Niewłaściwie stosowane aparaty na zęby mogą być śmiertelnie niebezpieczne
W tych krajach ludzie daliby się zabić za bycie tak modnym. Dosłownie...
04.01.2013 | aktual.: 28.05.2018 14:56
Stany zapalne, próchnica, zatrucie ołowiem, czy śmiertelne zakrztuszenie to tylko część ze sporej listy wstrząsających efektów ubocznych najnowszego krzyku mody na punkcie którego oszalały mieszkanki Chin, Indonezji i Tajlandii. W tej ostatniej szalona moda zabiła dwie dorastające dziewczynki - 14- i 17-latkę. Dopiero te wydarzenia dały impuls do działania władzom, które zakazały importowania i sprzedaży niebezpiecznego gadżetu, pod groźbą więzienia. Niestety, sprzedawcy nic sobie z tego nie robią - "ukryli się" w internecie, lub zeszli do podziemia, tworząc tajną siatkę sprzedaży tzw. "kosmetycznych aparatów ortodontycznych". I choć całość brzmi niedorzecznie do granic możliwości, to jednak zagrożenie jest tu jak najbardziej realne. Mimo to, klientów nie brakuje.
Zabójczy prestiż
Jak podaje magazyn "Vice", dziwna moda na sztuczne aparaty ortodontyczne - jak to zazwyczaj bywa - zainicjowana została przez gwiazdy. Zarówno te lokalne, i tu wskazuje się na tajską piosenkarkę o pseudonimie "Earn the Star" oraz Indonezyjkę Andikę Kangen, jak i te światowe - zdjęcia uśmiechniętej Gwen Stefani ze stałym aparatem okalającym jej zęby zamieszczane są zarówno w lokalnych salonach kosmetycznych, jak i na witrynach sprzedawców. Wszystko to sprawia, że młode Azjatki też pragną tak wyglądać. Co ciekawe, "kosmetyczne aparaty ortodontyczne" są nie tylko oznaką bycia na czasie, ale również - czy może przede wszystkim - bogactwa i dobrobytu. Jak podaje "NY Daily News", w Bangkoku stały aparat kosztuje 1200 dolarów (to majątek dla większości obywateli), kolorowe atrapy są znacznie tańsze - tu trzeba tylko 100 dolarów.
W Chinach i Indonezji (do niedawna też w Tajlandii) aparaty, występujące w dziesiątkach odmian kolorystycznych, były zakładane w salonach kosmetycznych przez pracujące tam wizażystki. Oprócz tego, istnieje możliwość zamówienia zestawu do "samodzielnego montażu". I tu czai się największe niebezpieczeństwo - Niektórzy ludzie zakładają te modowe aparaty samodzielnie, co rodzi wielkie ryzyko, ponieważ przy nieumiejętnym zamocowaniu, część aparatu może się odczepić i wpaść do gardła, powodując udławienie - mówi stacji "CBS" Rasamee Vistaveth z tajskiej "Consumer Protection Bard". Prawdopodobnie właśnie taki los spotkał 14-latkę z tajskiej prowincji Chonburi. Z kolei, według doniesień "Daily Mail", druga dziewczynka, będąca dosłownie ofiarą mody, na skutek źle dopasowanego aparatu doczekała się infekcji tarczycy, prowadzącej ostatecznie do zatrzymania pracy serca.
Azjatycki zgryz
Inne ofiary już teraz powoli umierają, nawet o tym nie wiedząc, a wszystko za sprawią ołowiu z którego zbudowane są aparaty i który zatruwa ich młodziutkie organizmy. Niestety, jak już wspomnieliśmy, powyższe doniesienia zdają się nie robić najmniejszego wrażenia na Azjatach chcących błysnąć ortodontyczną "oznaką statusu", stylizowaną na produkty "Hello Kitty" czy przystrojoną w postaci z filmów Disney'a. Mając na uwadze konsekwencje ich pogoni za oryginalnością, japońska "yaeba" (praktyka polegająca na celowym wykrzywianiu zgryzu, w celu uzyskania "uroczego, wampirzego" wyglądu), którą niedawno potępiliśmy, wydaje się być tylko niewinną igraszką. Bo choć równie nieprzemyślana, nie stanowi większego niebezpieczeństwa dla zdrowia. Ale jak temu przeciwdziałać? Z tym tamtejsze władze mają prawdziwy zgryz...
MW/PFi, facet.wp.pl