Przeszmuglowane przez Polaka zdjęcia z Korei Północnej obiegają świat
12.03.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:17
Kim Dzong Un bardzo by nie chciał, aby ktoś je zobaczył
Zdjęcia z podróży Michała Huniewicza zachwycają fanów jego bloga od wielu lat, jednak nigdy o fotografiach 32-letniego Polaka nie było jeszcze aż tak głośno. A zrobiło się za sprawą serii zdjęć, które udało mu się ukradkiem wykonać podczas podróży po Korei Północnej. To wstrząsający obraz totalitarnego państwa, jego smutnych obywateli, przytłaczających blokowisk i wyreżyserowanej na potrzeby turystów namiastki normalności. Z Michałem Huniewiczem rozmawia Alicja Lipińska.
Większość z nas na zagraniczne wakacje wyjeżdża do Chorwacji, Hiszpanii czy nawet Tajlandii, ty wybrałeś Koreę Północną - kraj, w którym nie można czuć się swobodnie, w którym pilnować trzeba się na każdym kroku. Dlaczego? Co cię tam ciągnęło?
Ciągnęło mnie właśnie to, że nie można się tam czuć swobodnie i trzeba pilnować się na każdym kroku. Wraz ze spadkiem cen biletów lotniczych, egzotyczne miejsca przestają być aż tak egzotyczne, więc nie trudno o ochotę na pojechanie gdzieś dalej, w jakieś dziwniejsze miejsce. Kilka lat temu przeczytałem też fantastyczny komiks "Pyongyang" Guya Delisle i wtedy zacząłem myśleć o podróży na poważne. Chciałem zobaczyć na własne oczy ten kraj absurdu rodem z powieści George'a Orwella i poczuć się odrobinę jak odkrywca, a nie jeszcze jeden turysta z aparatem. Myślę, że pewną rolę mogła odegrać też nasza polska spuścizna - kilka dekad komunizmu, z którego z racji wieku nie mam zbyt przejrzystych wspomnień. "Więc chodźmy zobaczyć ten komunizm z bliska" - pomyślałem.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Podczas wyprawy udało ci się zrobić z ukrycia niesamowite zdjęcia, które właśnie obiegają świat. Opowiedz nam, co udało ci się na nich uchwycić?
Na zdjęciach pojawiają się sceny z życia zwykłych Koreańczyków, a także ich "wychudzonej" armii (podobno 1/4 mężczyzn jest zbyt upośledzona, by służyć w wojsku z powodu niedożywienia w dzieciństwie), stare instalacje wojskowe na wypadek ataku Korei Południowej, piękne koreańskie krajobrazy, które zamkniecie kraju uchroniło przed zadeptaniem przez turystów. W chwili nieuwagi naszego przewodnika udało mi się sfotografować też wnętrze sklepu niedostępnego dla turystów, takiego z wyłączonymi światłami, bo Pyongyang i cała Korea Północna mają wciąż problemy z dostawa prądu, dwie elektrownie w stolicy działają nieprzerwanie od dekad w stanie "emergency" i nigdy nie ma dość prądu, żeby miało go wystarczyć na całe miasto.
Prawie nie ma na zdjęciach za to zwierząt (choćby wszechobecnych w Polsce gołębi) oraz ludzkich uśmiechów. Wydaje mi się, że uchwyciłem może dwa spontaniczne uśmiechy podczas całego pobytu.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Wszyscy wiemy, że turystom wolno w Korei robić zdjęcia tylko w ściśle określonych miejscach. Ty złamałeś ten zakaz. Jak ci się udało pozostać niezauważonym? Jaką miałeś technikę robienia zdjęć, aby nawet twój przewodnik nie zorientował się, co robisz?
Miałem szczęście, bo w naszej małej grupie był Amerykanin. Znajdował się więc pod bezustannym nadzorem bardziej niż my - obywatele innych krajów. Usuwano jego zdjęcia, krzyczano na niego, podczas gdy ja korzystałem z nieuwagi i pstrykałem - trochę z biodra albo szyi, jak Jerzy Woropiński niegdyś w Warszawie [autor m.in. znanego fotograficznego reportażu o warszawskiej Pradze lat 70. - przyp. red.]. Odwracałem też uwagę przewodników i pstrykałem z zaskoczenia, czego nauczyłem się na Środkowym Wschodzie, obchodząc różne lokalne zasady, jak na aroganckiego obywatela Zachodu przystało.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Kiedy jechaliśmy do DMZ (strefy zdemilitaryzowanej) między Koreą Północną a Południową, nasza przewodniczka powiedziała jakieś 100-200 km przed celem: "A teraz nie wolno już robić zdjęć, bo to strefa militarna. W związku z czym natychmiast pójdziecie spać". To było o 8 rano, zaraz po śniadaniu. Po prostu kazała nam spać, jakbyśmy mieli po 3 latka.
Ze zdumieniem przeczytałem we wspomnieniach wysokiego rangą urzędnika Korei Północnej Jang Jin-sunga ("Dear Leader"), że gdy zapakowano go do pociągu jadącego na spotkanie z samym Kim Jong-ilem, tak samo kazano mu pójść spać, żeby nie mógł wyglądać przez okno. I wszyscy spali. Ja ukradkowo pstrykałem zdjęcia.
W samej strefie DMZ mogliśmy za to robić zdjęcia w wybranych miejscach, ale tylko jednemu konkretnemu żołnierzowi - tylko z przodu albo z profilu, pod żadnym pozorem z tylu.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Co mogłoby ci grozić, gdybyś został przyłapany?
Moim założeniem było, że skończy się na usunięciu zdjęć. W drodze powrotnej, kiedy wsiadaliśmy znów do pociągu z Pyongyang do Dandong w Chinach, nasza przewodniczka powiedziała jednak, że jeśli znajdą u nas jakiekolwiek podejrzane zdjęcia na granicy, to zostaniemy zatrzymani bezterminowo w Korei. Po tym odciągnęła mnie na bok i powiedziała: "Ty zrobiłeś dużo zdjęć. Za dużo". I odeszła bez słowa - to był ostatni raz, kiedy ją widziałem.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
W pociągu obserwowałem wiele osób nerwowo usuwających swoje fotografie, podczas gdy ja ukryłem aparat i karty pamięci w moim ogromnym plecaku. Na wypadek, gdyby znaleźli aparat, napstrykałem masę nudnych zdjęć, żeby ich spowolnić i zniechęcić, a także zmieniłem język menu na polski, żeby było im trudniej.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
A w jaki sposób turyści są pilnowani, aby zachowywać się tak, jak życzą sobie tego koreańskie władze?
Hotel to jedyne miejsce, gdzie turyści nie są pod ciągłą obserwacją przewodników. Co prawda w pokojach między łóżkami stoją ogromne, niedziałające radia (może do podsłuchu?), a na piętro piąte nie da się pojechać windą - jest zamknięte i podobno służy do szpiegowania gości.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Turyści nie mogą wychodzić sami poza teren hotelu, co jest bardziej niekomfortowe i klaustrofobiczne, niż mogłoby się wydawać. Wszystkie wyjścia są zorganizowane - nas wożono starym minibusem, czasami tylko pozwalając z niego wyjść, na przykład żeby przejechać się metrem, albo obejrzeć występ trupy akrobacyjnej. Zazwyczaj jeden przewodnik był z przodu grupy, drugi z tyłu. W sklepach z pamiątkami - oferującymi aforyzmy Kim Jong Ila, prace naukowe Kim Jong Una, albo wielkie monitory komputerowe CRT - jeden przewodnik obserwował nas w sklepie, a drugi pilnował wyjścia.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Co możesz powiedzieć o zwykłych Koreańczykach? Czy na pierwszy rzut oka widać, że są terroryzowani przez władzę? Że się boją? Udało ci się z kimkolwiek z nich porozmawiać, dowiedzieć się, jak żyją?
Nie udało nam się z nikim porozmawiać. Byłem wcześniej w małych miasteczkach w Indiach, zapomnianych wioskach rozrzuconych wokół jeziora Turkana w Kenii, w sennych, zasypanych gorącym piachem kamiennych osadach w Mauretanii - i wszędzie, bez względu na bariery językowe i kulturowe, otaczała mnie chmara śmiejących się dzieci i podekscytowanych dorosłych, chcących poznać mnie - "obcego". Zapraszali mnie do swoich skromnych domów, żartowali na migi, czasem stawiali mnie w trudnej sytuacji, oferując swoje córki [śmiech]. Nic takiego nie stało się w Korei Północnej.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
W Pyongyangu ludzie ignorowali nas kompletnie, jakbyśmy nie istnieli, a w Kaesong wręcz rozpierzchali się na nasz widok, tak jakby samo nasze spojrzenie przynosiło nieszczęście. Nie wiem, czyli bali się nas samych, czy konsekwencji jakiegokolwiek obcowania z nami, ale nie było to przyjemne uczucie. Jedna z kelnerek upuściła coś przypadkiem na stół i na jej twarzy wymalowało się prawdziwe przerażenie.
Prowadzą trudne życie, są biedni, muszą zbierać własne ekskrementy, które potem używane są jako nawóz (zakłady pracy z dumą ogłaszają, ile kilogramów udało im sie zebrać w określonym czasie, najlepiej wyrabiając ponad 100 proc. normy...). Są z niedożywienia o kilka centymetrów niżsi, niż ich południowi sąsiedzi, a przecież to ten sam naród.
Z drugiej strony, nie widzieliśmy żadnej agresji, przemocy, żadnych zgrzytów. Naturalne życie miasta odbywało się w ciszy i skupieniu.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Co chciałeś osiągnąć, robiąc te zdjęcia?
Chcę pokazać wszystkim, jak wyglądała Korea Północna, kiedy ją odwiedziłem. Nie chcę nikogo przekonywać, ze jest to jej portret obiektywny (niczyje zdjęcie nie jest obiektywne; kierując obiektyw tu albo tam już jest się nieobiektywnym) ani kompletny (na to przyjdzie nam poczekać, aż naprawdę otworzą się granice tego kraju). To Korea Północna widziana moimi oczami. Jeśli ktokolwiek dowie się czegoś na temat tego kraju, czego nie wiedział wcześniej, będę szczęśliwy.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Czy każdy z nas może wybrać się do Korei? Jak wygląda podróż i pobyt na miejscu?
Każdy, kto dostanie wizę. Szczerze mówiąc, trudniej mi było dostać wizę do krajów takich jak Białoruś, Uzbekistan, czy Stany Zjednoczone.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Pojechałeś do Korei na własną rękę czy byłeś tam sam czy na wycieczce zorganizowanej?
Oczywiście każda wycieczka jest de facto wycieczką zorganizowaną, bo nie da się po prostu wjechać i zwiedzać.
Do kraju można wjechać pociągiem albo wlecieć samolotem, a połączenia powietrzne obsługuje Koryo Air - oficjalnie najgorsza linia lotnicza na świecie. Nie ma się prawie żadnego wpływu na kształt wycieczki, bo wszystko przygotowane jest wcześniej - w Korei panuje olbrzymia biurokracja. Na nasze sugestie zmiany planu, przewodnicy reagowali z niepokojem.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Jedną z osób w mojej grupie był Norweg, który pamiętał jeszcze wycieczki do socjalistycznej Albanii. Po przyjeździe tam zabrano mu paszport i powiedziano, że skoro nie ma paszportu, to nie będzie mógł sam się przemieszczać - to przecież grozi wypadkiem samochodowym, a wtedy nikt w szpitalu nie będzie mógł go zidentyfikować z powodu braku paszportu. W związku z tym wszędzie będzie musiał chodzić z przewodnikiem.
Parę dekad później w Korei Północnej zabrano nam paszporty i powiedziano, że przemieszczając się na własną rękę pewnie będziemy uczestniczyć w wypadku samochodowym i nie będzie miał nas kto zidentyfikować w szpitalu...
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Jak już wspomniałeś, jeździsz po całym świecie. Czy Korea była najciekawszym miejscem, które do tej pory odwiedziłeś?
Pewnie była najdziwniejsza, jednak moimi ulubionymi krajami pozostają Mauretania [zobacz fotoreportaż] z jej zasypanymi piaskiem pustynnymi bibliotekami, oraz Indie [zobacz fotoreportaż]. Korea była bez wątpienia najbardziej intensywnym miejscem, a ja już po dwóch dniach złapałem się na tym, że robię się posłuszny wobec przewodników i czekam na wydanie rozkazów. Nie uwierzyłem im jednak, gdy mówili, że w kraju nie ma sądów i więzień, bo nie ma przestępstw, albo że nie ma homoseksualistów.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
Gdzie zamierzasz się wybrać w najbliższym czasie?
Chcę udokumentować piękną, wspaniale zachowaną katedrę w Chartres. Od lat chodzi mi po głowie Iran. Co się zaś tyczy nowych fotorelacji, to wkrótce pokażę reportaż o kobietach pomagających nielegalnym imigrantom w Meksyku oraz o szamanach z tego samego kraju, którzy w małej wiosce od stuleci rzucają uroki i leczą w pobliżu wulkanicznej laguny i wyspy małp.
Tych zdjęć świat nie miał prawa zobaczyć
O autorze:
Michał Huniewicz zaraz po studiach wyjechał z Polski, a pod dwóch latach pobytu w Amsterdamie przeniósł się do Londynu, gdzie jako programista pracuje dla gazety. Fotografią zajmuje się od paru lat i, jak sam twierdzi, jest to zawsze miła odmiana od jego pełnej zer i jedynek pracy zawodowej. Pasja podróży zrodziła się w nim od czytania atlasu dla dzieci "Świat i człowiek", a także i lektury przygód Koziołka Matołka. - Moi rodzice i dziadkowie, mimo poważnych braków materialnych, starali się zabierać mnie w podróże, jeśli tyko było to możliwe, za co jestem im bardzo wdzięczny - dodaje w rozmowie z WP.