Trwa ładowanie...
07-10-2015 12:59

Zdrada Alfreda Redla, czyli afera "tęczowego pułkownika"

Zdrada Alfreda Redla, czyli afera "tęczowego pułkownika"Źródło: East News
d2o7n9c
d2o7n9c

Ten zdolny oficer robił błyskotliwą karierę w armii cesarza Franciszka Józefa, widziano w nim jej przyszłego dowódcę lub nawet ministra wojny. Trudno się dziwić powszechnemu szokowi i niedowierzaniu, kiedy na jaw wyszła informacja, że Alfred Redl przez blisko 10 lat był rosyjskim szpiegiem. Szacuje się, że jego zdrada mogła kosztować życie blisko pół miliona żołnierzy. Nie doszłoby do niej, gdyby nie skłonność pułkownika do mężczyzn...

Jest noc z 24 na 25 maja 1913 r. Do pokoju w ekskluzywnym wiedeńskim hotelu Klomster wchodzi czterech mężczyzn. To wysocy rangą oficerowie cesarskiej armii: szef kontrwywiadu płk. August von Urbański, szef wywiadu mjr Maximilian Ronge, zastępca szefa Sztabu Generalnego Franz von Höfner oraz sędzia wojskowy Venzel Vorlicek. Przy stole siedzi postawny mężczyzna w mundurze pułkownika. Pisze list, a na blacie leży długi nóż i sznur. Alfred Redl, który jeszcze kilkanaście godzin wcześniej uchodził za jednego z najzdolniejszych oficerów c.k. armii i kandydata do najwyższych stanowisk, sprawia teraz wrażenie człowieka totalnie załamanego. Zapytany przez von Urbańskiego przyznaje, że przez kilka lat zdradzał Rosjanom największe sekrety wojenne astro-węgierskiej monarchii. "To przez moje nieszczęsne namiętności" - wzdycha.

Przesłuchanie trwa blisko dwie godziny. W końcu oficerowie sugerują Redlowi najbardziej honorowe rozwiązanie i wychodzą na korytarz. Po chwili z pokoju dobiega odgłos wystrzału z pistoletu. Gdy pojawiają się tam z powrotem, pułkownik leży na podłodze, a wokół jego głowy rośnie kałuża krwi. Władze próbują utrzymać w sekrecie zdradę pułkownika, ale sprawa trafia w końcu do gazet i staje się jednym z najgorętszych tematów w całej Europie. Jednak monarchia dopiero rok później odczuje konsekwencje "kreciej" działalności Redla, gdy w pierwszych tygodniach wojny straci na froncie blisko pół miliona żołnierzy...

Proszek na papierosie

Alfred Redl urodził się w 1864 r. we Lwowie, w rodzinie kapitana cesarskiej armii, który postanowił jednak zrzucić mundur i zostać urzędnikiem Kolei Krakowsko-Lwowskiej. Jednak zamiłowaniem do wojskowości zaraził syna. Alfred miał 15 lat, gdy wstąpił do szkoły kadetów w Brnie. Po jej ukończeniu służył m.in. w 9. pułku piechoty w Stryju. Zdolny i błyskotliwy Redl szybko zyskiwał uznanie przełożonych, czego efektem były kolejne awanse. Po kursie w elitarnej Szkole Wojennej w Wiedniu został przydzielony do służby w Sztabie Generalnym, gdzie dostrzeżono w nim talent do pracy kontrwywiadowczej, mianując w 1905 r. młodego oficera zastępcą szefa Biura Ewidencyjnego, czyli komórki zajmującej się faktycznie kontrwywiadem wojskowym.

d2o7n9c

Redl zasłynął wprowadzaniem innowacyjnych form inwigilacji - obrazy wiszące w jego wiedeńskim gabinecie były wyposażone w ukryte aparaty fotograficzne, a gości częstowano papierosami pokrytymi specjalnym proszkiem umożliwiającym późniejszą identyfikację linii papilarnych. Pokrywano nim także pudełka zapałek czy dokumenty, celowo umieszczane na widocznym miejscu, mające kusić osoby zostawiane same w pomieszczeniu. W maju 1912 r. Redl otrzymał awans na pułkownika, a kilka miesięcy później został mianowany szefem sztabu 8. Korpusu w Pradze. W powszechnej opinii uchodził za idealnego kandydata na przyszłego głównodowodzącego cesarską armią lub ministra wojny. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że od kilku lat oficer prowadził podwójną grę i dostarczał cenne informacje Rosjanom.

Szpieg w twierdzy

Na stronę wroga przeszedł prawdopodobnie w 1902 lub 1903 roku. Dla rosyjskich służb zwerbowanie Redla okazało się dość łatwym zadaniem, szczególnie, gdy agenci odkryli jego homoseksualne skłonności. Jeden ze szpiegów wykonał zdjęcia uwieczniające gorące sceny z udziałem pułkownika i młodego mężczyzny. Niedługo później oficer otrzymał ofertę współpracy. Jej odrzucenie miało skutkować upublicznieniem fotografii, co na początku XX wieku oznaczałoby wielki skandal, koniec wojskowej kariery Redla i towarzyski ostracyzm. Rosjanie mieli jeszcze jedną silną kartę przetargową - byli gotowi sowicie wynagradzać pułkownika, który bardzo lubił wystawne i luksusowe życie. Redl otrzymał pseudonim "Opernball-13" i pierwsze zadanie, czyli zdobycie planów dwóch wschodnich bastionów twierdzy Przemyśl, fortów: I Salis Soglio i XIV Hurko.

Przemyśl był wówczas jednym z najważniejszych punktów na wojskowej mapie monarchii Franciszka Józefa, kluczowym dla panowania nad wschodnią Galicją, ochrony Bukowiny i dróg prowadzących na Węgry. Przez niemal 40 lat miasto opasano dwoma pasami fortyfikacji, na rozbudowę których cesarz przeznaczył w 1881 r zawrotną sumę 5,5 mln złotych reńskich. Do umocnienia Przemyśla zatrudniono najlepszych specjalistów. Budowniczym jednego z fortów, który bardzo interesował Rosjan, był szwajcarski generał Daniel Salis Soglio, wybitny specjalista od umocnień górskich. Blisko pół tysiąca stacjonujących tam żołnierzy miało świetne, jak na owe czasy, warunki - fort wyposażono w gazowe oświetlenie, a pomieszczenia ogrzewano piecami węglowymi. Redl przekazał dokładne plany twierdzy swoim mocodawcom z Moskwy. Wkrótce otrzymał kolejne zadania.

(fot. East News)

d2o7n9c

Luksusowe życie zdrajcy

Do dziś nie poznaliśmy pełnej skali zdrady Alfreda Redla. Wiadomo, że przez niemal dziesięć lat jego szpiegowskiej działalności Rosjanie zdobyli nie tylko plany przemyskiej twierdzy, ale także koncepcję austriackiej inwazji na Serbię (przekazaną później Serbom, dzięki czemu byli dobrze przygotowani na atak) czy dyslokacji wojsk austro-węgierskich. Jakby tego było mało, Redl dostarczał też dowództwu w Wiedniu sfałszowane raporty z danymi dotyczącymi liczebności armii rosyjskiej, co miało przyczynić się do klęsk cesarskich wojsk w pierwszych tygodniach I wojny światowej. Pułkownik był świetnie wynagradzany przez Moskwę. Jak się później okazało, jego faktyczne roczne dochody przekraczały budżet Biura Ewidencyjnego. Mógł sobie pozwolić na wystawne życie. Jeździł luksusowym Daimlerem-Benzem (auto kosztowało ok. 18 tys. koron, gdy tymczasem Redl zarabiał oficjalnie zaledwie 9 tys. koron rocznie), bywał w najdroższych lokalach i kurortach, miał nawet kilka koni wyścigowych. Co ciekawe, nie wzbudzało to podejrzeń
przełożonych, którzy wierzyli w opowieść oficera o odziedziczonym pokaźnym spadku. Redl utrzymywał też kobietę, odgrywającą rolę kochanki. Jednak w rzeczywistości romansował w licznymi mężczyznami. W 1908 r. związał się z młodszym o 26 lat, osiemnastoletnim Stefanem Horinką, któremu pomógł w karierze wojskowej, załatwiając przyjęcie do wiedeńskiej szkoły kadetów, a potem przydział do 7. Pułku Ułanów. Według oficjalnej wersji partner był jego krewnym.

Zgubione etui

Alfred Redl wpadł przypadkowo. Wiosną 1913 r. wiedeńska poczta główna otrzymała dwa listy nadane z Prus Wschodnich. Ich odbiorca musiał posłużyć się hasłem "Oprenball-13". Przesyłka zaintrygowała austriackie służby, których agenci mieli obowiązek przeglądania korespondencji. Po otwarciu listów okazało się, że zawierają blisko 15 tys. koron. Przez kilka tygodni nikt się po nie nie zgłosił. Dopiero 24 maja przesyłkę odebrał mężczyzna, który chwilę potem wskoczył do taksówki i uciekł czekającym agentom. Jednemu z nich udało się zapamiętać numer samochodu. Gdy zlokalizowano auto, kierowca poinformował, że pasażer zostawił pokrowiec od scyzoryka. Właściciel zguby podobno mieszkał w hotelu Klomster. Etui przekazano portierowi, który miał demonstrować je gościom i szukać właściciela. Okazał się nim Redl. Pułkownik poznał jednego z agentów i domyślił się, że został zdemaskowany. Przerażony próbował pozbyć się kompromitujących go dokumentów, drąc je i wyrzucając przez okno. Jednak szczątki listów odnaleźli agenci,
potwierdzając grafologicznie, że Redl był długo poszukiwanym rosyjskim szpiegiem. 25 maja 1913 r., o drugiej nad ranem, pułkownik popełnił samobójstwo. Sztab austriacki próbował ukryć przed opinią publiczną kompromitującą monarchię aferę. Jednak już trzy dni później, na łamach praskiego dziennika "Bohemia", ukazała się informacja o śmierci Redla. Sprawa przez długi czas nie schodziła z czołówek gazet w całej Europie.

Historia "tęczowego pułkownika" jeszcze długo inspirowała twórców. John Osborne napisał na jej kanwie głośny dramat "A Patriot for Me", natomiast István Szabó nakręcił w 1985 r. słynny film "Pułkownik Redl", z genialną rolą Klausa Marii Brandauera.

d2o7n9c

Rafał Natorski

Korzystałem z artykułu Piotra Szlanty "Afera pułkownika Redla", który ukazał się w magazynie "Mówią Wieki"

d2o7n9c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2o7n9c