CiekawostkiZdrada i jej konsekwencje (średniowiecze)

Zdrada i jej konsekwencje (średniowiecze)

Po wiekach antycznego rozpasania nadeszło średniowiecze, epoka zupełnie inna światopoglądowo i obyczajowo. Postępująca chrystianizacja Europy zastąpiła mocno restrykcyjną wiarą dawne, pogańskie wierzenia, wraz z nimi w mroki niepamięci spychając rozwiązłe, z punktu widzenia nowej wiary, obyczaje. Tak przynajmniej powszechnie się uważa – czy tak było jednak naprawdę?

Zdrada i jej konsekwencje (średniowiecze)
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

13.04.2007 | aktual.: 08.05.2007 13:10

Fakt, że religia chrześcijańska przyniosła ze sobą przekonanie, że kobieta – parafrazując świętego Augustyna – jest tylko „upośledzonym mężczyzną”, a „skoro brzydzą was rzygowiny i kupa gnoju, jak możecie trzymać w ramionach ten wór nieczystości?!” – jak to pisał święty opat Odon z Cluny. Skoro takie było pojmowanie kobiety, takie też musiało być przekonanie o jakichkolwiek z nią związkach: że były one, dokładnie tak samo, jak ona, nieczyste. Z wyjątkiem tego jednego, zatwierdzonego i namaszczonego sakramentem małżeństwa oczywiście.

Nie oznacza to wcale, że w 476 roku naszej ery, kiedy to padł Rzym, którego upadek przyjmuje się za koniec starożytności, z dnia na dzień cała Europa przyjęła „memento mori” (pamiętaj o śmierci) za obowiązującą ideologię i z dnia na dzień zaczęła się umartwiać w myśl zasady, że wszelkie sprawy doczesne przemijają wraz ze śmiercią, a co za tym idzie są tak przyziemne, że należy je traktować z dużą rezerwą – wszak prawdziwa nagroda czeka dopiero po śmierci. Chrystianizacja postępowała stopniowo, stąd też i wiele z elementów dawnej obyczajowości, także i w sferze seksualnej, musiało przeniknąć do nowej – oczywiście nieoficjalnie, niejako pod powierzchnią.

Dla przykładu - w dawnych, przedchrześcijańskich czasach wszyscy jeńcy (a raczej brańcy), bez względu na płeć, traktowani byli jako własność zdobywcy. Tak też rzecz się miała w czasach wojen krzyżowych, kiedy to do Europy trafiało nie tylko złoto i inne dobra, ale także i kobiety. Tajemnicą poliszynela było to, że w Malborku, czyli głównej siedzibie braciszków z Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego – Krzyżaków – sporo było kobiet, które bynajmniej nie zajmowały się pracą w kuchni. A przynajmniej nie tylko. I nie brak ich było w innych krzyżackich zamkach. I nie tylko Krzyżaków.

Zwyczaj ius primae noctis (prawo pierwszej nocy) czyli prawo pana feudalnego do spędzenia pierwszej nocy ze świeżo poślubioną żoną każdego ze swych poddanych wziął się też z czasów mocno pogańskich, niemniej zyskał nieco inny wymiar. Stał się bowiem jeszcze jednym środkiem do wyciskania pieniędzy z wasali – można się było okupić i w ten prosty sposób uniknąć egzekucji tego prawa przez jurnego feudała. W praktyce – w pierwotnej, jak i wtórnej formie – stosowano go jednak prawdopodobnie jedynie w niektórych regionach Francji i Włoch.

Jednakże niektóre ze zwyczajów, które przeniknęły w nową kulturę z wieków poprzednich zdawało się jednak pracować na jej korzyść. Na ich czele zdecydowanie stała kwestia niewierności małżeńskiej. Zdrada małżeńska mianowicie, za wyjątkiem tak odosobnionych przypadków jak w Sparcie, gdzie ze względu na niską średnią wieku mężczyzn – ok. 25 lat – nieoficjalnie popierano „chodzenie na boki”, była powszechnie potępiana. Chyba, że – jak to miało miejsce u niektórych plemion słowiańskich, aczkolwiek i na takie wybiegi patrzono z niechęcią – już komu innemu przyrzeczona dziewczyna robiła „to” pod dachem swego ojca. Gdy jednak była już komuś poślubiona, to kary już nie uniknęła. Stąd też i szeroka gama kar, jakie stosowano w odniesieniu do niewiernych żon. I mężów też. Choć tych drugich traktowano w późniejszych czasach raczej ulgowo, to jednak stosowane początkowo gdzieniegdzie na ziemiach słowiańskich kary wywołują zimne dreszcze. Otóż przyłapanego na zdradzie delikwenta przybijano za worek mosznowy do drzewa lub
pala i dawano mu nóż. Wówczas miał do wyboru: albo popełnić samobójstwo albo... obciąć sobie jądra. Zazwyczaj popełniano samobójstwo, gdyż enuchowie byli w pogardzie, nie tylko u starożytnych Słowian.

A co robiono kobiecie?

Niewiernej żonie zaś wycinano łechtaczkę i przybijano nad drzwiami jej chaty jako symbol zdrady – biorąc pod uwagę warunki, w jakich dokonywano takich quasi chirurgicznych „zabiegów”, to poziom umieralności wśród wiarołomnych kobiet był raczej dość wysoki. Zresztą i inne kary też nie należały do najlżejszych, a częstokroć połączone były z nieodwołalną utratą czci niewieściej i koniecznością zmiany całego dotychczasowego życia. Na ścianie Katowni w Gdańsku znajdował się pręgierz – do dziś został z niego tylko metalowy pierścień, do którego przywiązywano skazańców; kiedyś pod nim stał wysoki podest – wysoki, by poddawanych karze dokładnie było widać. Na tymże pręgierzu wieszano za ręce nagą cudzołożnicę... wcześniej wycinano jej wargi sromowe i wieszano obok, aby wszyscy widzieli z jakiego powodu jest karana. Do tego dochodziła chłosta. Po kilku dniach takiej katorgi niewierna żona była zdejmowana i ze swymi wyciętymi narządami nad głową musiała chodzić po Długim Targu w dzień handlowy, kajając się za swój
występek.

Czy to jednak coś dawało? Z reguły nie mogła już spojrzeć w oczy swoim sąsiadom, a i mąż nie przyjmował jej z powrotem do domowego ogniska – z reguły szła więc pod przysłowiową latarnię i wstępowała do tzw. ludzi luźnych i wędrując od miasta sprzedawała swe usługi w zamian za kawałek chleba. W rodzinnym mieście była już do końca życia spalona. Złapanie cudzołożnicy za rękę było więc nie lada atrakcją w ówczesnych czasach - wiarołomnica żałowała już na pręgierzu, kiedy tłum stał i wyzywając ją śmiał się z niej obrzucając wszelkimi odchodami, jakie leżały na ulicy. A to był dopiero początek katorgi - wystarczy wspomnieć o późniejszym przejściu przez plac targowy. Jak więc wyraźnie widać takie surowe traktowanie zdrady współgrało idealnie z naukami Starego Testamentu, który za cudzołóstwo przewidywał nawet i karę śmierci.

Jednakże częsta w konsekwencji zdrady konieczność oddalenia się z miejsca zamieszkania, wstąpienia w szeregi ludzi żyjących poza prawem i poświęceniu się najstarszej profesji świata – czyli prostytucji sprawiała, że reprezentacji tego zawodu w czasach średniowiecza była całkiem pokaźna – wszak pisał o nich Francois Villon w swoim „Wielkim testamencie”, a i z innych przekazów wiadomo, że spore ich rzesze można było spotkać bynajmniej nie w okolicach portowych, ale w okolicach... cmentarzy. Oswojeni bowiem z myślą o nieuchronnym spotkaniu ze śmiercią ludzie sporą część swojego życia spędzali na nekropoliach, albo w ich okolicach, co związane było zarówno z dużą umieralnością, a stąd i znaczną liczbą pogrzebów, jak i tym, że cmentarze były zazwyczaj otwierane w pobliżu kościołów, organizujących liczne odpusty.

Najsłynniejszą z nekropolii był bezsprzecznie Cmentarz Niewiniątek w Paryżu, na którym grabarze spychali ciała do zbiorowych mogił, głębokich na pięć do piętnastu metrów. W jednym takim grobie mieściło się do tysiąca ciał, które wrzucano doń bez trumien, najwyżej w całunach. Kiedy taka mogiła była już pełna, zasypywano ją i kopano następną; póki jednak nie była pełna, grabarze przerzucali nad nią deski, na których rozkładały się chętnie prostytutki. Ich liczni klienci obcowali z nimi, mając widok na czaszki i piszczele i w rytmie uginających się pod ciałami, pachnących żywicą desek.

Niewierność więc – tak czy inaczej – miała swój koniec na cmentarzu: albo w grobie, albo wśród żywych, niemniej na pewno się nie opłacała. Jak i obecnie zresztą, choć teraz karą (albo i wybawieniem) jest rozwód. Gorzej jeśli – jak to ma miejsce w przypadku gwiazd filmu, sportu czy milionerów z zawodu – jest to połączone ze znacznymi stratami finansowymi. Ale to już zupełnie inna historia. Średniowiecze wcale – jak to się powszechnie sądzi – nie było aż tak „grzeczną” epoką, jak by się to na pierwszy rzut oka wydawało.
chrabja

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)