Kursy radzenia sobie z teściową - tak Włosi walczą z plagą rozwodów!
Władze wielu włoskich miast organizują spotkania dla przeżywających kryzysy małżeństw, by uchronić je przed rozwodem. Eksperci zalecają na przykład, jak radzić sobie z natrętnymi teściowymi, które są powodem jednej trzeciej separacji i rozwodów we Włoszech.
Burmistrzowie i zarządy Rzymu, Mediolanu, Bolonii, Wenecji, Padwy, Neapolu i innych miast wyasygnowały tysiące euro na sesje z udziałem adwokatów, psychologów, seksuologów i ekonomistów dla skłóconych, bliskich separacji par. W każdej grupie jest średnio 15 małżeństw. W kursach tych mogą brać udział zarówno pary, które wzięły ślub cywilny, jak i kościelny.
13.04.2012 | aktual.: 16.04.2012 15:30
Dostarczenie tego rodzaju pomocy kilka pionierskich magistratów, m.in. ten w Bolonii, uznało za konieczną, ponieważ specjaliści alarmują, że liczba rozwodów oraz separacji bije we Włoszech rekordy. W kraju tym rocznie zawieranych jest 86 tysięcy małżeństw, a rozwodzi się ponad 54 tysiące par. Jako przyczyny wskazuje się całkowity wśród młodych Włochów brak przygotowania do małżeństwa, ignorancję w wielu dziedzinach oraz tradycyjnie silne związki rodzinne, naznaczone przez ingerencję teściów i innych krewnych.
Z powodu nadgorliwości teściowych cierpią szczególnie Włoszki. Tamtejsi mężczyźni niejednokrotnie nie potrafią wyzwolić się z "matczynych ramion". Jeden z takich przypadków opisywaliśmy kilka miesięcy temu. 36-letnia kobieta złożyła pozew rozwodowy wkrótce po swojej podróży poślubnej, kiedy okazało się, że jej świeżo upieczony mąż nawet na swój miodowy miesiąc nie może wyjechać bez "mamusi". Co gorsze, o dodatkowym uczestniku podróży kobieta dowiedziała się dopiero na lotnisku.
Ale teściowe to niejedyny powód rozwodów we Włoszech. Problem leży raczej w temperamencie Włochów i ich głęboko ekspresyjnej naturze, której nie potrafią zmienić nawet upływające lata. To właśnie w słonecznej Italii, po 77 latach małżeństwa, na rozwód zdecydował się pewien 99-latek po tym, jak podczas domowych porządków natrafił na namiętne listy swojej żony pisane do tajemniczego kochanka. Nieszczęsna żona przyznała się, że owszem sześćdziesiąt lat wcześniej uległa innemu mężczyźnie, ale od tego czasu jest wierna, jak Penelopa. 99-letni Antonio utrzymuje, że zdrada żony zrujnowała mu psychikę i żadne pobudki, nawet finansowe, nie zmuszą go, by żył pod jednym dachem z kobietą, która wyrządziła mu taką krzywdę.
Co ciekawe, to właśnie pieniądze sprawiły, że włoscy burmistrzowie postanowili tak zdecydowanie walczyć z plagą rozwodów. Jak przekonują, zwłaszcza w dobie kryzysu ekonomicznego to właśnie lokalna administracja musi zmagać się z finansowymi skutkami rozpadu małżeństw: problemem bezdomności i ubóstwa mężczyzn, którzy odeszli z domu; nieotrzymywaniem alimentów przez kobiety.
I dlatego magistraty sfinansowały wykłady i spotkania na temat życia erotycznego, wspólnego zarządzania pieniędzmi, umiejętności słuchania drugiej osoby i prowadzenia rozmowy, spędzania wolnego czasu i tego, jak kłócić się z głową. Władze Rzymu rozpisały niedawno przetarg na organizację takich kursów ratujących małżeństwa i wyasygnowały na ten cel 85 tysiące euro. "Kiedy pomaga się rodzinie, pomaga się całemu społeczeństwu" - powiedział szef wydziału ds. rodzin w Rzymie Gianluigi Di Palo, cytowany przez dziennik "La Repubblica". Mamy nadzieję, że pierwszym prelegentem na wspomnianych kursach będzie były włoski premier Sylvio Berlusconi. Życiowa postawa tego wzoru cnót małżeńskich, a w szczególności rozgrywane przez media skandale obyczajowe z udziałem byłego szefa włoskiego rządu, z pewnością "pozytywnie" wpłynęły na szacunek do instytucji rodziny w Italii. Panie Berlusconi, kto teraz będzie wyciągał za pana kasztany z ognia?
PFi, PAP/ Dr P