Nałogowe dziewictwo szkodzi zdrowiu
*Męskim okiem *
Każda przesada jest szkodliwa. Przekonała się o tym dość boleśnie Rosjanka, której lekarze sześć razy przywracali dziewictwo. Kobieta chciała w ten sposób dogodzić mężowi, teraz walczy ożycie na oddziale intensywnej terapii.
„Mama Zosię przestrzegała: zaszyj dziurkę póki mała” – brzmi znana ludowa przyśpiewka. Natalia K. z Rosji wzięła jednak te słowa zbyt dosłownie. Kiedy w noc poślubną jej mąż zdenerwował się, że jego wybranka nie jest dziewicą (dziewczyna miała wówczas 24 lata), postanowiła mu to zrekompensować. I na pierwszą rocznicę ślubu poddała się chirurgicznemu przywróceniu błony dziewiczej.
Pomysł okazał się trafiony. Mąż z miejsca zapomniał o wcześniejszych urazach. I mogłoby się na tym zakończyć, jednak Natalia postanowiła podtrzymać zachwyt męża. Dlatego zabieg powtórzyła również z okazji drugiej rocznicy. A potem trzeciej, czwartej i piątej. Przed szóstą rocznicą lekarze wyraźnie ostrzegali, że taki rytuał wcale nie jest dobry, a nawet obojętny dla zdrowia dziewczyny. Odradzali zabieg, wspominali o dużym ryzyku, z którym się wiąże. Dziewczyna jednak nie posłuchała. I stało się tak jak przestrzegali medycy: w wyniku zabiegu doszło do bardzo groźnej infekcji, a nałogowa dziewica wylądowała na intensywnej terapii.
*Męskim okiem *
Upór dziewczyny jest tym dziwniejszy, że lekarze od dawna twierdzą, że utrata dziewictwa wcale nie musi wiązać się z przerwaniem tzw. błony dziewiczej, która u niektórych kobiet w ogóle nie występuje. A nawet jeśli występuje – może zostać przerwana lub uszkodzona wcale nie na skutek stosunku, ale np. badania lekarskiego, czy intensywnych ćwiczeń sportowych. I takiej wersji trzeba było się trzymać, zamiast tracić zdrowie i oszczędności na kolejne zabiegi.
W całej historii najbardziej zastanawiające jest jednak to, że rozdziewiczanie wciąż tej samej partnerki w ogóle „kręciło” męża Natalii. Wszak już starożytny filozof Heraklit z Efezu powiadał, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki.
No chyba że zgoda na „zaszywanie dziurki” przez partnerkę ma o wiele szersze znaczenie społeczne i jest reakcją na coraz większy niedobór dziewic na świecie. Wtedy zachowanie męża Natalii tłumaczyłoby inne popularne powiedzenie: „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”.
(eMPi, Kabron)