Kazimierz Żegleń – zakonnik, który wynalazł kamizelkę kuloodporną
05.09.2016 | aktual.: 06.09.2016 15:15
Gdyby amerykański prezydent William McKinley przyjął zaoferowaną przez polskiego emigranta kamizelkę, być może nie zginąłby w przeprowadzonym niedługo później zamachu. Nie tylko on nie docenił nowatorskiego projektu Kazimierza Żeglenia – zakonnika, który dziś uchodzi za jednego z najbardziej kreatywnych polskich wynalazców przełomu XIX i XX wieku.
Urodził się 4 marca 1869 r., w chłopskiej rodzinie z galicyjskiej wsi Kaczanówka położonej niedaleko Tarnopola (dziś znajduje się na terytorium Ukrainy). Nie zachowały się żadne informacje o młodości Kazimierza Żeglenia, wiadomo tylko, że w wieku 18 lat wstąpił do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, potocznie zwanego „zmartwychwstańcami”, które miało siedzibę we lwowskim klasztorze przy ul. Piekarskiej.
Niewykluczone, że młodzieńcem kierowało nie tylko duchowe powołanie, ale również chęć uniknięcia wcielenia do armii austriackiej. Być może tym były też powodowane prośby brata Kazimierza o wysłanie go za granicę. Trzy lata później 21-letni Żegleń na zawsze opuścił rodzinną Galicję i wyruszył w podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał rozpocząć posługę w chicagowskim kościele św. Stanisława Kostki, największej wówczas polskiej parafii w USA, liczącej blisko 40 tys. wiernych.
Młody zakonnik pełnił obowiązki zakrystiana, ale w wolny czas poświęcał przede wszystkim na majsterkowanie, ponieważ uwielbiał wszelkie prace techniczne, przerabianie i wymyślanie nowych urządzeń. W 1893 r. Żegleniem, podobnie jak całą Ameryką, wstrząsnęła informacja o śmierci burmistrza Chicago, Cartera Harrisona, zastrzelonego w swoim biurze przez zamachowca powiązanego z radykalnymi grupami anarchistycznymi, które pod koniec XIX często przeprowadzały zamachy na przedstawicieli władzy. Pomysłowy zakonnik postanowił znaleźć sposób na zapobieżenie takim tragediom w przyszłości.
ZOBACZ TEŻ:
Jedwabny sekret
Oczywiście nie był pierwszym, który wpadł na pomysł kuloodpornej osłony na ciało. Już w czasie wojny secesyjnej żołnierze nosili pancerze ze stalowych płyt, jednak nieprzypadkowo nazywano ich „ludźmi w żelaznych piecykach”, ponieważ konstrukcje uchodziły za wyjątkowo ciężkie, sztywne i niewygodne w noszeniu.
Żegleń początkowo także eksperymentował ze stalą, próbując łączyć ją ze zwierzęcą sierścią, ale ostatecznie wpadł na pomysł, by zastosować materiał raczej niekojarzący się z odpornością na kule, czyli jedwab, który jest jednak jednym z najbardziej naturalnych włókien.
W kwietniu 1896 r. polski wynalazca złożył aplikację patentową, a rok później uzyskał dwa patenty na tkaninę chroniącą przed kulami, wystrzeliwanymi nie tylko z rewolwerów, ale również małokalibrowych strzelb. Składała się ona z kilku warstw. Zewnętrzną stanowiło gęsto tkane płótno lniane, kolejną – sierść zwierzęca (najlepiej sprawdzała się wełna kozy angorskiej), a pod nią znajdowała się wielowarstwowa tkanina jedwabna, której wyjątkowość polegała na tym, że nici w każdej kolejnej warstwie biegły ukośnie do ułożonych poniżej. Impregnowano je substancją o nieznanym składzie, ponieważ Żegleń nie chciał go zdradzić nawet we wniosku patentowym. Materiał mający chronić przed postrzałem ze strzelby był dodatkowo wzmacniany grubą warstwą prasowanego filcu.
ZOBACZ TEŻ:
"Strzelano do mnie, wyszedłem bez szwanku"
16 marca 1897 r. w Chicago odbyła się pierwsza publiczna próba wynalazku Polaka. Kilku policjantów przez godzinę ostrzeliwało rozciągnięte na deskach płachty materiału Żeglenia. Tylko jedna kula przebiła tkaninę, pozostawiając niewielkie wgłębienie w drewnie. Entuzjazm trochę ostudził kolejny eksperyment, przeprowadzony na zwłokach kobiety, na które nałożono kamizelkę. Pociski lekko ją zdeformowały, łamiąc nieboszczce żebra.
Żegleń wciąż jednak udoskonalał konstrukcję, a w lipcu 1897 r. postanowił sam poddać się próbie. „(…) Wziąłem osobiście pancerz na siebie i strzelano do mnie, wyszedłem bez szwanku” – pisał w liście do ojca Pawła Smolikowskiego, generała zakonu „zmartwychwstańców”.
ZOBACZ TEŻ:
Duet (prawie) idealny
Pod koniec 1897 r. Żegleń wyjechał do Europy, ponieważ liczył, że na Starym Kontynencie szybciej znajdzie potencjalnych odbiorców wynalazku. Przeprowadzane w USA testy kamizelki bacznie obserwował bowiem m.in. angielski konsul, który zasugerował pomysłowemu zakonnikowi, iż „to Anglia najprędzej nabędzie ten wynalazek, bo „ma wojnę w Indyach i wkrótce się spodziewa mieć w Afryce” – jak pisał w jednym z listów ojciec Kazimierz.
Żegleń zdawał też sobie sprawę z tego, że kluczem do sukcesu jego pancerza jest seryjna produkcja kuloodpornej tkaniny, a do tego potrzeba było odpowiednich maszyn.
Na początku 1898 r. spotkał się w Wiedniu z Janem Szczepanikiem, pochodzącym z Tarnowa genialnym wynalazcą (sam Mark Twain nazwał go w jednym z artykułów „austriackim Edisonem”), autorem wielu odkryć nie tylko z dziedziny włókiennictwa, ponieważ wymyślił również m.in. urządzenie do przesyłania na odległość ruchomego kolorowego obrazu wraz z dźwiękiem, czyli protoplastę dzisiejszej telewizji.
Żegleń i Szczepanik podpisali umowę o współpracy. Na zlecenie drugiego z nich dr Niclas Reiser, dyrektor słynnej szkoły tkackiej w Akwizgranie, wykonał specjalne krosno do wyrobu kuloodpornej tkaniny, a już jesienią 1898 r. utkano na tej maszynie pierwsze kamizelki.
ZOBACZ TEŻ:
Kłótnia wynalazców
Dzięki zastosowaniu wymyślonej przez Szczepanika techniki tkackiej materiał okazał się jeszcze bardziej wytrzymały. Jednak niedługo później drogi obu mężczyzn rozeszły się: Żegleń wrócił do Stanów Zjednoczonych, a Szczepanik zaczął upowszechniać kuloodporną tkaninę w Europie, niemal całkowicie pomijając udział zakonnika w jej stworzeniu. Nic dziwnego, że w wielu publikacjach to on uchodzi za wynalazcę kamizelki kuloodpornej.
W kwietniu 1902 r. Żegleń pisał w liście: „Obecnie toczą się rokowania, ażeby zmienić dawniejszą umowę na formalny kontrakt, i w tym tygodniu spodziewam się otrzymać warunki kontraktu do podpisania; w razie gdyby spółka Szczepanika nie chciała się zgodzić na moje żądania, jakie jej postawiłem, to może przyjść do zerwania dotychczasowych stosunków, a wtenczas pan Szczepanik nie będzie miał prawa popisywać się, że on wynalazł pancerz”.
Do ugody jednak nie doszło i to na Szczepanika spadł splendor, gdy w maju 1906 r. kuloodporny materiał, którym obito wnętrze karety króla Hiszpanii Alfonsa XIII, uratował życie monarsze podczas zamachu bombowego przeprowadzonego przez katalońskiego anarchistę Mateu Morrala.
Wynalazek Żeglenia mógł też uchronić przed śmiercią amerykańskiego prezydenta Williama McKinleya, który 6 września 1901 r. został zastrzelony przez Leona Czolgosza, anarchistę polskiego pochodzenia. Trzy lata wcześniej zakonnik chciał podobno przekazać kamizelkę lokatorowi Białego Domu, ale propozycja została odrzucona.
ZOBACZ TEŻ:
Zbrojone opony
Żegleń cały czas miał problemy ze zbytem. 250 „pancerzy” zamówiła wprawdzie chicagowska policja, ale wynalazca, który w międzyczasie wystąpił z zakonu, ożenił się i założył firmę, bezskutecznie czekał na zlecenia od amerykańskiej armii. Jej dowództwo uznało bowiem, że konstrukcja jest zbyt droga, a przede wszystkim nieskuteczna w ochronie przed kulami wystrzeliwanymi z broni długiej, najczęściej używanej na polu walki.
Kamizelkami zainteresowali się za to Rosjanie. W 1905 r. prowadząca wojnę z Japonią carska armia zamówiła 50 tysięcy pancerzy – napierśników z 3-milmetrowych płyt ze stali niklowo-chromowej pokrytych od zewnątrz „tkaniną Żeglenia” i podbitych matą filcową. Jeden kosztował 75 dolarów. „ (…) Kiedy Słowianie dostaną te nowe ubiory, wtedy pożałujemy biednych Japończyków” – zachwycała się moskiewska prasa, ale wynalazek Polaka nie uchronił jednak rosyjskich żołnierzy przed klęską.
Później Kazimierz Żegleń, posługujący się zamerykanizowanym nazwiskiem Casimir Zeglen, zaczął koncentrować się na wykorzystaniu swojej wytrzymałej tkaniny do zbrojenia… opon samochodowych i w tej branży osiągnął zdecydowanie większe sukcesy. Uzyskał liczne patenty i prowadził firmę specjalizującą się w produkcji opon, reklamowanych jako bardzo wytrzymałe, odporne na przebicie i rozerwanie oraz oczywiście kuloodporne.
Kazimierz Żegleń zmarł prawdopodobnie w 1910 r. w Chicago.
Autor korzystał z artykułu Sławomira Łotysza „Historia sporu o pewien wynalazek. Jan Szczepanik, Kazimierz Żegleń i kamizelka kuloodporna”, który ukazał się w czasopiśmie Analecta wydawanym przez Instytut Historii Nauki PAN