Trwa ładowanie...
23-02-2009 09:21

Czy jesteś przestępcą internetowym?

Czy jesteś przestępcą internetowym?Źródło: sxc.com
d2kgfxx
d2kgfxx

Wbrew pozorom popełnienie przestępstwa w Internecie nie jest wcale takie trudne. Nie chodzi nam bynajmniej o hacking, „włamy” w celu pozyskania lub zniszczenia informacji, czy oszustwa internetowe – np. na aukcjach, nielegalne pozyskiwanie programów komputerowych.

Całkiem bezwiednie można stać się narzędziem w rękach tzw. zorganizowanej przestępczości, piorącej pieniądze lub prowadzącej zakrojoną na szeroką skalę działalność przemytniczą.

Kilka miesięcy temu przez portale przewinęła się lakoniczna informacja, że gdzieś na Dolnym Śląsku, bodaj w Legnicy, namierzono studenta, który w takich właśnie działaniach brał udział. Na jego konto wpływały pokaźne sumy, które z niego wyciągał a następnie przekazywał dalej. I to nie przelewem, ale za pośrednictwem Western Union. Nie był przy tym świadomy tego, że jest to działalność nielegalna i mocno przestępcza. Poza portalami nikt się sprawą nie zainteresował, a szkoda, bo mało kto wie, czym to grozi.

Wystarczy bowiem odpowiedzieć na maila (po polsku!), proponującego dobrze płatną mało kłopotliwą "pracę" przez kilka godzin dziennie na rzecz bliżej nieokreślonej firmy. Która to firma, i owszem, ma swoją stronę WWW, ale z informacji na niej zawartych niewiele w sumie wynika. Podkreślana jest za to wielokrotnie legalność prowadzonej przez nią działalności i ogólnoświatowy zasięg.

Dalsza korespondencja z firmą spod ciemnej gwiazdy prowadzona jest już po angielsku. W odpowiedzi na zgłoszenie chęci współpracy dostaje się formularz do wypełnienia, w którym podać należy podstawowe dane, telefon i numer konta. Jeśli się to zrobi, to w kilka dni później telefon dzwoni i przeprowadzana jest rozmowa "weryfikacyjna". Rozmówca biegle włada angielskim, akcent jednakże z dużą pewnością nie jest rodem z Wysp Brytyjskich. I tu zaczynają się schody.

d2kgfxx

W skrzynce mailowej ląduje bowiem kolejny mail. Tym razem ze szczegółowymi informacjami i instrukcjami. Na konto w najbliższych dniach ma trafić taka to a taka kwota, z której należy sobie potrącić kilka lub kilkanaście procent. Resztę należy puścić via Western Union pod podane adresy w... Rosji. Z tym, że w przedmiocie przekazu należy wpisać "pomoc humanitarną" lub "medyczną". W żadnym wypadku nie może to być informacja zgodna z prawdą, to znaczy, że jest się tylko przekaźnikiem, a pieniądze faktycznie pochodzą od firmy spod ciemnej gwiazdy. Pieniądze należy z konta pobrać i w czasie nie dłuższym niż 48 godzin puścić pod wskazane adresy.

Od dnia hipotetycznego przelewu na konto (żeby było weselej wcale nie z zagranicy, ale z Polski) do skrzynki trafiają maile z coraz bardziej natarczywymi pytaniami, czy pieniądze już doszły. Nadawca nakłania nawet do udania się do banku i dopytania się, czy kasa już jest. Z tym, że wcale nie musi się to skończyć tak, jak w przypadku namierzonego na Dolnym Śląsku studenta, bo w miejsce pieniędzy na koncie można mieć mało ciekawych gości. Gości, którzy pokazują legitymację, przeprowadzają przesłuchanie w charakterze świadka, a następnie kasują sprzęt w postaci komputera i telefonu komórkowego. Jeśli to właśnie na niego dzwonił tajemniczy przedstawiciel równie tajemniczej firmy.

Sprzęt oczywiście wróci, ale po zbadaniu przez biegłego eksperta, a to może potrwać. Co najmniej kilka miesięcy. Przy czym jeśli ekspert wykryje lewe oprogramowanie, to można się spodziewać postawienia zarzutu kradzieży własności intelektualnej. Jak więc jasno widać – bardzo łatwo można dać się wpuścić w kanał. Kanał, który może się bardzo nieciekawie skończyć. W najlepszym przypadku – jeśli doszło do pobrania i przekazania pieniędzy – wyrokiem w zawieszeniu.

Konfiskata sprzętu jest raczej sprawą pewną, bo kto z nas przypadkiem nie ma lewych programów. Jeśli zaś pieniądze na konto nie trafiły, bo zatrzymał je bank, z którego miały wyjść, to można się najeść strachu i na co najmniej kilka miesięcy pożegnać się ze sprzętem. O ile oczywiście całe oprogramowanie jest legalne.

d2kgfxx

Tak czy inaczej – spory kłopot. Warto jednak wiedzieć, że jeśli się jednak zlekceważy możliwe konsekwencje i spróbuje podjąć współpracę z taką firmą spod ciemnej gwiazdy, to wywiązanie się z przekazania pieniędzy w ciągu 48 godzin jest praktycznie niemożliwe. Banki wymagają bowiem zawiadomienia o chęci podjęcia z konta większych kwot na co najmniej dwa dni robocze przedtem. A jak tu zawiadamiać bank, że się chce podjąć z niego na przykład 40 000 zł, skoro jest na nim debet? Spodziewać się można, że niewykonanie w terminie "pracy" na rzecz firmy spod ciemnej gwiazdy może zaowocować konsekwencjami. W postaci wizyty nie popartej legitymacją służbową, ale argumentem siłowym.

Nawet jeśli uniknie się tych wszystkich możliwych konsekwencji, to ciągły przepływ przez konto znacznej gotówki zacznie budzić podejrzenia w banku. Wnikliwi bankowi księgowi szybko zaczną podejrzewać nas o bycie pralnią bardzo brudnych pieniędzy. Bank zaś, dbając o swoje dobre imię, przedłoży je nad tajemnicę bankową i z dużą pewnością zawiadomi policję. Czego by nie zrobić i jak nie kombinować, na swoje się nie wyjdzie.

"Praca" dla firmy spod ciemnej gwiazdy polegać też może na odbieraniu i wysyłaniu paczek. Z założenia zawierających sprzęt elektroniczny. A faktycznie... strach się domyślać. Uważacie, że wszystko, co wyżej napisaliśmy to fikcja wyssana z palca? Skądże – przekonał się o tym ów nieszczęsny student z Dolnego Śląska. Można nie wierzyć i spróbować. Konsekwencje poczuje się na własnej skórze.

d2kgfxx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2kgfxx