Trwa ładowanie...
16-11-2015 14:05

Kevin Levrone: "Zacząłem, mając zaledwie 11 lat"

Kevin Levrone: "Zacząłem, mając zaledwie 11 lat"Źródło: mat. nadesłane
d3rz9vb
d3rz9vb

Ze względu na zbliżającą się galę Levrone Pro Classic, Twoje nazwisko pojawia się w mediach coraz częściej. Mógłbyś nam opowiedzieć coś więcej na temat idei zawodów LPC? Kogo możemy się spodziewać na scenie?

Kevin Levrone: Wiele zawdzięczam sportowi i kiedy tylko mam okazję, staram się to jakoś zwrócić. Od kilku lat promuję w Baltimore amatorskie zawody pod nazwą Kevin Levrone Classic. Rok temu przyjechałem na Fit Festival do Gdańska. Nigdy wcześniej tam nie byłem i od razu zakochałem się w tym pięknym i historycznym miejscu nad Morzem Bałtyckim. Zorientowałem się, że kulturystyka w Polsce bardzo szybko się rozwija i staje się coraz bardziej popularna. A potem pomyślałem, że w Waszym kraju nie ma zawodów PRO, więc dlaczego by ich nie zorganizować? Mam już parę nazwisk, które mogę ogłosić. Na scenie konkurować będą ze sobą Shawn 'Flexatron' Rhoden, Toney 'The X Man' Freeman i Johnnie Jackson. Shawn Ray przyjedzie, żeby poprowadzić galę. Aktualnie toczą się rozmowy z topowymi zawodnikami, jak Big Ramy czy Justin Compton. Myślę, że na pewno pojawią się nazwiska z europejskiej czołówki kulturystyki. Kolejnych zawodników powinniśmy potwierdzić w najbliższym miesiącu.

Zaletą Kevin Levrone Classic jest to, że odbywają się na tydzień przed Arnold Classic, a to sprawia, że są idealną rozgrzewką dla tych, którzy chcieliby wziąć udział również w tych drugich zawodach.

Jesteś światową gwiazdą kulturystyki. Podzielisz się z nami swoją historią? Gdzie i jak to się zaczęło?

Kevin Levrone: Mój kuzyn Stoney wstąpił do Marines i po jakimś czasie wrócił z zupełnie innym ciałem niż to, które miał, kiedy wyjeżdżał. Stoney mierzył ok 195 cm i ważył ok. 120 kg. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Dla mnie był jak Hulk. Wypracował sylwetkę, podnosząc ciężary. Od tamtej pory chciałem być jak on. Moi starsi bracia Ray i Chris mieli w pokoju ławeczkę, na której można było wycisnąć kilkadziesiąt kilogramów. Od tego zacząłem, mając zaledwie 11 lat. Zawsze byłem silniejszy od dzieciaków w moim wieku, a nawet tych starszych ode mnie. Przez kilka kolejnych lat pracowałem nad sylwetką, aż do swoich pierwszych zawodów w 1989 roku. Co ciekawe, poszedłem tam, żeby wziąć udział w zawodach w podnoszeniu ciężarów. Koledzy, którzy ze mną startowali, spojrzeli na kulturystów przygotowujących się do zawodów i powiedzieli, że mógłbym ich wszystkich pokonać. Pognaliśmy po maszynkę i piankę do golenia, pożyczyłem całą resztę i wygrałem te zawody! W drodze na szczyt pokonałem wszystkie supergwiazdy,
a byli wśród nich Ronnie Coleman, Flex Wheeler, Chris Cormier i Paul DeMayo.

Wiemy, że w trakcie trwania kariery przytrafiło Ci się parę poważnych kontuzji. Jak sobie z nimi radzisz? Myślisz, że są one nieodłączną częścią tego sportu? Opowiesz nam o tym, jak zerwałeś mięsień klatkowy, a mimo to wziąłeś udział w zawodach?

Kevin Levrone: Nie uważam, że kontuzje są integralną częścią tego sportu. Bardzo wielu najlepszych zawodników PRO nigdy im nie uległo. Arnold, Lee Haney, Shawn Ray czy Flex Wheeler nigdy nie byli kontuzjowani. Jednakże ja zaczynałem od podnoszenia ciężarów. Zawsze trenowałem tak ciężko, jak tylko było możliwe, i balansowałem na granicy. W lutym 1993 roku zerwałem ścięgno w klatce piersiowej, trenując do Arnold Classic. Rok wcześniej zdobyłem dwa razy pierwsze miejsce w zawodach PRO i drugie miejsce podczas swojego debiutu w Mr. Olympia. I pewnego dnia, po tak udanym roku, całkowicie zrywam ścięgno wyciskając 600 funtów (ok. 272 kg). Oczywiście, waga wyciskanego ciężaru miała w tym swój udział, ale uważam, że przyczyniła się do tego też za niska masa ciała i zimno panujące w siłowni. Miałem jednak szczęście, bo zaopiekował się mną chirurg, który był pionierem w ponownym przyłączaniu zerwanych mięśni. Zanim przetestował to na mnie, trenował na zwłokach. Operacja udała się idealnie. Nie mam blizn ani
deformacji. Taka kontuzja oznacza zwykle koniec kariery w kulturystyce, wierzyłem jednak, że jeśli będę wystarczająco ciężko pracował i pokładał ufność w Bogu, to uda mi się to przezwyciężyć. 6 tygodni treningów zaprowadziło mnie do kolejnego konkursu Mr. Olympia, w którym znalazłem się w pierwszej piątce. Krótko po tym wgrałem też Grand Prix w Niemczech. W ciągu niecałych 6 miesięcy od wypadku wygrałem Arnold Classic i 3 inne konkursy w 1994 roku. W sumie zwyciężyłem w 20 konkursach PRO, z czego 19 miało miejsce po kontuzji. Chciałem udowodnić, że to możliwe, i zrobić coś, czego nie zrobił nikt przede mną.

d3rz9vb

Kto inspirował Cię przez lata?

Kevin Levrone: Myślę, że jak wielu innych kulturystów zainspirowała mnie kariera Arnolda Schwarzenegger'a. Zarówno ta sportowa, jak i filmowa. Jednak Arnolda poznałem, kiedy byłem sportowcem z sukcesami na koncie. W 1991 roku przygotowywałem się do zawodów NPC (National Physique Committee ) kiedy Lee Haney, który właśnie zdobył swój ósmy tytuł Mr. Olympia podszedł do mnie by pozować do zdjęcia. Byłem nim zachwycony, nie tylko ze względu na jego budowę, ale ze względu na to, że poruszał i zachowywał się jak profesjonalista oraz ze względu na jego stosunek do fanów. Chodziłem za nim krok w krok. Znalazł czas, żeby zamienić ze mną kilka słów. Powiedział, że słyszał o mnie i życzył mi powodzenia. Kiedy tydzień później zdobyłem tytuł on i Jim Manio wręczyli mi nagrodę. To dużo dla mnie znaczyło. Oni i Joe Weider, którego spotkałem krótko potem, stali się dla mnie wzorami do naśladowania. Straciłem ojca kiedy byłem bardzo młody i kulturystyka pomogła mi wypełnić pustkę po nim. Dlatego zawsze będę wierny IFBB i
NPC.

Kulturystyka to nie tylko świetnie zbudowane ciało, ale także umiejętność zaprezentowania go. Możesz nam opowiedzieć o swoich doświadczeniach w pozowaniu?

Kevin Levrone: To zabawne, bo w czasie kiedy brałem czynny udział w zawodach, uznawano mnie za sportowca, który jest jednym z najlepszych w pozowaniu, a ja nigdy tego nie ćwiczyłem. Wymyślałem te wszystkie pozy kiedy byłem już na scenie. Wierzę, że to było bardziej szczere i lepiej oddawało to kim jestem i to o co w ogóle chodzi w tej dyscyplinie sportowej. Wszystko co robiłem na scenie brało się z emocji, które aktualnie mi towarzyszyły, z tego co czułem stojąc przed publicznością. Będąc na scenie chciałem zawsze czuć 'tu i teraz', a nie mechanicznie powtarzać pozy, które wcześniej ustawiłem przypadkowo w jakiś grafik ruchów.

Wiemy, że jesteś wspaniałym sportowcem, trenerem, ale wiemy też, że jesteś artystą. Mógłbyś nam opowiedzieć o tej części swojej osobowości?

Kevin Levrone: Myślę, że sztuka opowiada historię, a każdy z nas ma coś do opowiedzenia. Miałem 9 lat kiedy mój ojciec odszedł po chorobie nowotworowej. Moja mam zmarła zanim zacząłem karierę kulturysty. Miałem pięcioro rodzeństwa. Musieliśmy się przenieść do gorszej dzielnicy i każde z nas musiało się zaadaptować do nowych warunków. Ja spędzałam czas sam na sam z muzyką. Odkrywałem nowe gatunki, odnajdywałem siebie w tych piosenkach i to sprawiło, że czułem się lepiej. Mój tata grał na harmonijce, wujkowie na gitarach. W wieku 10 lat dostałem swój pierwszy zestaw perkusyjny, nauczyłem się też grać na fortepianie i gitarze. W końcu sam zacząłem komponować. Przez lata grałem ze swoim zespołem Full Blown, nadal mam w domu studio nagraniowe i nagrywam. Właściwie niedawno na iTunes ukazał się mój nowy singiel zatytułowany "All Mine"!

d3rz9vb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3rz9vb