30-kilogramowi żołnierze
Korea Północna, chcąc uchodzić za militarnego giganta, na arenie międzynarodowej otwarcie szczyci się swym programem rozwoju broni nuklearnej oraz budową rakiet dalekiego zasięgu. Ale głównym powodem do dumy Koreańczyków z Północy jest ich 950-tysięczna armia fanatycznie wiernych żołnierzy. Ci ludzie, dla swego przywódcy, są gotowi na wszystko. Niestety, już wkrótce czeka ich starcie na śmierć i życie z piekielnie niebezpiecznym przeciwnikiem ludu, z głodem.
W tym miejscu trzeba zauważyć, że choć w Korei Północnej czynnych żołnierzy jest więcej, niż w Rosji, to jednak zdecydowana większość północnokoreańskich wojskowych gabarytami bardziej przypomina plastikowe krasnale ogrodowe, aniżeli twardych wojowników. „Yonhap” przytacza wypowiedź zbiegłego z armii żołnierza, który z odrazą wspomina czas spędzony na służbie: „Kiedy dołączałem do armii, miałem 155 cm wzrostu i 42 kilogramy wagi, w ciągu dwóch lat mój ciężar spadł do 31 kilogramów. Pod koniec wypadły mi prawie wszystkie włosy, moja skóra pożółkła, a żebra chciały przebić się przez skórę”.
20.04.2011 | aktual.: 20.04.2011 17:16
To powszechna tendencja.
„Daily NK” pisze o tym, że przeważająca część mieszkańców Korei Północnej znajduje się na skraju wygłodzenia, co najlepiej pokazują statystyki: „Przeciętny obywatel Korei Południowej ma około 174 cm wzrostu i waży średnio 69 kg. Na Północy średnia wzrostu to 159 cm, zaś waga ok. 40 kg.” Sytuacja wygląda tym gorzej dla żołnierzy, którzy każdego dnia zmuszani są do karkołomnego wysiłku. „Gazeta Wyborcza” podaje, że wojskowy z armii Kim Dzong Ila może liczyć na dzienny przydział żywności w wysokości 550 gramów ryżu. Natomiast, gdy któryś z żołnierzy zdobędzie się na skargę do dowódcy, słyszy że musi umieć radzić sobie samemu… I żołnierze sobie radzą.
„Yonhap” podaje, że wojskowi coraz częściej posuwają się do grabieży okolicznych wiosek. Formują gangi złodziei samochodów, kradną też sprzęty komunikacji miejskiej i narzędzia, a następnie je sprzedają. Wojskowi potrafią też nachodzić domy mieszkańców i bezpardonowo kraść im jedzenie. Podobno sytuacja przybrała tak niepokojący obrót, że wieśniacy mówią, iż najbezpieczniej jest osiedlać się na terenach, na których nie ma baz wojskowych. Ale przed milionem wygłodniałych koreańskich żołnierzy nie sposób uciec…
Każdego roku sytuacja pogarsza się – coraz więcej żołnierzy dezerteruje, lub umiera z głodu, albo zimna – bo większość baz wojskowych nie jest ogrzewana. W efekcie, wojskowi są skrajnie wychudzeni, wiecznie głodni i zmarznięci, co z kolei przekłada się na ich straszną kondycję psychiczną. Ale o prawdziwym nieszczęściu mogą mówić kobiety służące w armii, które są dodatkowo wykorzystywane seksualnie. Potem zachodzą w ciążę, i podobnie jak mężczyźni, są zmuszane do katorżniczej pracy za pół kilo ryżu dziennie. One także kradną, łupią i rabują – robią wszystko, by przetrwać.
Obserwatorzy zastanawiają się, jak długo ta sytuacja jeszcze potrwa. Gorący aktywista praw człowieka, Lee Yun-gol zauważa: „Kim Jong Il na swoje zdrowie przeznacza około 10 milionów dolarów rocznie, a cywile i żołnierze z jego wielkiej armii umierają z głodu każdego dnia”. Czy Koreańczycy znajdą wreszcie siły by się zbuntować? A może już wkrótce krasnale jeszcze bardziej zmniejszą swe gabaryty?
_ MW/DrP_