Trwa ładowanie...

Skandal: Pociski nuklearne w rękach niedouczonych narkomanów?

Skandal: Pociski nuklearne w rękach niedouczonych narkomanów?Źródło: 123RF
d3cp5ix
d3cp5ix

Jak podaje agencja AP, w wyniku być może największego skandalu w historii Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, 34 oficerom startowym strategicznych wojsk rakietowych USA odebrano uprawnienia za ściąganie na egzaminach. Wobec trzech innych toczy się śledztwo w sprawie używania narkotyków.

Rakietowe pociski balistyczne międzykontynentalnego zasięgu to broń zasłużenie budząca trwogę. Dla przykładu, stosowane przez Amerykanów pociski LGM-30G Minuteman III (mają ich 450) są w stanie przenieść 3 niezależnie wycelowane głowice termojądrowe o mocy od 300 do 475 kiloton (dla porównania, "Little Boy", bomba zrzucona na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku, miała moc wybuchu ok. 16 kiloton) każda na odległość 13 000 kilometrów, a następnie "ulokować" je na terenie wroga, z dokładnością do 120 metrów. Nietrudno sobie zatem wyobrazić do czego zdolny byłby choć 1 z tych 450 pocisków. Wydawać by się zatem mogło, że do obsługi tej straszliwej broni zagłady oddelegowano tylko najlepszych i najbardziej kompetentnych żołnierzy. Okazuje się jednak, że jest wprost przeciwnie. Kadra budzi spore zastrzeżenia.

Źli chłopcy

Jak podaje "Washington Post", 34 oficerów startowych zamieszanych było w proceder ściągania w czasie okresowych egzaminów badających ich kompetencje z zakresu obsługi rakiet. Żołnierze oszukiwali, przesyłając między sobą sms-y z odpowiedziami na pytania testowe. Uprawnienia zawieszono zarówno tym, którzy oszustwa się dopuszczali, jak i tym, którzy o sprawie wiedzieli, jednak nie zgłosili jej zwierzchnictwu. Doniesienia te wzbudziły kontrowersje wśród komentatorów i internautów, którzy zaczęli zastanawiać się, czy globalne bezpieczeństwo nie jest aby zagrożone - w rękach osób niekompetentnych. W reakcji na co, szef sztabu amerykańskich sił powietrznych, generał Mark Welsh, szybko zabrał głos, uspokajając: - Te wydarzenia nie narażają naszego arsenału nuklearnego na niebezpieczeństwo.

Ta afera połączona jest z inną, sprawa bowiem wyszła na jaw, jak donosi "Fox News", podczas kontroli narkotykowej oficerów Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.

d3cp5ix

Okazało się, że 11 z nich ma we krwi ślady narkotyków, natomiast trójka spośród "parszywej jedenastki" to oficerzy startowi: dwóch z bazy w Malstrom (Montana) oraz jeden z F.E. Warren (Wyoming). Co ciekawe, Siły Powietrzne obecnie nie mają dobrego PR-u, a to z tego powodu, że skandali, jak te opisane powyżej, wypłynęło ostatnio na światło dzienne znacznie więcej.

Głęboko niepokojące informacje

Serwis msn.com, powołując się na AP, pisze m.in. o celowym łamaniu zasad bezpieczeństwa przez oficerów, zaburzeniach w treningach, czy nawet wypaleniu zawodowym i towarzyszącym mu spadku motywacji do pracy większości operatorów rakiet. Całość maluje doprawdy niepokojący obrazek US Air Force. Nic dziwnego, że sekretarz ds. lotnictwa w Pentagonie, Deborah Lee James, która we środę nagłośniła aferę narkotykową i skandal z oszustwami na egzaminach, grzmiała, że jest to "zachowanie całkowicie niedopuszczalne", natomiast amerykański sekretarz obrony, Chuck Hagel, uznał te informacje za "głęboko niepokojące" i podkreślił, że domaga się zdecydowanych działań, by sytuację uzdrowić.

O tym, jak Siły Powietrzne planują podwyższyć morale swoich żołnierzy, póki co, nie wiadomo nic - najprawdopodobniej propozycje remediów podane zostaną do wiadomości publicznej już wkrótce. Tymczasem, 200 oficerów startowych czeka na powtórkę testów kompetencji i, zapewne, na jeszcze częstsze i bardziej niespodziewane kontrole pod kątem badania obecności narkotyków...

d3cp5ix
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3cp5ix