Jak uciec z randki i nie wyjść na buraka
Powodów, dla których niektóre randki to towarzyskie nieporozumienie i totalna klapa może być mnóstwo, choć zazwyczaj sedno tkwi w nieodpowiedniej osobie, z którą zdecydowaliśmy się na spotkanie.
31.07.2012 | aktual.: 01.03.2022 13:11
Okoliczności towarzyszące typu nudny seans filmowy, kelner serwujący potrawę wprost na nasze kolana (lub jeszcze gorzej - kolana naszej wybranki), to czynniki drugorzędne. Kiedy spotkanie, które miało być emocjonującą randką, ciągnie się jak flaki z olejem, albo co gorsza staje się prawdziwą męczarnią, pozostaje nam tylko jedno wyjście - salwować się ucieczką.
Tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na chama i prostaka?
Idealnym rozwiązaniem byłoby otrzymanie w obecności mało zajmującej towarzyszki niezwykle ważnego telefonu, który skutecznie skróciłby nasze męki. Może to być na przykład rozhisteryzowany sąsiad, który twierdzi, że całkowicie zalał nasze mieszkanie, matka prosząca o dokupienie jajek do ciasta czy też kumpel, którego zatrzymała drogówka. Sprawa musi być ważna, niecierpiąca zwłoki i wymagająca naszej natychmiastowej reakcji. Tylko jak sprawić, żeby taki telefon był "na zawołanie"?
Już nie musisz się o to martwić - w Stanach Zjednoczonych powstała specjalna aplikacja (jak na razie tylko na iPhone'a, za to bezpłatna), dzięki której będziesz mógł otrzymać "telefon alarmowy" i w ten sposób zyskać wiarygodną wymówkę, by zakończyć nudną randkę bez konsekwencji w postaci przypięcia nam łatki buraka. Jak to działa?
Po pobraniu aplikacji na telefon, możemy wybrać spośród naszych kontaktów osobę, która do nas "zadzwoni" - na ekranie komórki w momencie telefonu pojawi się nawet obrazek, który przypisaliśmy do wybranego użytkownika, co ma niebagatelne znaczenie, jeśli chodzi o uwiarygodnienie oszustwa. Następnie należy dobrać fałszywy dialog spośród kilku proponowanych opcji. Jeśli żadna nie spełnia naszych oczekiwań, wypowiedzi i repliki rozmówcy możemy wymyśleć sami, a aplikacja "powtórzy" je po nas na zasadzie podobnej do syntezatora mowy. Oczywiście mamy również wpływ na kluczowy w tej sytuacji czynnik, jakim jest czas - to my decydujemy, kiedy mamy otrzymać "pilny telefon".
Następnie można już spokojnie udać się na randkę i jeśli jej przebieg okaże się niezbyt satysfakcjonujący, uruchomić aplikację - w zależności od wybranej opcji osoba "zadzwoni" do nas w ciągu 3 sekund, minuty lub 5 minut. Polecamy zwłaszcza tę ostatnią opcję, ponieważ jest najbardziej wiarygodna - telefon nie następuje natychmiast po tym, jak coś tam grzebaliśmy w komórce.
Tylko czy takie rozwiązanie ma w ogóle sens? Być może dla nieopierzonych nastolatków, którzy mają problemy ze zwykłą asertywnością i nie potrafią taktownie dać do zrozumienia, że nie bawią się zbyt dobrze, a po kilku dniach dziwią się, gdy otrzymują - już całkiem realny - telefon o treści: "Nasze ostatnie spotkanie było naprawdę świetne. Szkoda, że nam przerwano. Może wybierzemy się gdzieś jutro?". I wtedy mamy tzw. klops.
KP/PFi