CiekawostkiNie warto pakować się w romans w pracy

Nie warto pakować się w romans w pracy

[

Nie warto pakować się w romans w pracy
Źródło zdjęć: © fotochannels.com

30.08.2012 | aktual.: 27.09.2012 10:42

Obraz

]( http://www.przystan-psychologiczna.pl/index.php )

Niewinne początki

Zaczyna się niewinnie. Często sami zainteresowani opowiedzą później (np. zrozpaczony pacjent w gabinecie seksuologa), że poznanie to był zupełny przypadek. "Stałam przy ksero, zaciął się papier. Powoli podszedł kolega, z uśmiechem i pewnością siebie. Pomógł, zażartował, komplementował nową fryzurę. Nigdy na niego nie zwracałam uwagi. Poczułam się wdzięczna, zauważona, zaintrygowana. Podczas przerwy kawowej okazało się, że dobrze się nam rozmawia, mamy wspólne tematy. Takiego zrozumienia z mężem dawno nie miałam". Inny pacjent powie: "Wyjechałem na wyjazd integracyjny. Zespół mamy 20 osobowy, znamy się dość dobrze, nic mnie nie mogło zaskoczyć. Wieczorem była dyskoteka. Zatańczyłem z kierowniczką. Podczas "wolnego" mocno się we mnie wtuliła. Coś się we mnie rozpaliło, 10 minut później całowaliśmy się na parkiecie. Ona zainicjowała".

Od tego momentu zaczyna rosnąć zaangażowanie w relacje. Pod naporem pozytywnych emocji na drugi plan schodzi efektywność i koncentracja w pracy. Jednocześnie jest poczucie kontroli i myśl, że nic się nie zmienia. Współpracownicy odbierają to inaczej. Spotykają się z rozkojarzeniem urzeczonego, znacznie zmieniają się relacje interpersonalne. "Marek, który był dotąd moim przyjacielem, zaczyna mnie drażnić, bo mam wrażenie, iż on rywalizuje ze mną o Katarzynę. Jeszcze trochę, a będzie miał ze mną na pieńku". "Alicja dotąd była moją przyjaciółką, a od kiedy coś iskrzy miedzy nią a szefem, zrobiła się wyniosła, zarozumiała. Mimo, że mamy równorzędne stanowiska to ona zaczyna zrzucać na mnie swoje zadania, rozkazuje mi śmiejąc mi się w oczy. Nie poznaję tej kobiety". Zaczynają tworzyć się dwa fronty - urzeczeni kontra świat.

Charakterystyczne jest też to, iż im więcej presji odczuwają kochankowie, tym mocniej zacieśnia się ich związek, mimo, że niewiele dobrego można było mu wróżyć i spodziewano się, że będzie miał raczej krótkotrwały charakter. Często sytuacja robi się tak toksyczna, że jedno rezygnuje z pracy, by drugie mogło zostać. To niewiele pomaga. Najczęściej osoba, która zostaje, jest izolowana od towarzystwa. Podchodzi się do niej nieufnie, na starcie zakłada się, że to manipulant/ka. Często staje się również kozłem ofiarnym. Zabiera się jej premie, zrzuca się na nią nieprzyjemne obowiązki, ignoruje się podczas posiłków.

Jak nie doprowadzić do takiej sytuacji?

Po pierwsze warto wybiec myślą w przyszłość, poza okres wybuchu endorfin, i zastanowić się, jak będzie wyglądała proza życia codziennego bez stymulacji hormonalnej. Innymi słowy, po pierwsze świadomość strat, zysków, konsekwencji. Secundo, jeśli się ma świadomość, że mimo przewagi strat nad zyskami i tak bym wybrał romans, to trzeba zastosować specjalną metodę. Kluczem do osiągania celów w niesprzyjających warunkach jest trzymanie tych celów w pamięci krótkotrwałej. Badania dowodzą, że przechowywanie w pamięci długotrwałej takich informacji sprawia, iż skuteczność ich realizacji jest niska. Innymi słowy, gdy pojawi się sprzyjająca sytuacja do romansu i czujemy się nakręceni emocjonalnie, to zupełnie abstrahujemy od tych odczuć i powtarzamy sobie w głowie "mantrę" trzymania się w ryzach. Warto użyć wizualizacji, wyobrażać sobie konsekwencje romansu do momentu aż poczujemy silne emocje negatywne (strach, lęk, rozczarowanie, złość, rozdrażnienie).

Co robić, kiedy historia się powtarza?

Gorzej mają ci, którym już nie pierwszy raz taka historia się przydarza. Obiecywali sobie, że już nigdy nie wejdą w romans, gdyż po ostatnim nabawili się choroby wenerycznej, degradacji zawodowej, małżeńskiego kryzysu lub strat finansowych. Mimo to czują, że i tym razem nic nie poradzą, że są niewolnikami zmysłów. W takim wypadku nie obejdzie się bez psychoterapii. Znamiennym dla naszych czasów jest to, że mężczyźni budują swoją samoocenę, poczucie własnej wartości na podstawie ilości podbojów seksualnych. Często nawet nie patrząc na koszta. Nie interesuje ich budowanie poczucia własnej wartości na sieci kontaktów interpersonalnych, na pasjach, na wartościach. Dla nich w cenie jest ryzyko i zmieniające się partnerki. Wielu z nich staje się seksoholikami. Ich kompasem jest regulowanie sobie nastroju za pomocą seksu. Każde wahnięcie w dół skutkuje natychmiastowym szukaniem podniet, przekabacaniem relacji ze znajomym na relacje seksualną. Robiąc sobie dodatkowe furtki podniesienia nastroju, nawiązują kilka
równoległych romansów. Pół biedy, jeśli to kobieta wikła kilku mężczyzn w romans. Wyjdzie na to, że jest flirciarą i obejdzie się bez większych reperkusji. Natomiast jeśli mężczyzna rozpoczyna romanse na kilku różnych frontach, to siła kobiet, które zostaną później odrzucone może być nie do przewidzenia. Taka kobieta może zrobić piekło na ziemi mężczyźnie, zniszczyć sprawy zawodowe i osobiste. Nierzadko zdarza się, że żona i była kochanka łączą swoje siły. Sytuacja robi się nie do pozazdroszczenia. Wtedy by przywrócić pacjenta do życia w społeczeństwie, potrzebna jest długa psychoterapia.

Autor: Andrzej Gryżewski - psycholog- seksuolog /PFi

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)