"W głębi duszy wszystkie dziewczyny chcą być takie, jak ja!"
Biannca Lake spała z prawie 200 facetami i przekonuje, że nie jest puszczalska, bo to po prostu leży w kobiecej naturze, a większość pań ją potępiających faktycznie jej zazdrości... Ma rację?
18.06.2012 | aktual.: 19.06.2012 15:44
Czy w każdej dziewczynie drzemie "ukryta zdzira". Zdaniem 28-letniej Biannki, która dzięki swej otwartości w kwestiach łóżkowych wyrasta powoli na nową brytyjską celebrytkę, odpowiedź na to pytanie jest jak najbardziej twierdząca. W programie stacji BBC3 "How To Get A Life", śniada gwiazdka, której nie wyszło ani robienie muzyki, ani filmów, postanowiła chyba dorobić się sławy za sprawą swojej luźnej polityki doboru kochanków. "Niektóre dziewczyny mówią, że ze mnie puszczalska, ale ja wiem, że w głębi, każda z nich chce być taka, jak ja" - mówiła Lake śmiejąc się do kamery...
(fot. Daily Mail)
"Wiele kobiet jest takich, jak ja, ale ja mówię otwarcie jak jest, nie kryję się z tym. Kiedy kogoś spotykam, jestem bezwzględna. Moja dewiza to: 'Przeleciałam ciebie, przeleciałam twojego ziomka, a dzisiaj przelecę kogoś innego'. Taka już jestem"- cytuje ją "Daily Mail". Co ciekawe, jeszcze do niedawna Biannca twierdziła, że ma na swoim koncie ponad 180 mężczyzn, jednak od chwili, gdy stała się osobą medialną, kobieta wyznaje, że powoli zaczyna tracić rachubę i ciężko jej zliczyć wszystkich swoich obecnych kochanków. Czy to faktycznie marzenie każdej dziewczyny?
Gdzie się kryje "ukryta zdzira"
Komentarze krytykujące - łagodnie mówiąc - wyzywające podejście do życia panny Lake idą w tysiące. Jednak, pojawiają się też liczne głosy niejako potwierdzające jej teorię istnienia "ukrytej zdziry" we współczesnych kobietach. Żeby było jasne, nie chodzi tu o to, że każda współczesna dziewczyna marzy o tym, by "wybzykać" jak największą liczbę facetów jednego wieczora, ale o to, że czasy się zmieniają i liczba żeńskich romansów powoli zrównuje się z liczbą tych męskich - podobnie zresztą jak pensje, wiek emerytalny i wszystko inne. Pora zaakceptować, że epoka powieści dla kobiet, opisujących cnotkę, która ma problem z wybraniem jednego z dwóch kochanków bezpowrotnie minęły...
Najlepszym tego przykładem niech będą komentarze pod jednym z artykułów opublikowanych na łamach Faceta już jakiś czas temu - pisaliśmy wówczas o Christinie Saunders, również Brytyjce, która pod wpływem "Seksu w wielkim mieście" postanowiła zachowywać się jak tytułowa Samantha. Efekt? Po kilku latach miała na swoim koncie już ponad tysiąc kochanków. Czytelnicy płci męskiej pisali przeważnie, że to "pudełko na nasienei" i siedlisko chorób, szalet, i że kobiecie nie przystoi takie zachowanie, jednak wśród pań pojawiały się nerwowe głosy sprzeciwu wobec podobnej mentalności, jak ten, należący do Oli:
"Owszem, to przystoi dziewczynie. A co my z innej gliny jesteśmy? Wam wolno a nam nie? Wy chłopy jak się dyma* to się tym chlubicie, a jak babka się trochę pobryka to 'Czy to przystoi dziewczynie?' Oczywiście, że tak, bierzemy przykład z was. Chcielibyście żony dziewicy, ale sami w momencie ślubu macie już liczne przygody na karku. Nie dla psa kiełbasa!", pisze internautka. O rosnącym kobiecym libido świadczą też niedawne doniesienia z Nowej Zelandii, gdzie mężczyźni mają już ponoć dość seksu, od kiedy tamtejsze dziewczyny wzięły inicjatywę w swoje ręce...
A wszystko sprowadza się do faktu, że współczesna nastolatka i młoda dorosła w niczym nie przypominają kobiet sprzed wieku, czy nawet półwiecza. To istota odważna, agresywna, zdeterminowana i - coraz częściej - bardziej prąca do przodu, niż statystyczny facet (publikowaliśmy, nie tylko my zresztą, wiele artykułów obrazujących postępujące "zniewieścienie" dzisiejszych mężczyzn). Ta dziewczyna, rozumiana w kontekście głosu pokolenia, ma już dość stanu rzeczy, w którym Charlie Sheen czy Warren Beaty (obydwaj "wybzykali" populację sporej wsi) traktowani są jak bohaterzy, a serialowa Samantha czy Biannca Lake jako ladacznica. Czy zatem nowa era jest już przesądzona? Czy niewinnych dziewcząt, pragnących normalnie żyć będziemy szukać ze świecą w ręku? Czy dla nadchodzących pokoleń będą liczyć się tylko przyjemności i kasa? Jeśli tak się stanie, z chęcią byśmy wypisali się z takiego społeczeństwa...