Śledzą nas za pomocą komarów, much i pszczół
Myślisz, że jesteś w stanie odróżnić muchę od najnowszej technologii wojskowej?
Od jakiegoś czasu wojska prześcigają się w miniaturyzacji tzw. dronów, a więc bezzałogowych samobieżnych pojazdów latających. Technologia ta cieszy się olbrzymią popularnością, m.in. dzięki Amerykanom, którzy za ich pomocą unieszkodliwili już dziesiątki terrorystów - jak podaje portal tvn24.pl, tylko w czerwcu drony zabiły 30 ludzi Al-Kaidy na południowym wschodzie Jemenu i dziesięciu w Pakistanie. Latające mini-roboty są szybkie, zwinne i gotowe do penetracji nawet najbardziej niebezpiecznych terytoriów. Potrafią zbierać informacje, robić zdjęcia, wreszcie zabijać, ale też ratować życie - w końcu coraz częściej to właśnie one wyręczają żołnierzy w działaniach bojowych i zwiadowczych tam, gdzie jest "gorąco".
22.06.2012 | aktual.: 22.06.2012 15:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
(fot. pensacolafishingforum.com)
Nic dziwnego, że wojskom zależy na dalszym unowocześnianiu tych niebezpiecznych "zabawek". Głównym priorytetem jest ich miniaturyzacja, celem optymalnym natomiast jest upodobnienie ich do owadów. I zdaniem zwolenników teorii spiskowych (chociaż nie tylko), ta sztuka Amerykanom już się udała. W 2007 roku protestujący przeciw działaniom wojennym przysięgali, że "nad ich głowami fruwały mikroskopijne roboty, wielkości ważek" - podaje "Daily Mail", jednocześnie dodając, że przedstawiciele władz wszystkiego się wyparły, twierdząc, że to niedorzeczne. W sprawę zaangażowano nawet entomologów sądowych, którzy na bazie zgromadzonych materiałów filmowych z tego wydarzenia potwierdzili, że to autentyczne owady.
A jednak pojawia się coraz więcej świadków - zarówno cywili, jak i tych związanych z wojskiem, którzy twierdzą, że mikrodrony stały się faktem. W niektórych ośrodkach akademickich prowadzone są ciekawe eksperymenty z cybernetycznymi owadami. Jako przykład można podać University od Pennsylvania, na którym inżynierowie eksperymentują z komunikującymi się między sobą rojami dronów. Bo od robotycznych owadów wymaga się, by te działały w służbie wojska przy minimalnej jedynie ingerencji człowieka - one same mają wiedzieć co robić. Z kolei Richard Bomphrey z Oxford University twierdzi, że na dobrą sprawę to "natura rozwiązała za nas problem projektowania miniaturowych maszyn wojskowych".
Weźmy taką muchę, zdolną do osiągania znacznych prędkości, błyskawicznego startowania i lądowania na każdej powierzchni. Również jej mechanika lotu sprawia, że byłaby idealnym szpiegiem. Wystarczy tylko przekuć to wszystko na robota. Pięć lat temu Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych ogłosiły, że do 2015 roku pokażą światu mikrożołnierza wielkości trzmiela, który będzie w stanie nagrywać filmy z misji zwiadowczych, jak również atakować i zabijać. Pomyślcie, jak olbrzymi potencjał kryje się w takim robocie. Zakładając również, że będzie inteligentny, a tym samym poradzi sobie bez kontroli ze strony człowieka - trzmiel, komar, czy mucha, będzie wówczas w stanie wlatywać do najpilniej strzeżonych lokacji. Skąd jednak pewność, czy wręcz buta amerykańskich rzeczników wojskowych, że uda im się ta sztuka?
To proste, sporo znawców tematu twierdzi, że Amerykanie już teraz dysponują tą zaawansowaną technologią. Cóż, uważajcie na komary!