Najsłynniejsze mordercze duety
08.11.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:05
Czy, gdyby się nigdy nie spotkali, również obudziłaby się w nich żądza mordu?
Przestępcy i psychopaci nawet w pojedynkę są niezwykle groźni. Ale kiedy spotkają podobnego sobie, albo nawet gorszego zwyrodnialca, wówczas takiego duetu, napędzającego się nawzajem, nic nie powstrzyma. Chyba że dopadnie ich ręka sprawiedliwości, kiedy zdarzy im się popełnić błąd. Oto najsłynniejsze małżeństwa, rodzeństwa, pary kochanków i przyjaciół, które na kartach historii zapisali się krwawymi zgłoskami.
Raymond Fernandez nie był z początku wyjątkowo groźnym przestępcą. Ot, manipulant i cwaniaczek, który tuż po zakończeniu II wojny światowej, wykorzystując naiwność tak wielu samotnych kobiet i wdów, uwodził je, okradał i porzucał. Tak był do czasu, gdy poznał Marthę Beck - trzykrotną rozwódkę i matkę czwórki dzieci - w której z miejsca i ze wzajemnością się zakochał. Gdy wyznał kobiecie, czym "zawodowo" się zajmuje, ta nie tylko była zachwycona, ale uznała też, że od tej pory ofiary trzeba będzie pozbawiać życia. Porzuciwszy dzieci, zaczęła wraz z Raymondem podróżować po Stanach, udając jego siostrę.
Na ich trop policja wpadła w 1948 roku, kiedy znajomi niejakiej Delphine Dowling, młodej wdowy i matki dwuletniego dziecka, zgłosili jej zaginięcie. Jak się okazało, w jej domu zamieszkiwał "narzeczony" wraz z "siostrą". Ich dziwne tłumaczenia, dlaczego nie zawiadomili nikogo o zniknięciu Delphine, skłoniły policjantów do przeszukania domu. W piwnicy pod świeżą wylewką znaleźli dwa ciała - kobiety i dziecka.
Choć Raymondowi i Marcie udowodniono jedynie 3 zabójstwa, oni sami przyznali się do 20. Tyle też kobiet zaginęło w tamtym czasie po zamieszczeniu anonsu matrymonialnego w prasie. Para została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 marca 1951 roku.
Caril Fugate i Charles Starkweather
To ich historia była inspiracją do nakręcenia takich filmów, jak "Urodzeni mordercy", "Kalifornia" czy "Prawdziwy romans".
Kiedy się poznali w 1957 roku, on miał 18 lat, ona 13. Pierwszego morderstwa Starkweather dopuścił się wobec pracownika sklepu, który nie chciał mu sprzedać pluszowej zabawki na kredyt. Niedługo potem jego ofiarami stali się członkowie rodziny Fugate - jej matka i ojczym, przeciwni związkowi córki ze starszym chłopakiem, a także ich dwuletnia córeczka. Caril nie było wówczas w domu, ale wróciła, pomogła ukochanemu pozbyć się ciał najbliższych. Następnie oboje wsiedli do auta i rozpoczęli swoją dwumiesięczną podróż po Stanach, w trakcie której zamordowali kolejnych 7 osób.
W końcu i tę parę dosięgło ramię sprawiedliwości. Caril Fugate uniknęła kary śmierci, ponieważ była nieletnia i próbowała przekonać sędziów, że ze zbrodniami nie ma nic wspólnego, a przez cały ten czas była zakładniczką Starkweathera. Została więc skazana na dożywocie, warunkowo wyszła po 18 latach. Charles Starkweather nie miał tyle szczęścia - skończył na krześle elektrycznym.
Bracia Menendez
O takich ludziach, jak bracia Menendez, mówi się, że są w czepkach urodzeni - jako dzieci bogatych rodziców mieli zagwarantowany start, o jakim mało kto mógłby pomarzyć. Luksus, bogactwo, willa w Beverly Hills, studia w Princeton. A jednak wciąż było im mało. Dlatego zamiast zadowalać się jedynie marnym kieszonkowym, postanowili przejąć cały majątek rodziców. Naturalnie, aby tak się stało, ci musieli zniknąć z powierzchni ziemi.
Wieczorem 20 sierpnia 1989 roku 21-letni Lyle i 18-letni Erik wkroczyli do sypialni rodziców: Jose oraz Kitty Menendezów. Jeden z braci kilkukrotnie strzelił do ojca. Przerażona matka próbowała uciekać, jednak kule szybko dosięgły i ją - dostała w udo, twarz, korpus i serce. Po wszystkim bracia poszli do kina, aby zagwarantować sobie alibi.
Ale i tak wpadli. Zdradził ich brak żałoby i hulaszczy tryb życia, jaki prowadzili tuż po śmierci rodziców (przez pierwsze pół roku wydali ponad milion dolarów). Ich proces śledziło pół Ameryki. W końcu zostali skazani na dożywotnie więzienie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. Co ciekawe, podczas odsiadki obaj zawarli związki małżeńskie.
Myra Hindley oraz Ian Brady
Ona - od najmłodszych lat przyzwyczajona do doświadczania i zadawania przemocy (destruktywny wpływ ojca), on - przez lekarzy zdiagnozowany jako "seksualny psychopata-sadysta", który ukojenie znajdował w kolekcjonowaniu pamiątek po nazistach. Poznali się w 1961 roku i od razu przypadli sobie do gustu. Szybko też wspólnie zaczęli zabijać. Ich ofiarami były dzieci w wieku 10-17 lat, które zwabiali na wrzosowiska w okolicach Manchesteru. Tam przeważnie Ian wykorzystywał je seksualnie, a następnie wspólnie z Myrą mordował. Wpadli, ponieważ postanowili podzielić się swoją historią ze szwagrem Hindley, Davidem Smithem. Aby mieć pewność, że na nich nie doniesie, wmieszali go w zabójstwo 17-letniego chłopaka. David jednak zgłosił sprawę na policję. Ta znalazła w mieszkaniu oskarżonych zdjęcia ofiar oraz nagrania video, na których dzieci błagają o litość.
Parze udowodniono morderstwo piątki dzieci, choć niewykluczone, że ofiar było więcej. Ian trafił do szpitala psychiatrycznego, Myra zmarła w więzieniu, odsiadując wyrok dożywocia.
Fred i Rosemary West
Na zdjęciach państwo West prezentują się niczym modelowe małżeństwo. W rzeczywistości jednak oboje byli bezwzględnymi mordercami, którzy z zimną krwią pozbawili życia co najmniej 10 osób, w tym córki Westa z pierwszego małżeństwa.
Rosemary miała zaledwie 15 lat, kiedy związała się z 27-letnim Fredem. Od dziecka była wykorzystywana seksualnie przez ojca, trudniła się prostytucją. Miała niezaspokojony apetyt seksualny, który nie ograniczał się jedynie do mężczyzn. Wraz z mężem West dopuściła się 8 zbrodni na młodych kobietach. Para zwabiała je do samochodu z przystanków autobusowych, oferując podwiezienie, przez kilka dni więziła w swoim domu, gwałciła, a następnie mordowała. Co więcej, kiedy Fred odsiadywał wyrok za drobną kradzież, Rose zabiła jego pasierbicę. Okazało się, że małżeństwo Westów zamordowało także swoją najstarszą córkę.
Po schwytaniu przez policję w1995 roku Fred popełnił samobójstwo w celi, natomiast Rosemary została skazana na dożywocie.
Bracia Kray
Kolejni bracia na naszej liście - Ronnie i Reggie - to bliźniacy jednojajowi. Zaczynali karierę w 1950 roku od prowadzenia niewielkiego klubu bilardowego w londyńskim East Endzie, jednak szybko rozszerzyli swoją działalność o usługi w zakresie ochrony osobistej, nie stronili od napadów rabunkowych, podpaleń, wyłudzeń, ściągania haraczy czy w końcu i morderstw. Terroryzowali cały wschodni Londyn, jednocześnie ciesząc się opinią celebrytów i obracając się w towarzystwie lordów, gwiazd kina i muzyki, widywano ich z Judy Garland, Frankiem Sinatrą czy Dianą Ross, który chętnie odwiedzali prowadzony przez Krayów ekskluzywny klub nocny.
Choć policja wiedziała o brudnych interesach prowadzonych przez bliźniaków, przez wiele lat nie udało jej się złapać ich na gorącym uczynku ani zmusić kogokolwiek do zeznawania przeciwko Krayom. W końcu w 1969 roku zebrano dostatecznie mocne dowody, by aresztować braci i skazać ich na 30 lat więzienia (ich młodszy brat Charlie dostał 10 lat za współudział w morderstwach).
Ostatecznie jednak Ronnie został uznany za niepoczytalnego i trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie zmarł w wieku 61 lat. Reggie odsiedział swoje i wyszedł w 2000 roku - na kilka tygodni przed śmiercią spowodowaną zaawansowanym stadium raka. Obu urządzono niezwykle wystawne pogrzeby, w których uczestniczyło tysiące żałobników i gapiów.
Ich historię opowiada film "Legend" Briana Helgelanda (polską premierę miał w październiku tego roku). W podwójną rolę braci bliźniaków wcielił się w nim Tom Hardy.
Ottis Toole i Henry Lee Lucas
Trudno powiedzieć, który z nich był większym zwyrodnialcem i szaleńcem. Obaj byli obrzydliwymi mordercami, gwałcicielami i nekrofilami, przy czym Toole na dodatek miał zapędy kanibalistyczne.
Stanowili morderczy duet, który przemierzył kolejno niemal wszystkie stany Ameryki Północnej, w każdym z nich mordując szereg ludzi - ich łupem przede wszystkim padały autostopowiczki. Po zatrzymaniu, przestępcy chwalili się, że mordowali w każdy znany człowiekowi sposób, pozbywali się też ciał na milion metod (cięli i wsadzali do poszewek po poduszkach i rozrzucali po polach, zakopywali, palili, wrzucali do rzek etc.).
Do dziś nie wiadomo dokładnie ile ludzkich istnień udało im się zgładzić (obaj utrzymywali, że było ich ok. 600). Mężczyzn skazano na karę śmierci, zmienioną w obu przypadkach ostatecznie na dożywotnie więzienie.
Nathan Leopold i Richard Loeb
Historia Leopolda i Loeba przypomina odrobinę przypadek braci Menedez. Oni również mieli wszystko - pieniądze, gruntowne wykształcenie. 19-letni Leopold biegle władał pięcioma językami, był też ekspertem w dziedzinie ornitologii i już szykował się na Harvard, kiedy wraz z najmłodszym absolwentem Uniwersytetu Michigan, 18-letnim Loebem, postanowili się sprawdzić...
Motywowani nieprzeciętnie wysokim IQ koledzy z bogatej dzielnicy nabrali przekonania, że są nadludźmi - istotami wyższego rzędu, na tyle wyrafinowanymi i przebiegłymi, że mogą zabić, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji. Aby się przekonać, czy to prawda, w 1924 roku porwali i zamordowali 14-letniego Roberta Franksa. To miała być zbrodnia doskonała, jednak i oni popełnili błędy (m.in. jeden z nich zgubił na miejscu okulary wyposażone w nietypowy jak na tamten czas mechanizm). Policji udało się do nich dotrzeć. Obaj zostali skazani na dożywotnie więzienie (Loeb został zabity przez współwięźnia, Leopold został zwolniony w 1958 roku, zmarł 13 lat później). Ich historia została opowiedziana w brytyjskim filmie "Swoon" z 1992 roku.