"Ukryte wady" kobiet! Tego nie obejmuje żadna gwarancja...
Zaślepieni uczuciem nie dostrzegamy wielu wad naszych partnerek. Niestety, zauroczenie mija. Może się okazać, że mija zbyt późno. Wówczas okazuje się, że poślubiliśmy prawdziwą jędzę. Kobietę, która rujnuje nasze finanse, źle wychowuje dzieci, jest kiepska w łóżku lub zwyczajnie kłótliwa.
Poznaj opowieści mężów, którzy ze zgrozą stwierdzili, że popełnili błąd wiążąc się ze swoimi kobietami. I zrozum, jak poważną jest decyzja o zawarciu związku małżeńskiego. Czy naprawdę chcesz spędzić całe życie pod jednym dachem właśnie z tą osobą? A może dzięki przedstawionym w tym tekście historiom przestaniesz idealizować swoją dziewczynę i zaczniesz także widzieć jej wady. Zrób to, zanim będzie za późno. Nie przed rozwodem, ale... przed ślubem.
Personalia wypowiadających się osób zostały zmienione. Jednak to co przeczytacie, wydarzyło się naprawdę.
Rozpustnica z dyskoteki
- Kasię poznałem na dyskotece. Spodobała mi się, to kupiłem jej drinka - tak Rafał, 33-latek ze złamanym sercem, opowiada o matce swojej ukochanej córki. - Dobrze tańczyła i była bardzo seksy. Jeszcze tego samego wieczora się całowaliśmy. Poprosiłem ją o numer telefonu. Wysyłaliśmy sobie SMS-y. Nie wiedziałem, że ona kogoś ma. Dopiero kolega mi powiedział, że spotyka się z chłopakiem z innej wioski. On też się o mnie dowiedział. Umówiliśmy się z nim. Wziąłem kuzynów, bo myślałem, że będziemy się bili. Chciałem, żeby mnie obronili, jeśli on będzie z braćmi. Zdziwiłem się, bo był sam. Powiedział mi, żebym na nią uważał, bo ona jest po prostu łatwa. Chciałem mu za to przywalić, ale nie zrobiłem tego. Ona się z tym potem obnosiła, że niby ja pojechałem i go zastraszyłem. To nie prawda. On był mądrzejszy ode mnie, i tyle - wspomina zdradzony mąż.
- Zaczęło się dziać źle, jak urodziła się Agnieszka. Tutaj nie było pracy, więc wyjechałem do Niemiec. Pracowałem tam i po trzy miesiące. Różnie, także na gospodarce. Wracałem do domu i słuchałem od kumpli, że widzieli ją na dyskotece jak tańczyła z chłopakami. Ona mówiła, że wychodzi czasem z koleżankami. Potem wszyscy już mówili za moimi plecami, że żona mnie zdradza. Postanowiłem raz wrócić tydzień wcześniej niż zapowiedziałem. Przyjechałem do domu. Z dzieckiem siedziała jej siostra. Zapytałem, gdzie jest Kaśka. Wiadomo, była na dyskotece. A jak tam pojechałem, to przekonałem się, jaka z niej dziw... Żal mi córeczki, tylko dlatego jeszcze jesteśmy razem. Kaśka obiecała, że się zmieni. Ale i tak wszyscy gadają za plecami. I nikt nas do siebie nie zaprasza.
Królewna z innej bajki
Marek jest 28-latkiem, przedstawicielem handlowym, do niedawna uważał, że jego żona to anioł. Teraz twierdzi jednak, że jest królową śniegu. Ocenia ją jako zimną i wyrachowaną. Czy była taka zawsze?
- Myślę, że ona ma głęboki emocjonalny problem i że jest to wina jej ojca. Teraz mogę już tak powiedzieć. Rozwodzimy się, bo znalazłem kobietę, z którą naprawdę warto żyć. Taką, przy której nie muszę udawać, że jestem o wiele bogatszy niż w rzeczywistości, nie muszę zrywać kontaktów z kolegami, dlatego że są mniej wpływowi niż znajomi jej ojca i ich zepsute bananowe dzieci. W niedzielę mogę znowu chodzić grać w piłkę, a nie tak jak wcześniej udawać, że należymy do wyższych sfer. Tak naprawdę to ja nie przepadam za większością tych ludzi, których przez ostatnie trzy lata poznałem. Banda snobów, którzy udają, że są kimś innym niż są w rzeczywistości. Nie wspominając ojca Angeliki. Facet dorobił się majątku, bo miał hurtownię, ale odbiła mu palma. Wmówił swoje córeczce, że jest jakąś księżniczką. Musiałem się bardzo starać, żeby się wkupić w ich rodzinę. Zaharowywałem się prawie na śmierć. A mogłem już zobaczyć, że coś jest nie tak, kiedy ona nie chciała, żeby nasi rodzice się poznali. Dlaczego nie chciała? Bo
ona moich rodziców się zwyczajnie brzydzi! To nawet nie jest wstyd. A sama bez swojego ojca byłaby nikim. Nie potrafi nawet ugotować obiadu. Tłumaczyłem jej, że może za 5, 10 lat osiągniemy poziom finansowy, dzięki któremu będziemy mogli sobie pozwolić na jej fanaberie, te wszystkie: sprzątaczki, obiadki w restauracjach i drogie wakacje. Nie wiem, jak to się stało, ale odkochałem się. Niestety mam przez nią spore długi...
Kłótliwa jędza
- Nie da się żyć. No, jak żyć, jak ktoś codziennie robi awanturę? - pyta się Mirek, 40-latek, zajmujący się remontami mieszkań. - Chcę coś zrobić, źle. Ustąpię, też źle. Czy zawsze tak było? Tak ostro jak teraz to nie. Jadzia była milsza i mniej, że tak powiem, upierdliwa. Ale ziółko z niej było już kiedyś. Tylko człowiek był młody i głupi. Zresztą wszyscy się śmiali, że taka pyskata. I babie i chłopu dogada.
Mirek macha ręką i z uśmiechem dopowiada, że kocha swoją żonę i "po prostu już tak będzie".
- Najgorzej jest, kiedy wracam bardzo zmęczony, a jej się coś przypomni. Nie daje mi wtedy spokoju. Gada i gada. Ma takie koło zamachowe - jak się nakręci, to nie może przestać. A to często bzdury. To że zapomnę kupić czegoś do domu, to przecież nie znaczy, że jestem egoistą. Potrafi mi wyłączyć mecz w trakcie, bo sobie ubzdura, że z nią nie rozmawiam. Mówię jej, że taki mecz jest raz w roku, to mi zasłoni ciałem telewizor. Ale kocham ją, no, co zrobić. Tylko ledwo już idzie to wytrzymać.
Karierowiczka, która nie chce mieć dzieci
- Moja Ula nie chce mieć dziecka. Kiedyś myślałem, że to jej minie. Moi rodzicie, jej rodzice. Wszyscy pytają o to, kiedy ona zajdzie w ciążę. Zawsze jej broniłem, ale teraz mamy już prawie 40 lat. I przyznam, że ja jestem gotowy od dawna - skarży się Paweł, media worker, którego żona objęła niedawno stanowisko dyrektorki w dużej firmie. - Zawsze była ambitna, ale teraz mówi mi, że zwyczajnie nie ma czasu na dziecko. Czasem się łamie. Nawet na jakiś czas przestała brać pigułki, ale bała się seksu bez zabezpieczeń. Wtedy zrozumiałem, że ma jakąś barierę, której nie przełamie bez pomocy z zewnątrz. Chcę z nią iść do psychologa, bo to jakiś głębszy problem.
Na pytanie, czy obecna żona już kiedyś mówiła mu, że nie chce mieć dzieci, Paweł odpowiada twierdząco.
- Nie tylko mówiła, ale też dziwnie się zachowywała w obecności dzieci. Sztucznie. Jakby nie miała z nimi kontaktu.
Toksyczna zazdrośnica
Tomasz, nauczyciel, musiał zmienić pracę, bo jego żona podejrzewała go o romans. Teraz wie, że jej zazdrość to choroba. Wówczas tego nie rozumiał.
- Milena zawsze była zazdrosna. Od samego początku. Musiałem, pamiętam to jak dziś, spalić wszystkie zdjęcia, na których byłem z poprzednią dziewczyną. To nic, że to były pamiątkowe zdjęcia całej naszej grupy ze studiów. Z wiekiem to się zaczęło rozwijać. A teraz już przeszło w chorobę. Łatwo powiedzieć, że wystarczy kogoś rzucić. Choroba to choroba, tego się nie wybiera. Ale to bardzo uciążliwe. Psychiatrzy mówią, że to rodzaj paranoi, zespół Otella, ale ona przecież nie pije (zespół Otella, psychoza należąca do grupy uporczywych psychoz urojeniowych. W typowej formie występuje u alkoholików lub w stanie upojenia alkoholowego. Objawia się urojeniami niewierności małżeńskiej - przyp. red.). Wystarczy, że mam odsunięte siedzenie pasażera w samochodzie, a ona już uważa, że uprawiałem tam z kimś seks. To jednak nie wszystko. Najgorsze jest to, że ona opowiada tak niestworzone historie, a są ludzie, którzy jej wierzą. Musiałem przez to zmienić pracę, bo żona przychodziła i wyzywała moje koleżanki. Na szczęście
nikt jej nie uwierzył, że mam romans z uczennicą, co także imputowała.
Totalny brak chemii
Michał, mężczyzna zaczepiony na forum dotyczącym seksu, zgadza się na zamieszczenie jego wypowiedzi, gdy obiecujemy mu, że zmienimy jego personalia. Twierdzi, że w związku najważniejsza jest "chemia". Mówi, że kiedy jej zabraknie, zaczynają się kłopoty.
- Zdradzam, a moja żona chyba już o tym wie. Dobrze nam z sobą, mamy dzieci, a najstarsza córka wychodzi właśnie za mąż. Żyje nam się dobrze. Tylko seks jest do bani. W seksie ona jest słaba. I tak było zawsze. Śliczna dziewczyna, a w łóżku królewna z drewna.
Zapytany, czy żałuje lat spędzonych razem, Michał odpowiada:
- I tak, i nie. Mamy piękne córy. Ładne mieszkanie. Nie kłócimy się. Tylko jej się nigdy nie chciało. Ja lubię kobiety i poznawałem ich wiele. Kiedyś miałem romans z koleżanką z pracy. I to był seks, którego nie zapomnę. Mogłem się rozwieść, płacić alimenty. A teraz sam nie wiem. Przestaje mi zależeć. Nie jest źle, ale jak kobieta może ci mówić, że cię kocha i brzydzić się np. seksu oralnego? (...) Jak ją brałem, to była dziewicą. Myślałem, że jest nieśmiała. A potem już było zawsze tak samo. Jakby robiła to z obowiązku. Na plecy, oczy zamknięte. (...) Gdzie tu chemia? Chemia jest najważniejsza. Nas trzyma przy sobie przyzwyczajenie.
Puch, facet.wp.pl