Strzelanina zamiast kolokwium, czyli krwawe studia w Nigerii
Kilka słów o tym jak bractwa studenckie przerodziły się w potężne, dobrze uzbrojone gangi terroryzujące społeczeństwo nigeryjskie.
Mikel (24 lata) studiował ekonomię na Uniwersytecie Port Harcourt. Po długich namowach zdecydował się ujawnić prawdę na temat swojej studenckiej przeszłości: „Od początku studiów zabiłem od 7 do 9 osób.
26.01.2009 | aktual.: 26.01.2009 15:35
Nie jestem pewien dokładnej liczby, gdyż część z tych osób zabiłem w czasie strzelaniny. Zastraszałem wykładowców, podpalałem ich samochody, brałem udział w zorganizowaniu dwóch porwań.”
Zmuszanie wykładowców do wystawienia dobrych ocen członkom bractwa, polowanie na nieposłusznych studentów oraz wymuszanie haraczy – tak Mikel przedstawia w skrócie swoje „studenckie obowiązki”.
Wymienionych czynów dopuszczał się będąc członkiem bractwa studenckiego „Black Axe” (Czarne Włócznie). Gdy postanowił opuścić bractwo, wydano na niego wyrok śmierci. Chcąc się ratować musiał porzucić studia i przeprowadzić się do innego miasta.
Pierwsze bractwo studenckie w Nigerii – „The Pyrates”, zostało założone w 1952 r na elitarnym Uniwersytecie w Ibadanie. Jednym z jego założycieli był prof. Wole Soyinka – późniejszy laureat literackiej Nagrody Nobla.
„Początkowo bractwa były formą zabawy, sposobem na spędzanie przez studentów wolnego czasu i oazą wolnomyślicielstwa” – mówi Soyinka. ¬„Ich charakter zaczął się zmieniać w latach 80, gdy popularność bractw zainteresowała przywódców licznych w Nigerii partyzantek. W zamian za przekazywaną bractwom broń oraz pieniądze, partyzanci zyskali ogromny wpływ na sytuację na nigeryjskich uniwersytetach.”
Nigeryjskie szkolnictwo wyższe, które uważano niegdyś za najlepiej rozwinięte w Afryce zachodniej, dziś chyli się ku upadkowi. Jak podają oficjalne źródła w okresie pomiędzy 1993 a 2003r. w skutek działalności studenckich gangów życie straciło 115 studentów oraz wykładowców. Nieoficjalne dane wskazują na znacznie wyższą liczbę ofiar.
Najtragiczniejsza sytuacja ma miejsce w Port Harcourt – stolicy najbogatszej prowincji w kraju, będącej centrum nigeryjskiego przemysłu naftowego. Bractwa z tamtejszego uniwersytetu, na początku lat 90 opuściły mury miasteczka akademickiego, stając się nieoficjalnymi bojówkami działającymi na zlecenie lokalnych polityków.
Brutalność metod działania bractw przeraża zwykłych studentów i zmusza ich do bezgranicznego posłuszeństwa. Dziekanowi jednego z wydziałów obcięto głowę i wywieszono ją na bramie uniwersytetu.
Osiemnastoletnia Wallesa nie zdawała sobie sprawy, że jej chłopak, student socjologii, należał do bractwa „The Vickings”. Dzień po tym jak z nim zerwała, została oblana kwasem. Zmarła w wyniku rozległych poparzeń twarzy i klatki piersiowej. Sprawców napaści nigdy nie schwytano.
Bractwa przestały być już tylko zwykłymi gangami. Obecnie większość z nich ma również charakter sekt. Przystąpienie do wspólnoty wiąże się z koniecznością przejścia inicjacji, podczas której kandydat na nowego członka pije krew połączoną z alkoholem i narkotykami oraz oddaje się obrzędom czarnej magii.
Dramatycznej sytuacji na nigeryjskich uczelniach nie zmienił wprowadzony w 2004 roku, oficjalny zakaz zrzeszania się w bractwach. Nowych członków nie odstraszył również pokazowy proces z 2006 roku, w którym na karę śmierci skazano 7 członków bractwa “Awo” z Uniwersytetu w Lagos.
„Jedyną szansą na skuteczną walkę z bractwami wydaje się być przerwanie ich powiązań ze światem polityki” – twierdzi Soyinka. „Dopóki członkowie bractw będą mogli liczyć na protekcję ze strony rządzących, studiowanie w Nigerii będzie krwawą gehenną.”
(ley)