Kiedy mężczyzna zdobędzie kobietę...
[
26.09.2012 | aktual.: 27.09.2012 09:45
]( http://www.przystan-psychologiczna.pl/index.php )
Nieraz zdarza się , że to co dla jednych jest początkiem, dla innych niestety końcem. Podobne zjawisko występuje w związkach. Dla szerokiej grupy mężczyzn zdobycie kobiety jest już końcem tańca godowego i tutaj zaczynają się schody.
Dla obojga. Do tej pory mężczyzna zabiegał o kobietę, zależnie od temperamentu i fantazji. Uwodził, błyszczał intelektualnie, improwizował. W tym czasie kobieta powoli się otwierała, nabierała zaufania do nowego mężczyzny w jej życiu. Wraz ze wzrostem zaufania rodziło się uczucie. Pewnego dnia, gdy miłość i zaangażowanie ze strony kobiety jest już prawie namacalne dzieje się rzecz niepojęta. Kobieta spodziewa się nowej jakości, wejścia na inny poziom związku, tymczasem spotyka się z większym dystansem mężczyzny i zwolnieniem obrotów.
I tu zaczyna się analiza sytuacji środowiskowej partnera i tłumaczenie go na jego korzyść. Pewnie przepracowany, nowa praca - więcej stresów. Pewnie jego zła relacja z ojcem tak go rozstraja. A może brak sportu- ostatnio rzadziej biega. Ma mniej pieniędzy, więc zapewne nie czuje się już w pełni męski. Zakochana kobieta tłumaczy mężczyznę na całego, i teraz ona w tym związku pracuje "za dwóch". Zajmuje się regulowaniem emocji partnera - pociesza, rozwesela, wspiera. Organizuje atrakcje, rozrywki, wyjścia do znajomych. Jednak niewiele się zmienia. Myśli sobie: "No to może ze mną coś jest nie tak?". I pojawia się znany cykl: dieta, fitness, kwas hialuronowy, erotyczna bielizna. To też nie działa. W końcu przychodzi czas złapania byka za rogi, a tak naprawdę leniwca rozłożonego na kanapie.
Nareszcie dochodzimy do sedna. Otóż przy konfrontacji, czy to na tej kanapie w domu, czy w gabinecie u seksuologa, okazuje się, że ów mężczyzna żywi pewien sztywny pogląd. (Uwaga: Często ten pogląd trzeba mu wyszarpać z gardła, bo twierdzi, że generalnie nie wie co się stało.) Wydaje mu się, że jak zdobył kobietę, to jest już zupełnie jego i nie musi się zbytnio wysilać, gdyż cokolwiek zrobi to jego partnerka będzie przy nim na dobre i na złe. A przynajmniej jeśli z tym złym nie będzie zbyt często przeginał to utrzyma partnerkę przez wiele najbliższych lat.
Oczywiście instynkt łowczego nie ginie. Jeśli partnerka jest już zdobyta (a tak się mężczyźnie wydaje), on musi zająć się podbojem innych kobiet. To zaczyna wywoływać u kobiety szereg skrajnych emocji: zaniepokojenie, gniew, frustrację, lęk. "Jak to? Inne kobiety adoruje, flirtuje z nimi, jest przy nich wesoły, spontaniczny, a ze mną się zachowuje jak gbur i melancholik! Co on sobie wyobraża?!". I tu jest ślepa uliczka. Trafia się nią wprost na zdrady, rozpad obecnego związku i chaos w relacjach międzyludzkich.
Wyjściem z tego klinczu jest przewartościowanie żelaznej zasady, iż o stałą partnerkę nie trzeba zabiegać. A jest wręcz przeciwnie. Nie jest dużym wyczynem uwieść nową kobietę. Gdy jesteśmy dobrze ubrani, wyperfumowani, uśmiechnięci, to obca kobieta się na to złapie. Prawdziwą sztuką jest podrywać wciąż na nowo stałą partnerkę, która zna nasze wady i zalety, nasze towarzyskie tricki i pakiet spontanicznych pomysłów, które mamy na początku związku. Jak się to robi? Wyobrażamy sobie ten stan niepewności, jaka towarzyszyła pierwszym randkom i wysilamy kreatywność by w przewidywanej nagrodzie dostać ciepły uśmiech i blask oczu naszej partnerki.
Autor: Andrzej Gryżewski - seksuolog