LudzieZaginął 12 lat temu, odnalazł się w Korei Północnej. Tą historią żyją Amerykanie

Zaginął 12 lat temu, odnalazł się w Korei Północnej. Tą historią żyją Amerykanie

Przepadł bez śladu w 2004 roku. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, aż do teraz. David Sneddon został porwany z Chin do Korei Północnej, gdzie został nauczycielem angielskiego samego Kim Dzong Una. A to nie koniec absurdów w tej historii.

Zaginął 12 lat temu, odnalazł się w Korei Północnej. Tą historią żyją Amerykanie
Źródło zdjęć: © Facebook.com

02.09.2016 | aktual.: 04.09.2016 22:10

David Sneddon miał 24 lata, kiedy ostatni raz widziała go rodzina. Studiował prawo na Uniwersytecie Brighama Younga w stanie Utah. Któregoś dnia postanowił wyjechać do Chin, by tam uzyskać dyplom. W sierpniu 2014 roku miał wracać do Stanów. Na lotnisko wyjechał po niego brat, ale David nie pojawił się. Od tamtej pory rodzina próbowała ustalić, co stało się z chłopakiem.

Chińscy urzędnicy rozkładali ręce. Na początku udało się dowiedzieć tylko tyle, że David wyruszył do prowincji Junnan na wycieczkę po górach. Widziało go tam kilka osób. Stwierdzono więc, że wpadł w przepaść gdzieś w Wąwozie Skaczącego Tygrysa tuż obok rzeki Jangcy. 14 sierpnia uznano go za zmarłego.

Nigdy nie odnaleziono jego ciała, a rodzina cały czas była przekonana, że chłopak gdzieś żyje. Pojawiły się różne teorie. Jedni uznali, że prawdopodobnie zaszył się gdzieś w kraju, ale niemal od razu zdementowali to jego przyjaciele z uniwersytetu w Pekinie, którzy byli przekonani o tym, że Amerykanin chciał wracać do domu.

- Jego paszport i konto w banku były nietknięte. Nie udało się nam znaleźć go w żadnym przytułku ani szpitalu. Policjanci potwierdzili, że nie był ofiarą przestępstwa. Bilet powrotny był niewykorzystany – pisali rodzice na stronie internetowej poświęconej w całości poszukiwaniu Sneddona.

Potem mówiono o tym, że w górach strażnicy uznali chłopaka za przemytnika ludzi i zabili go. Najbardziej prawdopodobny wydawał się jednak inny scenariusz. David posługiwał się biegle mandaryńskim i koreańskim, był więc idealnym celem dla porywaczy z Korei Północnej.

Nauczyciel Kima

Rodzina długo musiała czekać na jakiekolwiek potwierdzenie tych plotek. Jak podaje „Wall Street Journal”, jedna z japońskich organizacji opublikowała w ubiegłym roku raport o porwaniach przez Koreę Północną. Opis jednej z tych osób pasował do amerykańskiego studenta. Siedmiu japońskich parlamentarzystów przyjechało do Waszyngtonu, by przedstawić przed Kongresem dowody.

Sprawa jednak stanęła w miejscu. Rodzina publikowała w sieci kolejne posty i sama próbowała organizować akcje poszukiwawcze w Azji. Mimo podejrzeń, że to reżim Kima przetrzymuje Davida, nie podjęto żadnych konkretnych działań ze strony rządu.

Dopiero teraz wiadomo, co stało się z porwanym studentem.

Obraz
© Facebook.com

1 września tego roku „Yahoo News Japan” opublikowało raport, według którego David mieszka dziś w stolicy Korei Północnej i pracuje jako nauczyciel angielskiego Kim Dzong Una. Ma żonę i dwójkę dzieci. Choć media spekulują, że chłopak przeszedł pranie mózgu, rodzina poczuła ogromną ulgę.

- Od początku wiedzieliśmy, że on żyje, dlatego nie przestaliśmy walczyć o prawdę. Teraz naszym celem jest to, by amerykański rząd zrobił wszystko, co możliwe, by zapewnić mu bezpieczny powrót do domu – pisze matka chłopaka.
Historią Davida zajmuje się już senator Chris Stewart. – Rodzina Davida zasługuje na to, by znać prawdę o swoim najbliższym – przyznaje.

Korea porywa obcokrajowców

Sprawa Davida Sneddona nie jest jedyną na przestrzeni lat. Wśród porwanych Amerykanów znaleźli się m.in. Sandra Suh, Matthew Miller, Kenneth Bae, czy też Robert Park.

W ubiegłym miesiącu Rada Praw Człowieka ONZ powołała międzynarodową komisję, by zbadać ciągłe naruszanie praw człowieka przez Koreę Północną. Specjaliści mają zająć się także porwaniami obcokrajowców. Uważa się dziś, że w Pjongjangu przetrzymuje się kilkunastu obywateli z 12 państw.

W rozliczaniu Korei Północnej udziela się szczególnie Japonia. W latach 70. i 80. reżim Kimów porywał ich obywateli, by m.in. szkolić ich na szpiegów.

W 2002 r. Korea Północna przyznała się do uprowadzenia 13 osób z Japonii. Ówczesny przywódca reżimu, Kim Dzong Il oświadczył, że osiem z nich poniosło śmierć, w tym Megumi Yokota, która miała popełnić samobójstwo w 1994 roku. Pjongjang wydał wówczas zgodę na powrót pozostałych pięciu Japończyków do ojczyzny.

Symbolem tamtych porwań stała się 13-letnia Megumi. Była najmłodszą ofiarą Koreańczyków z Północy. Tego dnia wracała ze szkoły z zajęć badmintona. Przez kolejne 20 lat jej losy nie były znane. KRLD twierdziło później, że dziewczynka cierpiała na depresję i popełniła samobójstwo. Do Japonii sprowadzono urnę z rzekomo jej prochami, ale rodzina nie chciała w to wierzyć. Badania DNA wykazały, że szczątki nie należą do porwanej. Jej bliscy cały czas liczą na to, że Megumi żyje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)