Trwa ładowanie...
01-04-2014 13:52

Ten żołnierz już 17 razy wyleciał w powietrze. Wciąż ma się świetnie

Ten żołnierz już 17 razy wyleciał w powietrze. Wciąż ma się świetnieŹródło: 123RF.COM
d2uqwt6
d2uqwt6

Ma 37 lat, a wojsko to prawie całe jego życie - Patrick Hyde służy w nim od 21 lat. Niemal przez cały ten czas znajdował się w centrum różnych wydarzeń. Nie zraził się do pracy dla Armii Brytyjskiej - i to mimo naprawdę groźnych incydentów, w jakich brał udział do tej pory. Dziś jego nazwisko coraz częściej pojawia się w mediach. Od początku kariery jego życie aż 17 razy znajdowało się bowiem na włosku - Hyde aż 17 razy był wysadzany w powietrze i jakimś cudem dziś wciąż nadal może opowiadać swoją historię; historię gościa, o którym nikt pewnie by nie usłyszał, gdyby nie jego "talent" do ściągania na siebie poważnych kłopotów.

Front czy miejsca, w których realizowane są działania operacyjne, to z pewnością nie miejsca dla mięczaków. Zawsze trzeba się liczyć z tym, że jedna z kolejnych misji może być tą ostatnią. Patrick Hyde nie jest pod tym względem inny - też żywi obawy, że z którejś misji może już nie powrócić. Tym bardziej, że ma ku temu znacznie poważniejsze podstawy. Przez lata przylgnął do niego przydomek "magnes na bomby". Do tej pory Brytyjczykowi życie przelatywało przed oczami aż siedemnastokrotnie. Tyle razy znajdował się w miejscach, w których dochodziło do eksplozji. Aby uściślić, nie obserwował tych wybuchów z bezpiecznej odległości. Za każdym razem znajdował się w centrum wydarzeń. Niemałym zaskoczeniem dla wszystkich osób, które zapoznają się z jego historią, musi być fakt, że podczas żadnego z wypadków nie doznał on poważniejszych obrażeń - poinformował dziennik "The Daily Telegraph".

(fot. Za Daily Telegraph)

d2uqwt6

"Nazywają mnie magnesem na bomby, bo do tej pory zostałem wysadzony w powietrze tak wiele razy. Jeden raz stało się to w Iraku, piętnaście razy w Afganistanie, a teraz zdarzyło się kolejny raz" - opowiada Patrick Hyde. "Nie wiem, czy zostałem wyrzucony w górę czy w dół, w lewo czy prawo".

Po ostatnim z wypadków, do którego doszło w afgańskiej prowincji Helmand, został odznaczony Krzyżem Wojskowym. Tym razem przez chwilę, gdy doszło do wybuchu, też był pewien, że to już koniec. Działo się to w ubiegłym roku. 37-latek, który służy w 4. Batalionie Karabinów, przebywał na patrolu w Sanginie ze swoim dowódcą oraz jednym z afgańskich generałów. W pewnym momencie patrol znalazł się pod ostrzałem sił talibów. Aby się schronić, wojskowi udali się w jedną z wąskich uliczek, w której znajdowały się jeszcze ślady dawnych starć, w tym - jak się wkrótce okazało - wykonane metodą chałupniczą ładunki wybuchowe. Do eksplozji doszło, gdy uliczką przechodził jeden z afgańskich żołnierzy. Wszedł on na minę lądową, która znajdowała się dwa metry od nich. "Afgański żołnierz stracił nogę. Ja wylądowałem na mojej lewej stronie. Na moich okularach ochronnych znajdowała się krew, a w uszach mi dzwoniło. Myślałem, że także stracę nogę, ale wtedy usłyszałem krzyk: 'z tobą wszystko w porządku'. Odłamki znalazły się w
mojej nodze oraz twarzy, ale urazy były powierzchowne" - opowiada Hyde, który potem miał jeszcze dość sił, by koordynować akcję ewakuacji innych rannych żołnierzy.

Jak tłumaczy Hyde, mimo tego, że wszystkie eksplozje, jakie przetrwał, wyglądały bardzo groźnie, on za każdym razem odnosił niewielkie obrażenia. Dziś po większości wypadków pozostały mu jedynie pamiątki w postaci niewielkich blizn. Wiele osób z jego otoczenia uważa, że nie ma na świecie drugiego żołnierza, który miałby za sobą równie wiele podobnych doświadczeń i podobnego farta.

"Miałem po prostu szczęście" - wyjaśnia dziś sam zainteresowany. "Sądzę, że umrę w jakiś głupi sposób, dławiąc się kością od kurczaka albo coś w tym rodzaju".

Na razie z uśmiechu losu 37-latka najbardziej cieszy się dwoje jego dzieci. On sam przyznaje, że przesiadując godzinami przy piwie w pubie, wolałby opowiadać kumplom inne historie niż te mające związek z okolicznościami kolejnych jego ocaleń.

d2uqwt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2uqwt6