HistoriaIgo Sym - uwielbiany przez kobiety okazał się kanalią

Igo Sym - uwielbiany przez kobiety okazał się kanalią

Igo Sym - uwielbiany przez kobiety okazał się kanalią
Źródło zdjęć: © NAC

09.09.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:02

Nie miał wielkiego talentu aktorskiego, co jednak nie przeszkodziło mu zdobyciu statusu jednego z czołowych amantów przedwojennej Polski

Nie miał wielkiego talentu aktorskiego, co jednak nie przeszkodziło mu zdobyciu statusu jednego z czołowych amantów przedwojennej Polski. Kobiety biły się o miejsca w pierwszych rzędach na występach przystojnego i czarującego bruneta, choć złośliwi nazywali go "pięknym statystą". W 1939 roku zyskał nowy przydomek - kanalia.

Był 7 marca 1941 r. Wczesnym rankiem trzech mężczyzn w długich płaszczach pojawiło się przed kamienicą przy ul. Mazowieckiej 10. Przed wojną był to najbardziej artystyczny zakątek Warszawy, w okolicy mieściły się liczne księgarnie i galerie sztuki, a przede wszystkim uwielbiana przez literatów kawiarnia "Ziemiańska".

Niemiecka okupacja przygasiła ten blask, ale niektórzy mieszkańcy Mazowieckiej doskonale odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Pod "dziesiątką", na czwartym piętrze, znajdował się apartament Igo Syma, znanego aktora, który już w październiku 1939 r. paradował po Warszawie nosząc opaskę ze swastyką. Za kilka dni planował wyjazd do Wiednia, gdzie miał objąć wysokie stanowisko w wytwórni filmowej.

To przed drzwiami jego mieszkania zjawiła się trójka tajemniczych mężczyzn. Grzecznie zapukali. Otworzyła służąca. "Czy możemy prosić pana dyrektora Syma?" - spytał jeden z nich. Po chwili w drzwiach ukazał się właściciel lokalu. "Czym mogę panom służyć?" - tak brzmiały jego ostatnie słowa, ponieważ kilka sekund później padł bez jęku na podłogę, trafiony w serce kulą z pistoletu Vis. Mężczyźni pędem zbiegli ze schodów.

Kilka godzin później cała Warszawa plotkowała o śmierci Igo Syma. Akcja sprowokowała krwawy odwet okupanta, a gubernator dystryktu warszawskiego ogłosił w całym mieście żałobę - w następnych latach Niemcy zdecydowali się na taki krok tylko dwukrotnie: po klęsce pod Stalingradem i zamachu na Franza Kutscherę.

1 / 5

Zięć Fałata

Obraz
© NAC

Julian Karol Sym urodził się w Innsbrucku, jego ojcem był Polak, a matką Austriaczka. W czasie I wojnie światowej młodzieniec walczył w szeregach armii austriackiej, gdzie dosłużył się stopnia podporucznika. Później trafił do polskiego wojska.

Na początku 1920 r. poznał Helenę Ritę Fałat, córkę Juliana Fałata, wybitnego malarza i rektora krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Pobrali się kilka miesięcy później, ale życie małżeńskie okazało się niespecjalnie udane. Rozpieszczona żona Syma, wychowująca się przy matce, hrabinie Marii Luizie Camello de Stuckenfeld, była przyzwyczajona do luksusów, których mąż nie mógł raczej zapewnić. Teściowie wspierali ich finansowo, jednak Sym nie czuł się z tym szczególnie komfortowo.

W końcu Fałatówna zdecydowała się odejść i zabrała ich syna, który jednak zmarł w wieku 9 lat na zapalenie opon mózgowych. Niedługo później jego matka popełniła samobójstwo. Sym musiał bardzo przeżyć te wydarzenia, ponieważ już nigdy więcej nie związał się na stałe z żadną kobietą. Okazji nie brakowało, bo był niezwykle przystojnym mężczyzną. "Wybitnej urody postawny brunet, inteligentny, wykształcony, oczytany, płynnie włada kilkoma językami. Jest czarujący, gdyż umie bawić rozmową, ma wrodzony dowcip, gra na fortepianie, śpiewa, uprawia sporty, jest mistrzem bilardu i zna mnóstwo sztuczek magicznych, czym chętnie się popisuje" - opisywał znany pisarz Tadeusz Wittlin.

2 / 5

Oszołomione wielbicielki

Obraz
© NAC

Na początku lat 20. Julian Karol Sym stał się Igo Symem. Pseudonim miał ułatwić mu karierę aktorską. Skończył Instytut Filmowy, prywatną szkołę Wiktora Biegańskiego i już w 1925 r. zadebiutował w "Wampirach z Warszawy".

Niedługo później wyjechał do Wiednia, gdzie podpisał kontrakt ze znaną wytwórnią Sascha-Filmstudios AG. Partnerował największym ówczesnym gwiazdom, m.in. Marlenie Dietrich, z którą podobno połączył go ognisty romans. Sym nauczył ponoć aktorkę gry na pile, która z czasem stała się charakterystycznym rekwizytem "Błękitnego anioła".

Wrócił do Warszawy na początku lat 30. Choć jego talent aktorski budził wątpliwości, a poza tym niezbyt sprawnie posługiwał się językiem polskim, szybko zyskał status czołowego amanta. Realizował się nie tylko w kinie, ale przede wszystkim na estradzie, występując w najlepszych stołecznych kabaretach, m.in. słynnym Morskim Oku. Teksty piosenek pisali mu Julian Tuwim i Marian Hemar.

Kobiety biły się o miejsce w pierwszych rzędach na recitalach Igo Syma. "Śpiewając, podchodzi do niej, podaje dłoń i skinieniem głowy zaprasza do wspólnego występu. Oszołomiona wielbicielka nie śmie spojrzeć na gwiazdę rewii. Ale Sym nie daje za wygraną, zbliża się do niej, prawie przytula, odwraca ją w stronę widowni. Sygnałem do końca numeru jest zamaszysty ruch wolnej ręki. Z kieszeni fraka aktor wyjmuje swoją fotografię z dedykacją. Wraz z ostatnimi słowami wręcza ją kobiecie, całuje jej dłoń, kłania się, odprowadza na miejsce. Publiczność nie żałuje braw, a opuszczona wielbicielka jest w siódmym niebie" - opisywał świadek występów Syma.

3 / 5

Romans z Ordonką

Obraz
© NAC

Na planie filmu "Szpieg w masce" Igo Sym spotkał Hankę Ordonównę (na zdj.). Kilka miesięcy później Warszawa żyła pogłoskami o romansie przystojnego aktora z uwielbianą przez publiczność gwiazdą filmu i estrady. Na ich wspólne przedstawienie, zatytułowane "Gwiazdy areny", waliły prawdziwe tłumy. Sym i jego słynna partnerka śpiewali szlagiery, jednocześnie wykonując cyrkowe akrobacje.

Kilka lat później, jesienią 1939 r., Michał Tysziewicz, mąż Ordonki, poprosił Syma o pomoc w wyciągnięciu z Pawiaka żony, która trafiła do więzienia oskarżona m.in. o szpiegostwo na rzecz Anglii. Ten jednak odmówił. Trudno się dziwić, skoro pomógł podobno zorganizować zasadzkę, w czasie której aresztowano aktorkę.

Co ciekawe, po wybuchu II wojny światowej Sym sprawiał wrażenie zaangażowanego w obronę Warszawy - aktywnie działał w straży obywatelskiej, pomagał kopać rowy ochronne i wydobywał rannych spod gruzów zburzonych kamienic. Jednak już kilka tygodni później gwiazdor zaczął paradować po stolicy w opasce ze swastyką na rękawie marynarki, a według niektórych relacji nawet w niemieckim mundurze.

"A pani sobie wyobrażała, że dawniej żyłem tylko z teatru? Nic podobnego" - miał powiedzieć spotkanej na ulicy Genie Galewskiej, córce malarza i scenografa teatralnego. Potwierdził tym samym krążącą po Warszawie pogłoskę, że już przed wojną był niemieckim agentem. Takie podejrzenia miał również polski kontrwywiad, który rozpracowywał aktora.

4 / 5

"Będziesz wisiał na latarni"

Obraz
© NAC

Igo Sym świetnie czuł się w okupowanej Warszawie. Dzięki pochodzeniu matki został reichsdeutschem, czyli pełnoprawnym obywatelem III Rzeszy, a gubernator Ludwig Fisher mianował go nieformalnym doradcą do spraw artystycznych. Powierzono mu prowadzenie Theater der Stadt Warschau, czyli placówki utworzonej na bazie przedwojennego Teatru Polskiego. Szefował również Teatrowi Komedia i kinu Helgoland.

Do pracy w swoich placówkach oraz niemieckich filmach próbował werbować dawnych kolegów. "Obiecywał złote góry, szybką karierę, wyjazd do Berlina. Ledwo się wyłgałam, że za wcześnie na takie plany, że atmosfera wojny nie sprzyja graniu. Mówiąc to jednak cały czas się bałam, czy potem Sym się na mnie nie zemści" - wspominała Lidia Wysocka.

Takich obaw nie miał znany aktor i były legionista Dobiesław Damięcki, który wypalił w rozmowie z kolaborantem: "Wypije człowiek bruderszaft z jakimś ścierwem, a potem się wstydzi do końca życia. Będziesz ty jeszcze, łajdaku, wisiał na latarni".

Sym czuł się jednak bezkarny. "Otrzymałem już trzy wyroki śmierci i żyję, a jak będzie mi gorąco, to zwieję na stałe do Wiednia" - stwierdził w rozmowie ze znajomym aktorem Bogusławem Samborskim.

W konspiracyjnych gazetkach przy jego nazwisku pojawiało się zawsze określenie "kanalia". Czarę goryczy przelała zorganizowana przez Syma akcja werbowania artystów do zleconego przez Goebbelsa antypolskiego filmu "Heimkehr". Rozpracowujący zdrajcę aktor Roman Niewiarowicz, który specjalnie zatrudnił się w Teatrze Komedia, powiadomił podziemne dowództwo, że kolaborant niebawem zamierza wyjechać do Wiednia. Na decyzję o likwidacji było bardzo mało czasu.

5 / 5

Odwet okupanta

Obraz
© NAC

Roman Niewiarowcz sugerował, żeby otruć Syma, co mogłoby zapobiec niemieckiemu odwetowi. Jednak dowództwo Związku Walki Zbrojnej uznało, że potrzebna jest akcja o silnym wymiarze propagandowym, stanowiąca dowód działania państwa podziemnego.

Rozkaz zabicia Igo Syma prawdopodobnie wydał osobiście gen. Stefan Grot- Rowecki, a do jego wykonania wyznaczono zespół bojowy w składzie: ppor. Bohdan Rogoliński, ps. "Szary", ppor. Roman Rozmiłowski, "Zawada" i kpr. Wiktor Klimaszewski, "Mały".

Śmierć konfidenta zaszokowała Niemców, którzy ogłosili żałobę i urządzili Symowi uroczysty pogrzeb. Równocześnie rozpoczęli odwet. Cała Warszawa została oplakatowana listami gończymi, m.in. za Dobiesławem Damięckim, który ubliżał zdrajcy.

Aresztowano 118 osób. 21 z nich, m.in. historyk prof. Kazimierz Zakrzewski i biolog prof. Stefan Kopeć, zostało rozstrzelanych w Palmirach. Zemsta dotknęła także środowisko aktorskie. Wybitni twórcy Stefan Jaracz i Leon Schiller trafili do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Po wojnie Igo Sym stał się postacią niemal całkowicie zapomnianą. Władze komunistyczne skrupulatnie dbały o to, żeby wymazywać z kart historii przykłady kolaboracji z okupantem.

Rafał Natorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (57)