Trwa ładowanie...
10-04-2015 13:54

Usuwają więźniom organy i wykorzystują je do transplantacji

Usuwają więźniom organy i wykorzystują je do transplantacjiŹródło: AFP
d4f0lrx
d4f0lrx

Chiny znajdują się w światowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę dokonywanych transplantacji. Nie jest to jednak zasługa wysokiego poziomu świadomości społecznej. To efekt praktyk, które budzą coraz większe oburzenie na Zachodzie. Organizacje zajmujące się prawami człowieka alarmują, że w kraju tym wciąż na porządku dziennym są sytuacje, gdy narządy pobierane są od więźniów.

Szacuje się, że każdego roku w Chinach okalecza się ok. 11 tysięcy osób, które zostały pozbawione wolności. Są to często więźniowie, których osadzono w zakładach karnych ze względów politycznych. Trafiają oni do szpitali, gdzie wycinane są im nerki czy fragmenty wątroby. Przedmiotem zainteresowania stają się nawet elementy gałki ocznej – usuwane są im np. rogówki. Co może budzić grozę, zabiegi te wykonywane są bardzo często bez znieczulenia. Te niehumanitarne praktyki pozwoliły na osiągniecie Chinom drugiego miejsca pod względem wskaźnika dokonywanych transplantacji. Gdyby nie ten proceder, tak wysoka pozycja nie byłaby możliwa. Jeśli bowiem spojrzymy na listę osób, które oficjalnie zostały zarejestrowane w Państwie Środka jako potencjalni dawcy, to okaże się, że widnieje na niej zaledwie 37 nazwisk.

Zrealizowany niedawno dokument „Human Harvest: China's Organ Trafficking” kanadyjskiego filmowca Leona Lee, ujawnia kulisy śledztwa, które prowadzone było przez osiem lat. Pojawiają się w nim szokujące relacje osób zaangażowanych w ten proceder. Dochodzenie ujawniło, że wielu ludzi, od których pobierane są organy, zostaje potem pozostawionych na pastwę losu. Niektórzy z nich jeszcze żyją, gdy po pobraniu narządów umieszczani są potajemnie w szpitalnych spalarniach.

Studenci medycyny przyznają, że na porządku dziennym były sytuacje, gdy narządy pobierali od pacjentów jeszcze przed ich zgonem. Jeden z nich przyznał, że brał udział w zabiegu, podczas którego wycięto pacjentowi wątrobę oraz dwie nerki. Cała procedura trwała zaledwie 30 minut. W materiale pojawiły się też relacje żony chirurga. Pracująca również w służbie zdrowia kobieta przyznała, że jej mąż usunął rogówki pochodzące od 2 tysięcy żyjących pacjentów.

d4f0lrx

Wśród najliczniej reprezentowanych ofiar skandalicznych procedur znajdują się osoby praktykujące Falun Gong (technika doskonalenia umysłu i ciała). Chińskie władze już dawno uznały, że ich działalność ma charakter religijny i uznały praktykujących za członków sekty. W 1999 r. aktywność tej licznej grupy (szacuje się, że w Chinach ćwiczyć mogło nawet 100 milionów ludzi) została zdelegalizowana. Złamanie tego zakazu zagrożone jest obecnie karą wieloletniego więzienia bądź obozem pracy.

Chiny próbują się bronić

Żadnych wątpliwości co do prawdziwości informacji, które zostały zaprezentowane w dokumencie wyprodukowanym dla australijskiej stacji Dataline, nie ma David Matas. Prawnik, który zajmuje się problemem łamania praw człowieka, tłumaczy, że praktyki będące w Chinach na porządku dziennym, doskonale tłumaczą krótki czas oczekiwania na przeszczep w Państwie Środka.

- Wszędzie na świecie trwa to miesiące albo lata. Jeśli rezerwujesz przeszczep z wyprzedzeniem, np. przeszczep serca, i udajesz się do Chin, możesz liczyć, że zabieg odbędzie się w ciągu kilku dni – wyjaśnia David Matas.

Chińskie władze zdecydowanie zaprzeczają jednak pojawiającym się oskarżeniom. Jiefu Huang z chińskiego resortu zdrowia tłumaczy, że większość organów pochodzi od skazańców, na których ciążył wyrok śmierci. Co ciekawe, Chiny już dawno zapewniały, że praktyka polegająca na pobieraniu organów od takich więźniów zostanie zaniechana. Jeszcze w 2012 r. władze obiecywały, że wprowadzony zostanie system zarządzania przeszczepami. Tymczasem według obrońców praw człowieka, w Chinach czas życia skazanych na śmierć nie jest zbyt długi po ogłoszeniu wyroku. Aktywiści twierdzą, że w praktyce uzależniony jest od tego, jak duże będzie zapotrzebowanie na narządy skazańców.

d4f0lrx

Działający w Chinach rynek handlu organami jest szczególnie łakomym kąskiem dla bogatych zagranicznych pacjentów, którzy zamiast czekać na przeszczep w swoim kraju, mogą liczyć na błyskawiczną transplantację w Państwie Środka. Oczywiście za odpowiednią stawkę, która jednak dla wielu potrzebujących przybyszów z Zachodu nie stanowi problemu. Zdaniem ekspertów, rynek ten warty jest w Chinach miliardy dolarów.

RC/dm,facet.wp.pl

Polecamy również:

d4f0lrx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4f0lrx