Najsłynniejszy zamach bombowy w PRL-u
Nie chcieli pozwolić na świętowanie masakry robotników
Nie mogli znieść komunistycznych zbrodni i partyjnego zakłamania. By zaprotestować przeciwko krwawemu stłumieniu przez reżim robotniczych protestów w grudniu 1970 roku, zdecydowali się na desperacki krok.
Bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie postanowili wysadzić aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, w której władze chciały zorganizować akademię z okazji Dnia Milicjanta. Zamachowcy uznali to za prowokację, gdyż w trakcie uroczystości miano wręczać nagrody i odznaczenia funkcjonariuszom MO i Służby Bezpieczeństwa tłumiącym robotniczy zryw na Wybrzeżu. W tym gronie znajdował się m.in. podpułkownik Julian Urantówka, szef MO w województwie opolskim, który w grudniu 1970 roku był komendantem wojewódzkim milicji w Szczecinie.
Do akademii nie doszło. 6 października 1971 roku, aula wyleciała w powietrze.