Wielkanoc - pisanki, kraszanki i oblewanie
None
Wielkanoc - wielka uczta
Ucztowanie na koniec postu miało więc znaczenie niejako magiczne – miało przywołać obfitość jedzenia w odradzającej się po zimie przyrodzie. Chrześcijaństwo w sposób zupełnie naturalny przejęło ten zwyczaj, czyniąc z niego instrument pokuty i oczyszczenia zarazem. W tradycję chrześcijańską Wielki Post wprowadził papież Grzegorz I, który sam zresztą pościł tak zawzięcie, że pod koniec życia zrujnował sobie tym zdrowie. Na czas Wielkiego Postu ograniczano jedzenie mięsa lub w ogóle z niego rezygnowano – w jego miejsce na stole pojawiały się śledzie – obowiązkowo bez śmietany i postny żur, chleb w miejsce masła smarowano powidłami, kawy – z palonych żołędzi – nie słodzono. Całkiem uzasadnionym wydaje się więc zwyczaj urządzania pogrzebu żuru i śledzia, w Wielki Piątek wieczorem lub w Wielką Sobotę rano.
Śledzia (wyciętego z drewna, a później tektury) i garnka żuru przy wtórze żartobliwych przyśpiewek i okrzyków wynoszono z domu. Śledzia wieszano na przydrożnej wierzbie, a garnek z żurem zakopywano poza wsią – miało to być czymś na kształt symbolicznej kary za sześciotygodniowy post. W okolicach Krakowa zakopywano też garnek z popiołem, co oznaczać miało koniec pokuty. Post nie ograniczał się tylko do umartwiania ciała – do szaf chowano wszelkie strojne suknie i balowe toalety, dzieciom w miejsce bajek czytano żywoty świętych, damy chowały do szuflad biżuterię, nosząc tylko ozdoby z czarnych agatów lub hebanu czy onyksu oprawionych w srebro.
Wielkanoc - niech królują pisanki
Oczyszczeni postem ludzie siadali do stołów, na których pojawiła się święconka – czyli poświęcone jajka (symbol nowego życia) w postaci kolorowych pisanek, kraszanek; baranek symbolizujący umęczonego Chrystusa, początkowo z masła lub ciasta, później z cukru a obecnie z czekolady; sól chroniąca przed zepsuciem, chleb, wędliny, chrzan, pieprz i świąteczne ciasta. A wszystko to w wiklinowym koszyczku, przystrojonym listkami barwinka, borówki lub bukszpanu.
Początkowo to ksiądz jeździł po dworach i święcił świąteczne potrawy, ale ponieważ zajmowało to zbyt wiele czasu, w zwyczaj weszło chodzenie ze święconym do kościoła. W niektórych regionach po powrocie ze święconką trzykrotnie obchodzono z nią domy, co miało wypędzić złe moce z gospodarstwa. Obecnie święcenie odbywa się przed kościołami, a przy stołach, na których stawia się koszyczki, pojawiają się kosze, do których wkłada się małe co nieco dla bardziej potrzebujących (pamiętacie o tym?).
Wielkanoc - to także palma
Symbolem Wielkanocy stała się też palma, którą święci się w Palmową Niedzielę – jest ona pamiątką wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Zwyczaj święcenia palm obecny jest na ziemiach polskich już od średniowiecza, a z czasem ich wytwórcy zaczęli ze sobą konkurować – narodziły się konkursy na najwyższą i najbardziej okazałą palmę.
I one weszły już do tradycji – szczególnie na Kurpiach oraz w Małopolsce. W 2007 roku bezapelacyjne zwycięstwo przypadło 32-metrowej palmie w Rabce, która o ponad półtora metra przewyższyła palmę z Lipnicy. Bezapelacyjne pierwszeństwo wśród symboli przyznać jednak należy pisankom czyli zdobionym jajkom.
I ten zwyczaj został przez chrześcijaństwo przejęty z czasów dawniejszych, bowiem jajka, symbol odradzającego się życia – w celach magicznych – zdobiono już w Mezopotamii, Asyrii, Chinach i starożytnym Egipcie; wtedy ozdabiano je symbolami słońca, odwołującymi się do takich wartości jak odrodzenie i wieczność, a także figurami geometrycznymi, które z kolei były znakiem nieskończoności. Samo zaś zdobienie jajek miało potęgować ich cudowne właściwości.
Wielkanoc - kraszanki i pisanki
Nasze rodzime pisanki zdobiono i zdobi się na kilka sposobów – są to więc: kraszanki powstające przez gotowanie jajka w wywarze z roślin, które pozwalały na uzyskanie różnych kolorów: brązowego - łupin cebuli, czarnego - kory dębu, olchy lub łupin orzecha włoskiego, żółtozłocistego - kory młodej jabłoni lub kwiaty nagietka, fioletowego - płatków kwiatu ciemnej malwy, zielonego - pędów młodego żyta lub listków barwinka, różowego - soku z buraka, a następnie wyskrobywanie na jajkach różnego rodzaju wzorów; pisanki; na jajkach rysuje się (pisze – stąd i nazwa) szpilkami, igłami, kozikami, szydłami, słomkami czy drewienkami na skorupce gorącym roztopionym woskiem, a następnie zanurzanie jajek w barwniku; oklejanki przyozdabia się przyklejonym sitowiem, płatkami bzu, skrawkami kolorowego, błyszczącego papieru, tkanin itp.; nalepianki, popularne w okolicach Krakowa i Łowicza, robi się z naklejanych na skorupki jajek różnobarwnych wycinanek z papieru.
Najsłynniejszymi (i najdroższymi) pisankami są z pewnością jaja carskie ze złota, zdobione kamieniami szlachetnymi, projektowane i wykonywane dla rodziny cara Aleksandra III przez nadwornego złotnika Petera Karla Fabergé. Początkowo, ze względu na to, że jajka związane były z pogańskim kultem zmarłych, w których jajko, rozumiane jako początek nowego życia, odgrywało ważną rolę, kościół zakazywał jedzenia jajek na twardo w czasie Wielkanocy. Zakaz cofnięto dopiero w XII wieku, ale konieczne było odmówienie przed ich zjedzeniem specjalnej modlitwy. Teraz nie tylko jemy je na kopy, a i służą do specyficznej, charakterystycznej tylko dla Wielkanocy, zabawy – „walatki” vel „na wybitki”. Polega ona na tym, że przeciwnicy stukają o siebie trzymanymi w rękach pisankami – czyja uderzenie przetrzyma, ten jest zwycięzcą i zabiera jajko przeciwnika. I tu porada praktyczna – nie należy podsuwać przeciwnikowi jajka tępą stroną, bo tam znajduje się pęcherzyk powietrza, zatem w tum miejscu skorupka jest najsłabsza.
Wielkanoc - pyszne jedzenie
Na stole, obok jajek, królują wielkanocne potrawy, więc baby wielkanocne, które według tradycyjnego przepisu pochłaniały kopę jaj i których produkcja, bo trudno to nazwać pieczeniem, trwała co najmniej 24 godziny; mięsiwa wszelakiego rodzaju z szynkami, pieczeniami i białą kiełbasą na czele; bigos – w dawnych czasach przechowywany jeszcze od
Bożego Narodzenia w lodowniach (praprzodkach lodówek) i – last but no least – mazurki czyli bardzo słodkie i bogato zdobione placki, do wypieku których używa się wszelkich dostępnych słodkości i bakalii – co też jest w sumie symbolem obfitości. Oczywiście nie może też zabraknąć okowity – z tym, że dawniej, niezależnie od tego, że kosmiczne pijaństwa charakterystyczne są niestety dla naszej nacji, służyła ona także do pobudzania trawienia. Co było ze wszech miar uzasadnione, biorąc pod uwagę i obfitość, i tłustość i potraw. Abstrahując od tego, że lwia część z nich jest piekielnie ciężkostrawna.
Wielkanoc - Śmingus Dyngus
Wielkanoc to jednak nie tylko festiwal obżarstwa, to także poniedziałkowy Śmigus-dyngus czyli radosne polewanie się wodą, które obecnie przyjmuje czasem mocno wynaturzone formy wodnych wojen. Dawniej zresztą też nie czyniono tego z umiarem – zwyczaj ten wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, bowiem już dawni Słowianie w pierwszy dzień wiosny przeganiali po polach nagą dziewicę (koniecznie!), polewając ją wodą i chłostając pokrzywą – miało to wywołać przychylność boga urodzaju i płodności, a co za tym idzie dać jak największe zbiory.
Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami: dyngus (dyngusowanie) oznaczał wyłudzanie datków, najczęściej w postaci jajek, pod groźbą zlania wodą, zaś śmigus to smaganie rózgą, gałązką lub palmą. Z czasem śmigus połączył się z dyngusem i oblanych wodą smagano rózgami, najczęściej wiklinowymi. Niespecjalnie się to podobało kościołowi, co też i znalazło wyraz w ustawach synodów: „Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (...), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego”.
Wielkanoc - tradycje przetrwały
Tradycja jednak przetrwała do dziś i przecie z lubością wielką ją kultywujemy, oblewając jak dawniej – przede wszystkim dziewczęta. Z tym, że dawniej w poniedziałek oblewano, a nawet i wrzucano do rzek i strumyków dziewczęta, zaś we wtorek (bo i on był dniem świątecznym) to im ten przywilej przysługiwał, kiedy zaś wtorek przestał być świętem, to do południa lali chłopcy, po południu dziewczęta.
Obecnie się już tego nie przestrzega i obie płcie radośnie się oblewają od samego rana do – bywa – późnych godzin wieczornych, tracąc przy tym czasem umiar, przez co tradycyjne lanie wodą przeradza się w wojny wodne, podczas których wylewa się hektolitry wody. Nim więc się do takiej wojny przystąpi warto może zastanowić się, jak też byśmy się czuli, gdyby tak znienacka wylądowało na nas kilka wiader wody lub pod nogami rozprysłoby się kilka worków nią wypełnionych.
Wielkanoc - Siuda Baba
Śmigus-dyngus to jednak nie jedyny poniedziałkowy zwyczaj – w Małopolsce po domach chodzi Siuda Baba, wysmarowana sadzą, w towarzystwie tak samo „przyozdobionych” Krakowiaków w ludowych strojach i Cygana lub kominiarza. Siuda Baba smaruje sadzą każdą dziewczynę, która nie wykupi się datkiem w postaci świątecznych jajek. I ten zwyczaj ma swoje korzenie w starosłowiańskim obyczaju - nawiązuje do wiosennych obrzędów i ma swe źródło w legendzie o pogańskiej świątyni na Lednicy. Strzegąca w niej ognia kapłanka, cała czarna od sadzy, bo przez cały rok pilnowania ognia nie wolno jej było się myć, raz do roku, na wiosnę wychodziła w poszukiwaniu następczyni.
Wybrana dziewczyna mogła się wykupić, ale jeśli nie było jej na to stać, zajmowała miejsce w świątyni.
Wielkanoc jest więc świętem wielkiego odrodzenia, świętem radości, świętem budzącego się życia. Świętujmy ją więc radośnie, nie przejadając się zbytnio, nie wywołując kolejnego potopu, a z pewnością będzie nam się wiodło aż do następnej Wielkanocy. Twardych jaj i mokrych podkoszulków Wam życzę!