Kim są pracownice sekstelefonu?
Potrafią doprowadzić faceta do wrzenia, szepcąc mu do ucha sprośności. Zarabiają nawet 100 000 zł rocznie. Ale kim są na co dzień "sekstelefonistki"?
22.02.2013 | aktual.: 22.02.2013 15:34
Ogłoszenia sekstelefonów w większości przypadków wyglądają podobnie: na niewielkim prostokątnym polu widać zdjęcie seksownej, roznegliżowanej kobiety, która zachęca, by do niej dzwonić i obiecuje dobrą zabawę. Oczywiście, chyba nie urodził się jeszcze człowiek tak naiwny, że uwierzyłby, iż słuchawkę podniesie dziewczyna z fotografii. A jeśli nie ona będzie naszą rozmówczynią, to kto? Cóż, może to być na przykład kobieta pokroju Denise Saunders, 46-letniej kasjerki z południowego Londynu, która po porzuceniu przez męża została na lodzie z hipoteką do spłacenia i 16-letnią córką na utrzymaniu.
- Moim pierwszym dzwoniącym był miły 82-latek o imieniu George. Jego żona pracowała nocami, natomiast jego małym sekretem było to, że gdy wychodziła z domu, on zakładał jej ciuszki. Rozmowa trwała tylko minutę, ale zarobiłam na niej 5 funtów. Czułam jego podniecenie, to dodało mi sił - wspomina Denise w "The Sun". Zagłębiając się w jej fascynującą historię trudno ukryć uśmiech.
Seksualna rzeczywistość
Wyobraźcie sobie 46-latkę, która wykreowała sobie swoje seksowne alter ego, Raven.
- Postanowiłam, że najlepiej będzie, jeśli wymyślę sobie drugie ja. Tak powstała Raven - piękna, szczupła i młoda brunetka z lokami opadającymi na ramiona. Gotowa na wszystko. Kiedy dzwoni telefon, odbierają obydwie. Raven jest gorącym wampem, który głaszcze się po piersiach, poprawia kabaretki, rozpina swoje lateksowe wdzianka i pręży się jak kotka. Denise tymczasem pakuje naczynia do zmywarki, sporządza listy zakupów i sprawdza zadanie domowe swojej córki.
- Zrozumiałam, że dzwoniący nic o mnie nie wiedzą. Mogę być kim chcę. Mogę zaprojektować sobie cały świat. To cudowne! - mówi Denise, dla której Raven stała się ucieczką od szarej rzeczywistości.
W podobnym duchu wypowiada się 41-letnia Basia z Gdyni, od 3 lat samotnie wychowująca dwójkę dzieci, która dla swoich stałych klientów (a są tacy!) jest po prostu rudowłosą Joan.
- Niektórzy mówią do mnie Joan, inni Joanno, jeszcze inni Asiu, a są i tacy, którzy nazywają mnie rudowłosą perełką - zdradza w rozmowie z redakcją facet.wp.pl. - Są mężczyźni, którym wystarcza kilka minut rozmowy, ale zdarzają się przypadki panów, którzy potrafią przez kilka kwadransów wisieć na słuchawce. Kobiety dzwonią rzadko, ale dzwonią. Wśród pań są zarówno przypadki biseksualistek czy lesbijek, które pragną tego samego, co większość mężczyzn - sprośnych opowieści, ale też zagubione kury domowe, które chcą ode mnie usłyszeć, jak mają sprawić, by ich mężowie znowu się nimi zainteresowali. Nie wiedzą, że kobieta, która po drugiej stronie słuchawki słucha ich wynurzeń, sama została zostawiona przez męża, który odszedł do młodszej. Ale jeżeli moje gadanie im służy, czemu nie miałabym im pomóc - i jeszcze na tym zarobić. Mi w sumie też to jakoś pomaga - wyznaje po chwili namysłu Basia.
Praca staje się ucieczką także dla Denise. Wszystko o czym kiedykolwiek marzyła, a co nie znalazło urzeczywistnienia, teraz może się ziścić - właśnie za sprawą Raven.
- Edward to mój stały klient. Czterdziestolatek, żonaty. "Chodzimy" na randki przez telefon. Mówię mu, żeby włożył swój najlepszy garnitur i wyobraził sobie, że siedzimy w luksusowej restauracji. Potem każę mu czytać w moich myślach.
Praca jak praca
Kobiet, takich jak Denise czy Basia jest wiele. Wszystkie one, z różnych powodów, popadły w tarapaty finansowe i postanowiły zaryzykować. Naturalnie są i takie, które celowo wchodzą w ten biznes, kuszone zarobkami, gdyż te nie są małe. Basia wyznała, że w dobrym miesiącu może zarobić nawet 7500-8000 zł, w gorszym 4000. Wcześniej pracowała jako pracownik administracyjny w jednej z trójmiejskich firm i zarabiała 1400 zł miesięcznie. To mąż był głównym żywicielem rodziny, a po jego odejściu, ciężko jej było związać koniec z końcem. Nową pracę, jak utrzymuje, dostała dzięki koleżance, która odstąpiła jej swój etat (znajoma musiała zrezygnować z zajęcia po tym, jak zaczęło to przeszkadzać jej mężowi).
Podobnie wygląda historia Brytyjki. Ona także najpierw rozstała się z mężczyzną, co w znacznym stopniu skomplikowało jej życie. Wiedziała, że posada kasjerki nie jest rozwiązaniem, jednak nie miała wystarczających kompetencji by ubiegać się o lepiej płatne stanowisko. Wtedy jej znajomy rzucił w rozmowie, żeby spróbowała w sekstelefonie. Roześmiała się, lecz ziarno zostało zasiane. W firmie wytłumaczyli jej, że dostanie pięć funtów za minutę, a ostateczne zarobki zależą tylko od tego, jak długo będzie w stanie utrzymać klientów na linii.
Propozycja była więc intratna. Na początku lata 2011 roku, punktualnie o 19, Denise odebrała swój pierwszy telefon. Dzwonił George (82-latek od damskich ciuszków), z którym od tej pory rozmawia regularnie każdego dnia. Owszem, z początku kobieta czuła się niepewnie, lecz wkrótce siła, jaką czerpała od Raven i satysfakcja z tego, jak działa na mężczyzn, sprawiły, że pokochała tę pracę.
Basia-Joan do dzisiaj czuje się niepewnie. - Są chwilę, kiedy mam ochotę rzucić słuchawką, chociaż wiem, że każda minuta przelicza się na złotówki. Mam dosyć obleśnych typów, opowiadających wstrętne historię. Nawet nie chce mi się myśleć o tym, gdzie i co miałam włożone w ich marzeniach.
Tym bardziej, że jak wyznaje, sporą grupą dzwoniących są mocno wstawieni faceci, którzy w ten sposób postanowili urozmaicić sobie imprezę. Ale zdarzają się i pozytywne przypadki. - Tak, czasami potrafię się nawet fajnie bawić. A raz faktycznie udało mi się przeżyć orgazm. Mężczyzna, który dzwonił ostro mnie nakręcił [śmiech - przyp. red.].
Basia utrzymuje, że nie zamierza tak zarabiać całe życie, tym bardziej, że czaty z kamerkami zaczęły psuć rynek, a ona nie zamierza się rozbierać, bo... nie ma czego pokazać i zwyczajnie się wstydzi.
- Wciąż wierzę, że poznam jeszcze kogoś, z kim spędzę resztę życia. Nie wyobrażam sobie, żeby mój przyszły facet życzył sobie, abym tak zarabiała na chleb. Sama też nie jestem szczęśliwa. Nigdy nie rozbiorę się przed obcym. A telefon i seksowne mruczenie to nie to samo. Wiesz, praca jak praca.
Telefony, telefony
Denise z kolei uważa się za szczęściarę. Półtora roku po pierwszym telefonie i po tysiącu innych rozmów, po trzydziestu pięciu tysiącach funtów zasilających jej konto i z niemal w całości spłaconą hipoteką, wciąż pracuje w supermarkecie, lecz nawet tam myślami błądzi gdzieś wokół telefonu. Zastanawia się, co teraz robią George i Edward, sama bowiem tęskni do tych rozmów. Jest kobietą samotną, a to oznacza, że siłą rzeczy przywiązuje się do swoich stałych klientów. Przed publikacją jej sylwetki w "The Sun", nikt z bliskich nie wiedział o jej podwójnym życiu.
Denise bała się, że jej 19-letnia już córka tego nie zrozumie. Czy słusznie? Już wkrótce się okaże. Tak czy inaczej, Brytyjka planuje wkrótce porzucić pracę w sklepie, by w pełni oddać się telefonom. Choć wbrew pozorom nie jest to łatwe zajęcie. Mimo, że rozmawia tylko trzy godziny dziennie (poza Świętami Bożego Narodzenia i Walentynkami, kiedy to popyt jest spory i podwaja swój czas pracy), każdorazowo po fajrancie jej gardło piecze i jest obolałe, a ręka usycha z powodu nieustannego trzymania słuchawki przy uchu. (Basia nie ma tego problemu, pracuje w słuchawkach). Ale nie ma co narzekać, wszak za takie pieniądze niejeden wycierpiałby więcej.
Jednak najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy mężczyźni, którzy dzwonią na sekstelefon doskonale wiedzą, że odbierze ktoś taki, jak Denise czy Basia - kobiety po przejściach, dalekie od ideału. A jednak dzwonią mimo to, a do tego są tak szczęśliwi, jakby faktycznie rozmawiali z seksowną dziewczyną ze zdjęcia...
MW, PFi/ PFi, facet.wp.pl