Trwa ładowanie...
15-09-2015 11:26

U Burych Misiów zamieszkają Syryjczycy

U Burych Misiów zamieszkają SyryjczycyŹródło: A.Kostuch
dr0hpq3
dr0hpq3

Osada Burych Misiów to dom dla osób niepełnosprawnych, nazywanych Burymi Misiami, oraz ich opiekunów, tzw. Burych Niedźwiedzi. W tym miejscu nie ma podziału na chorych i zdrowych. Są za to przyjaciele, którzy mieszkają pod jednym dachem.

Osada znajduje się w małej kaszubskiej wsi Wętfie, położonej niedaleko Kościerzyny. Pomysłodawcą i założycielem tego niezwykłego miejsca, w którym schronienie znajdują ludzie niemal z całej Polski, a wkrótce nawet z zagranicy, jest ksiądz Czesław Marchewicz, znany tu przez wszystkich jako Kuba.

- Życie w takiej wspólnocie, jak ta w Osadzie Burych Misiów, przynosi osobom zranionym, często bardzo głęboko, pomoc w dawaniu sobie rady z samym sobą. Po wielu latach wspólnego życia nie odróżniamy już, kto jest podopiecznym, a kto opiekunem - mówi w rozmowie z WP ksiądz Kuba Marchewicz. - Niedawno na spotkaniu mówiłem, że kiedy zaczynaliśmy tutaj hodować krowy i przygotowywaliśmy się do produkcji serów, to ja uczyłem Anię, Pawła czy Adama, jak to robić. Nie mieli o tym zielonego pojęcia. Dzisiaj wiedzą więcej ode mnie

Wszystko zaczęło się od obozu...

Ponad trzydzieści lat temu kleryk Kuba, pochodzący z Kościerzyny i studiujący na południu Polski, wracając z górskich wakacji zawędrował do Sułkowic, miejscowości znajdującej się nieopodal Krakowa, w której odbywały się kolonie osób niepełnosprawnych. Poznanych tam podopiecznych zabrał w 1984 r. na rodzinne Kaszuby, na pierwszy trzytygodniowy obóz. Przedsięwzięciu potrzebna była nazwa. Ksiądz Kuba, który w tym czasie miał pseudonim Bury Niedźwiedź, postanowił, że obóz będzie nosił nazwę Burego Misia. Od tego czasu wszyscy podopieczni nazywani są właśnie Burymi Misiami, a ich pełnosprawni przyjaciele to Bure Niedźwiedzie.

dr0hpq3

Zdarzenie, które było podwaliną założenia osady, miało miejsce dwa lata później. Kuba wraz z przyjaciółmi tradycyjnie obozował nad jeziorem Dobrogoszcz. W pewnym momencie część podopiecznych opuściła obóz i uciekła do znajdującego się nieopodal gospodarstwa. Na miejscu zrobili spore zamieszanie - wypuścili świnie, kury, krowy. Opiekunom udało się ich w porę zatrzymać i wrócili do namiotu. Wieczorem ksiądz pojechał przeprosić właścicieli. Podczas rozmowy wyszło na jaw, że już niedługo zamierzają sprzedać majątek. Cena: 3 mln zł (kwota sprzed denominacji, obecnie wyniosłaby 300 tys. zł). Ksiądz Kuba uznał to za znak. Umówił się z właścicielami, że jeśli uda mu się zebrać pieniądze, pierwszą ratę w wysokości miliona złotych zapłaci do końca roku.

Z pomocą przyszedł nieznajomy poznany po jednej z mszy świętych. Mężczyzna podszedł do księdza i zapytał, czy nie zna organizacji lub osoby potrzebującej, której mógłby przekazać pieniądze. Przyjechał bowiem ze Stanów Zjednoczonych i po namowach ojca część środków finansowych chciałby przeznaczyć na dobry cel. Był to rok 1986, więc Kościół w tamtym czasie cieszył się większym zaufaniem społecznym niż obecnie. Kapłan odparł, że dobrze trafił i opowiedział o planie stworzenia osady. Mężczyzna przekazał mu dolary. Po wymianie u cinkciarza Kubie udało się otrzymać milion złotych. Miejsce było gotowe do zamieszkania w 1992 roku.

Miejsce cudów?

Osada od ponad 20 lat nieustannie się rozwija. Mimo że pieniędzy nie ma za dużo, jest ona w głównej mierze samowystarczalna. Wytwarzane tam produkty pokrywają zapotrzebowanie na jedzenie w taki sposób, że szacowany koszt wykarmienia jednej osoby to niecała złotówka dziennie. Osada i jej mieszkańcy produkują bowiem sery w serowarni, hodują krowy oraz uprawiają warzywa i owoce. Miejsce to ma nawet własną winiarnię.

Jak w rozmowie z nami podkreśla ksiądz Kuba, nie chodzi o posiadanie wielkich pieniędzy, bo to rodzi pokusę, by je przywłaszczyć, ale o to, aby dobrze żyć i spełniać marzenia. Bure Misie to bowiem nieprawdopodobnie wolni ludzie, którzy uwierzyli w siebie, a teraz nie ograniczają się i żyją po swojemu - podróżują zagranicę, jeżdżą na mecze. Przestali się wstydzić tego, kim są.

Jedną z takich osób jest Paweł, który w osadzie mieszka już ponad 10 lat. Nie lubi długo spać i dlatego codziennie wstaje bardzo wcześnie. Opiekuje się krowami, a codzienna praca sprawia mu przyjemność. Na wakacje jedzie do Boliwii, wraz z czterema innymi osobami. Po raz pierwszy poleci samolotem. Już nie może się doczekać: - Będę leciał samolotem! To spełnienie marzeń. Bardzo się z tego cieszę - mówi uradowany.

dr0hpq3

Paweł niedawno wprowadził się do nowo wybudowanego budynku: - Mam wspaniały dom. Nowy, kolorowy. Duży, piękny dom. Dobrze się tam mieszka.

Budynek powstał bez właściwie wcześniej zabezpieczonych środków finansowych. Dzięki wsparciu przyjaciół, udało się go wybudować od podstaw i to w ciągu zaledwie czterech miesięcy. - To nie jest tak, że kiedy budowaliśmy dom warty ponad milion złotych, mieliśmy odłożone pieniądze. Mimo to zaczęliśmy to robić, przekazując światu informację o tym, że musimy go wybudować i nie możemy czekać, aż ktoś zrobi to za nas w przyszłości. Nie mieliśmy alternatywy. Myślę, że ten dom jest porządnie zrobiony, zbudowany, dobrze wykończony, w średnim standardzie. Wszystko za sprawą tego, że jakaś grupa ludzi wokół nas uwierzyła, że to nie jest możliwe, tylko konieczne, że trzeba to zrobić - dodaje ksiądz Kuba Marchewicz.

Kapłan wybudowanie nowego domu przyrównuje do obecnej sytuacji z uchodźcami: - Specyfika intencji, która kieruje człowiekiem, jest taka, że albo jest ona pełna ufności, zaufania, albo zaczyna się kombinować i układać się z losem. Nie powinniśmy rozmawiać o tym, czy nas stać czy nie. Powinniśmy myśleć o tym, że teraz, w tej chwili musimy przyjąć ich do domu. Zresztą my na Osadzie Burego Misia jesteśmy przygotowani. W tej chwili rozpoczęliśmy procedurę przyjęcia dwóch syryjskich rodzin. Nasi przyjaciele wokół osady się w to włączają - zaczynają zbierać pieniądze na wykupienie czy wynajęcie mieszkań dla uchodźców. Dlaczego? Dlatego, że uczy nas tego przyjaźń. Taka prosta, zwyczajna, która rozkłada się na godziny, dni, tygodnie. Przyjaźń, która nie pozwala spekulować, kalkulować, liczyć, tylko zobowiązuje do tego, żebyśmy postępowali tak, jak sobie obiecaliśmy - podkreśla Kuba Marchewicz.

dr0hpq3

Jak wygląda codzienne życie w osadzie?

Bure Misie i Niedźwiedzie są sami odpowiedzialni za dzień pracy. Na etacie pracuje tutaj 26 osób - głównie są to ci, których najbliżsi w porę nie zadbali o oświadczenie o niepełnosprawności. Jak się dowiedzieliśmy od księdza Kuby, fundusz płac pochłania rocznie prawie 500 tys. zł. Praca ta jednak przypomina bardziej życie rodzinne - nie ma bowiem sztywnych wytycznych pracowniczych.

- Codziennie podczas porannej kawy ustalamy, co będziemy robić. Później jemy śniadanie i każdy udaje się do swojej pracy. Dla przykładu, część osób zajmuje się produkcją serów, inni opiekują się ogrodem. Tej pracy zawsze jest sporo, więc generalnie wszyscy znajdują zajęcie. Pracujemy do godziny 16, a potem wspólnie się relaksujemy, odpoczywamy - mówi Agata Jadczyk, opiekunka. Dziewczyna od 4 lat mieszka w osadzie, do której przeprowadziła się z Bytomia.

Ze Śląska do serca Kaszub przeprowadził się także Wojtek - mężczyzna poruszający się na wózku, który wymaga stałej opieki. W osadzie pojawił się 5 lat temu. Zanim tu trafił, po śmierci rodziców mieszkał u krewnych. - Ciocia od razu mi powiedziała, że będzie mogła się mną zaopiekować tak długo, jak długo kuzyni będą w domu - wspomina. W międzyczasie mężczyzna wstąpił do Wspólnoty Burego Misia w Bytomiu. Nadszedł czas, że kuzyni dorośli i wyprowadzili się z domu. Wojtek zamieszkał więc w osadzie.

dr0hpq3

Codzienne życie tu to nietypowa ścieżka rehabilitacji, ale jest ona niezwykle skuteczna. - Nie można prowadzić terapii przez miłość, to miłość jest terapią. Miłość jest takim lekiem, wyzwoleniem, takim uczuciem, które zawsze mobilizuje kilka stron. One staną się wartościowe w budowaniu nowego świata. Wielu przyjaciół ma za sobą głęboko traumatyczne przeżycia. Jedni mieli wspaniałych, kochających rodziców, a inni ich nie mieli. Na naszych oczach, być może trochę z naszą pomocą, sami uwalniają się od tych traum. Krok za krokiem ich wysiłki sprawiają, że się zmieniają - podkreśla ksiądz Kuba.

Tak jak Joanna, która mieszka w Misiaku. Tak nazywa kolorowy parterowy budynek. W osadzie zajmuje się produkcją serów i opiekuje się kurami. W wolnych chwilach interesuje się kwiatami i czyta książki. Niedawno była w szpitalu. Jej wyniki poprawiły się jednak na tyle, że mogła wrócić do domu.

W osadzie mieszka także siostra Asi, Krystyna. Na Kaszuby przeprowadziła się z Poznania. Mieszka tu 6 lat - od czasu śmierci mamy. Lubi zwierzęta, a zwłaszcza cielaczki, które wieczorem karmi owsem. W ciągu dnia natomiast produkuje sery. - Lubię robić sery, bo to mnie uspakaja i wtedy nie krzyczę - mówi.

Wyrobami z kaszubskiej serowarni mogą się zajadać nie tylko osadnicy. Każdy zainteresowany może je bowiem kupić w sklepie przy osadzie lub przez internet.

dr0hpq3

- Można tu znaleźć owoce naszej pracy. Są to najróżniejsze przetwory owocowe, warzywne, soki, sałatki, zioła z zielnika. Naszą specjalnością są sery żółte i śniadaniowe oraz tzw. "frisztikowe" ze słonecznikiem, ziołami lub suszonymi pomidorami - mówi Ewa Jadczyk, opiekunka.

Wśród Burych Misiów można znaleźć także nietypowych kolekcjonerów. Olek to fan modeli samochodów straży pożarnej i policji, którymi steruje tak długo, aż wyczerpią się baterie. Zbiera także figurki aniołów, które świecą, śpiewają, a nawet tańczą. Dlaczego je zbiera? Bo przypominają mu ludzi.

Osada a otoczenie

Osada istnieje już ponad 20 lat. W tym czasie dwójka podopiecznych połączyła się w parę i wraz z córeczką żyją w tym miejscu. Jednak wciąż przybywają nowi podopieczni. W osadzie jest już przygotowanie miejsce dla syryjskiej rodziny. Póki co mieszka i żyje tam 43 przyjaciół, a w październiku liczba ta wzrośnie do 48. Jak zaznacza ksiądz Kuba, w momencie, w którym do tego dojdzie, osada nie będzie przyjmować już nowych osób - jej głównym założeniem jest bowiem, żeby była rodziną.

dr0hpq3

Ksiądz Kuba nie chce jednak opuścić przyjaciół w potrzebie i dlatego już planuje, że wybuduje drugą Osadę Burego Misia. Powstanie prawdopodobnie na tyle daleko od obecnej, aby nie spotykać się na co dzień, a jednocześnie na tyle blisko, żeby utrzymać więzi z sąsiadami.

Warto dodać, że Wspólnota Burego Misia skupia w całej Polsce blisko pół tysiąca osób niepełnosprawnych, ich rodziny i przyjaciół. Ośrodki znajdują się w Krakowie, Bytomiu i Poznaniu.

dr0hpq3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dr0hpq3