morderstwa. Zabójca podkradł się do namiotu, w którym kochała się para Francuzów. Rozciął nożem tropik, co ich zaalarmowało.

Gdy chcieli sprawdzić, co się dzieje zostali zasypani gradem kul. Potwór śmiertelnie trafił tylko dziewczynę. Mężczyzna mimo czterech ran – w przegub ręki, palec, łokieć i draśnięcia w usta – próbował uciec. Morderca dopadł go po dwunastu metrach, dźgnął nożem w plecy, klatkę piersiową i brzuch. Na koniec poderżnął mu gardło.

Wrócił do namiotu, wywlókł z niego dziewczynę, usunął jej pochwę i lewą pierś. Następnie z powrotem wciągnął ciało do namiotu. Ciało mężczyzny zasypał śmieciami, które zebrał na polanie. W dwa dni później wysłał do prokuratury list polecony, w którym znajdował się fragment francuskiej turystki (obgryziony). Od tego czasu nie dał już znaku życia.

Choć policja i prokuratura prowadziły przez wiele lat intensywne śledztwo, to poszło ono takimi drogami, że potwór z Florencji mógł spać spokojnie. Drogi te były zresztą tak kuriozalne, że trudno nawet przypuszczać, żeby miały cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Zahaczały bowiem nawet o teorie spiskowe, wskazywano też na możliwość, że morderstw dokonano na zamówienie sekty satanistycznej.

Śledztwo nie dało w sumie oczekiwanych rezultatów – potwór z Florencji nadal jest tajemnicą.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)