7 zapomnianych ataków terrorystycznych
05.04.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:18
7 zapomnianych ataków terrorystycznych
Może się wydawać, że świat stawia czoła groźbie terroryzmu, od kiedy w 2001 roku Al-Kaida dokonała zamachu na nowojorskie World Trade Center. Tymczasem zamachów terrorystycznych, ataków bombowych i krwawych napaści na cywilów było w historii współczesnej znacznie więcej i pojawiały się już wcześniej. Powody ich przeprowadzenia były różne, nie tylko religijne. O tych tragediach mówi się jednak już coraz mniej.
Terroryści z Wall Street nigdy nie zostali schwytani
Gdzie: Nowy Jork, USA
Kiedy: 1920 rok
Liczba ofiar: 38
Nowojorska Wall Street już sto lat temu była ruchliwym centrum spotkań handlowców i finansistów. Oprócz eleganckich panów we frakach pracowała tam armia posłańców, maszynistek, sekretarek i urzędników. Każdego dnia koło południa tłumy tych ludzi zapełniały ulice, wszyscy spieszyli się na lunch. Chociaż samochody były wówczas nowością, na ulicach amerykańskiej metropolii panował już ruch. W tym ogólnym pośpiechu 16 września 1920 roku nikt nie zwrócił uwagi na przykryty plandeką wóz konny. Nie wzbudzał zainteresowania, dopóki nie zastawił ruchliwej ulicy w pobliżu największego banku, J.P. Morgan.
Obciążniki jak odłamki
Dokładnie minutę po dwunastej w południe w najbardziej zatłoczonej części Wall Street doszło do eksplozji 50-kilogramowego ładunku ukrytego w wozie. Pod płachtą oprócz materiału wybuchowego było też dwieście kilogramów żelaznych obciążników, które podczas eksplozji zachowały się jak odłamki bomby. To głównie za ich sprawą skutki zamachu były tak tragiczne: śmierć poniosło 38 osób, a setki zostało poważnie rannych. Po eksplozji wybuchła panika, nie wszyscy jednak stracili zimną krew. Na przykład 17-letni posłaniec sprawnie zorganizował transport rannych samochodami, które nie zostały zniszczone w wybuchu.
Śledczy i policjanci początkowo nie przypuszczali, że mogło chodzić o zamach terrorystyczny. Przyjęli założenie, że był to wypadek podczas przewożenia materiału wybuchowego, dlatego przesłuchali jedynie handlowców i dystrybutorów. Tymczasem bankierzy chcieli powrócić do swoich zajęć, dlatego w nocy po wybuchu ulica została dokładnie uprzątnięta. W ten sposób usunięto ewentualne dowody, które mogły okazać się cenne podczas śledztwa. Kiedy policja zwróciła uwagę na działalność ultralewicowych i bolszewickich aktywistów, było już za późno. Pomimo śledztwa, wszczętego na szeroką skalę w latach 40. ubiegłego wieku, winnych nie udało się ustalić. Sprawę uznano za przedawnioną.
Czy bombę podłożyli Włosi?
Jedynym śladem pozostał list znaleziony w skrzynce pocztowej niedaleko miejsca wybuchu. Napisano w nim: Nie będziemy was dalej tolerować. Wypuśćcie więźniów politycznych, inaczej wszyscy zginiecie. Dziś większość historyków zajmujących się tym tematem sądzi, że za zamachem stali galleaniści - włoscy anarchiści (zwani tak od nazwiska swojego przywódcy, Luigiego Galleaniego), którzy niechlubnie wsławili się przesyłaniem bomb pocztą amerykańskim wysokim urzędnikom i przedsiębiorcom, uznawanym przez nich za wrogów klasowych. Większość tych zamachów została jednak udaremniona.
Wybuch w hotelu przyspieszył powstanie nowego państwa
Gdzie: Jerozolima, Izrael
Kiedy: 1946 rok
Liczba ofiar: 91
Luksusowy hotel King David, z widokiem na górę Syjon, został wybudowany w zachodniej części Jerozolimy w latach 30. XX wieku. Jego właścicielem był egipski bankier. Dziesięć lat później bogato zdobione wnętrza, w których nie brakowało choćby kryształowych luster, służyły jako główna siedziba władz Brytyjskiego Mandatu Palestyny. Właśnie w to miejsce został wymierzony atak żydowskich ekstremistów. Można powiedzieć, że wybuch, który doprowadził do zawalenia całego jednego skrzydła budynku, wywołał lawinę zdarzeń, które są odczuwalne w polityce aż do dzisiaj.
Było krótko po dwunastej w południe 22 lipca 1946 roku, kiedy do bocznej bramy hotelu podjechał samochód dostawczy. Ośmiu uzbrojonych mężczyzn ubranych jak arabscy robotnicy po cichu weszło do budynku wejściem służbowym. Przeszli również przez kuchnię personelu, przenosząc siedem kanek. Nie była to jednak dostawa mleka, bo w kankach zamiast niego znajdowało się 350 kilogramów materiałów wybuchowych! Mężczyźni ustawili naczynia w wąskim korytarzu prowadzącym z kuchni do hotelowego baru. Dokładnie nad tym korytarzykiem znajdowały się pomieszczenia przeznaczone na siedzibę brytyjskich wojskowych i palestyńskiej administracji.
Nieskuteczne ostrzeżenie
Terrorystom nie udało się opuścić hotelu niezauważonymi. Dostrzegli ich brytyjscy strażnicy, przed hotelem doszło do krótkiej wymiany ognia. Choć dwóch spośród napastników zostało trafionych, zamachowcom udało się uciec. Tymczasem kanki "mleka" stały spokojnie w korytarzyku. Wtem ogromna eksplozja rozerwała południową część hotelu na strzępy. W powietrzu latały odłamki stali i kamienie, raniąc policjantów i zwykłych ciekawskich, których zwabiły w okolice hotelu odgłosy strzelaniny. Wybuch zabił 91 osób, 45 zostało rannych. Szczątków 13 osób w ogóle nie udało się zidentyfikować.
Początek niekończącego się konfliktu?
Za zamachem na siedzibę władz Brytyjskiego Mandatu Jerozolimy stała syjonistyczna organizacja Irgun, walcząca o niepodległe państwo żydowskie. Jego największym przeciwnikiem byli Arabowie, niemniej Brytyjczycy również tłumili niepodległościowe dążenia Żydów.
Szokujący zamach poskutkował tym, że Wielka Brytania przekazała nadzór obszarów palestyńskich ONZ, która dążyła do ich rozdzielenia między Żydów i Palestyńczyków. Arabowie stanowczo się na to nie zgodzili, ale Żydzi i tak ogłosili w 1948 roku na podstawie tej umowy niepodległość państwa Izrael. Doprowadziło to do kolejnych konfliktów i wojen. Co ciekawe, lider ekstremistów Menachem Begin, który brał udział w przygotowaniu zamachu na hotel, został później izraelskim premierem. Nawiasem mówiąc, urodził się on w Polsce jako Mieczysław Biegun...
Tragiczne dni w historii Irlandii Północnej
Gdzie: Belfast, Irlandia Północna
Kiedy: 1972 rok
Liczba ofiar: 14
Spory w Irlandii trwały od stuleci. Przyczyną konfliktu na północy było to, że część obywateli chciała włączenia do Korony Brytyjskiej, z czym stanowczo nie zgadzali się zwolennicy niepodległego państwa. Rozłam ten pogłębiały różnice religijne, ponieważ tzw. unioniści opowiadający się za władzami Anglii byli protestantami, natomiast północnoirlandzcy separatyści wyznawali katolicyzm. Wreszcie konflikt polityczny zmienił się w falę terroru i pociągnął za sobą wiele ofiar po obu stronach. Oko za oko, ząb za ząb - tą zasadą kierowali się bojownicy IRA, czyli Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Zaplanowali oni zemstę za śmierć członków organizacji.
Kiedy na przełomie lat 60. i 70. walka o niepodległość przerodziła się w zbrojny konflikt, władze zareagowały zamykaniem w więzieniach podejrzanych o separatyzm praktycznie bez procesów sądowych. W odpowiedzi na to w północnoirlandzkim mieście Londonderry zorganizowano demonstrację. Choć władze nie wydały na nią zgody, 30 stycznia 1972 roku na ulicach miasta zebrało się 15 tysięcy ludzi. Wojsko otworzyło ogień, a 14 osób zostało zastrzelonych. Żołnierze twierdzili, że się bronili. U demonstrantów nie znaleziono jednak żadnej broni.
Oko za oko
Tragedia, która przeszła do historii jako Krwawa Niedziela, wywołała w szeregach separatystów pragnienie zemsty. Już kilka godzin po ataku na demonstrantów w Londonderry wzburzony tłum ruszył na ambasadę brytyjską w Dublinie. Właściwy odwet miał jednak dopiero nadjeść, a ofiarą stało się największe miasto Irlandii Północnej, Belfast. 21 lipca 1972 roku IRA przeprowadziła w jego centrum serię ataków. Jedna po drugiej wybuchały bomby podłożone w samochodach-pułapkach. W ciągu 80 minut miastem wstrząsnęło 26 wybuchów. Według świadków Belfast wyglądał wówczas jak po bombardowaniu. Ulice spowiły pył i mgła.
Czy zignorowano ostrzeżenia?
Do zamachu, w którym zginęło 13 osób, a kolejne 130 zostało poważnie rannych, przyznała się IRA. Organizacja twierdziła, że ostrzegła media o tym, kiedy i gdzie wybuchną bomby, jednak władze brytyjskie z powodów politycznych celowo to zignorowały. Faktem jest, że ostrzeżenie nastąpiło z niewielkim wyprzedzeniem, a ludzie ewakuowani z jednego miejsca nadal znajdowali się w obszarze wybuchów. Ofiarom praktycznie nie dało się zapobiec. Ten zamach z kolei przeszedł do historii jako Krwawy Piątek.
Zmilitaryzowani separatyści stworzyli w Belfaście strefę wojenną, kolejno odpalili ponad 20 ładunków
Gdzie: Monachium, Niemcy
Kiedy: 1980 rok
Liczba ofiar: 13
Przy bramie największego festiwalu piwnego na świecie, Oktoberfest, było tłoczno. Mimo to niektórzy zwrócili uwagę na nerwowego młodzieńca, który stał z torbą w ręku niedaleko wejścia. Zaledwie kilka chwil później z tego miejsca dał się słyszeć ogłuszający huk, a powietrze wypełniło się pyłem i dymem. Na miejscu zginęło 13 osób, w tym troje dzieci. Setki rannych ludzi w panice próbowało uciekać. Nikt nie wiedział, co się właściwie stało.
Jak się wkrótce okazało, doszło tam do zamachu terrorystycznego, a niewyróżniającym się młodzieńcem był Gundolf Köhler, który sam zginął (miał 21 lat). Co doprowadziło go do popełnienia tak przerażającego czynu? Jak wykazało późniejsze śledztwo, Köhler już w szkole średniej zainteresował się nazizmem i był związany z nielegalnymi organizacjami neonazistowskimi. Szkolni koledzy opisywali go jako samotnika, który niezdrowo zachwycał się bronią. Całkiem samotny jednak nie był. Na studiach został członkiem ultraprawicowej grupy studenckiej, wyszło też na jaw, że szkoła sportów walki, na zajęcia której uczęszczał, była związana z kręgami nazistowskimi.
Brytyjska mina w koszu
Śledczy wyszli z założenia, że Köhler był zaburzonym psychicznie młodzieńcem i działał sam. Nie wszystko się jednak w tym obrazie zgadza. Bomba, która eksplodowała w koszu na odpadki, nie była dziełem amatora. Okazało się, że był to brytyjski granat moździerzowy z 1954 roku, który został zmodyfikowany tak, by rozerwał się na jak najwięcej odłamków i ranił jak najwięcej postronnych. Ponadto pomiary wykazały, że skutki wybuchu ogarnęły obszar wielkości boiska do piłki nożnej. Czy to mogło być dziełem tylko jednego sprawcy?
Oficjalne wyniki śledztwa zostały skrytykowane przez dziennikarzy, polityków, rannych i rodziny ofiar. Według nich policja nie brała pod uwagę ważnych wypowiedzi świadków, którzy twierdzili, że przed eksplozją widzieli Köhlera w towarzystwie dwóch mężczyzn. Śledczy zbyt powierzchownie zbadali sprawę związków studenta z prawicowymi ekstremistami. Dodatkowo dziennikarze sugerowali, że cała sprawa ma tło polityczne, a niewygodne zeznania i relacje były specjalnie ignorowane. W 2014 roku, czyli po ponad 30 latach od tego zdarzenia, sprawę zaczęto rozpatrywać na nowo. Możliwe, że tym razem uda się ustalić prawdę.
Zamiast na pokładzie samolotu, bomba eksplodowała na lotnisku
Gdzie: Paryż, Francja
Kiedy: 1983 rok
Liczba ofiar: 8
Paryski port lotniczy Orly jest jednym z najbardziej ruchliwych lotnisk we Francji, każdego dnia obsługuje kilkadziesiąt tysięcy pasażerów. Tak było tam już w 1983 roku, a w lipcu, gdy wielu Francuzów udaje się na urlop, panował wyjątkowy tłok. Przez hale przechodziło mnóstwo ludzi z bagażami. Wśród nich niewyróżniający się młody chłopak o ciemnych włosach. Miał dużo bagażu i poprosił kogoś, by za opłatą przeniósł kilka jego walizek przez kontrolę. Kilka chwil później terminal zniknął w kłębach dymu i płomieniach.
Do zamachu przed stanowiskiem odpraw tureckich linii lotniczych przyznała się Tajna Ormiańska Armia dla Wyzwolenia Armenii, znana pod skrótem ASALA. Organizacja ta mściła się za masowe mordy Ormian podczas I wojny światowej. Dążyła do tego, by Turcja i inne kraje uznały tę potworną część historii za zorganizowane ludobójstwo.
Zamach na zły cel
Niektórzy francuscy dziennikarze twierdzili, że ASALA miała tajną umowę z francuskimi służbami bezpieczeństwa. W zamian za to, że terroryści nie będą przeprowadzać zamachów na terytorium Francji, mieli zyskać w pewnej mierze tolerancję francuskich tajnych służb. Jeśli jednak taka umowa istniała, dlaczego ASALA podłożyła bombę na paryskim lotnisku?
Odpowiedź przyniosło śledztwo po zamachu, w wyniku którego policja aresztowała 29-letniego Armeńczyka, Varadjiana Garbidjiana. Mężczyzna przyznał się do zaplanowania zamachu, jednak zeznał też, że bomba miała wybuchnąć dopiero na pokładzie tureckiego samolotu i pochłonąć znacznie więcej ofiar niż 8 zabitych i 55 rannych w hali odlotów.
Bez względu na to, czy tajna umowa istniała, czy nie, po eksplozji na lotnisku o dalszym "cichym tolerowaniu" nie mogło być mowy. Policja i tajne służby aresztowały ponad 50 osób podejrzanych o członkostwo lub współpracę z Tajną Ormiańską Armią dla Wyzwolenia Armenii, w tym także odpowiedzialnych za atak. Garabidjian został skazany na dożywocie, ale w więzieniu spędził tylko 18 lat. Później został wydany władzom Armenii. W międzyczasie władze Francji uznały ludobójstwo Ormian za fakt historyczny. Pozostali dwaj zamachowcy, którzy brali udział w skonstruowaniu bomby, dostali po 15 i 10 lat kary więzienia.
Supermarket, odmowa ewakuacji i zabójczy ogień
Gdzie: Barcelona, Hiszpania
Kiedy: 1987 rok
Liczba ofiar: 21
Europa wcale nie tak dawno stawiała czoła wewnętrznemu terroryzmowi motywowanemu politycznie. Jednym z ruchów wyzwoleńczych, które splamiły swe ręce krwią, była organizacja Baskonia i Wolność, szerzej znana pod skrótem ETA, która przez kilkadziesiąt lat podejmowała próby utworzenia niepodległego państwa na granicach Hiszpanii i Francji. Dążąc do tego celu, wybrała niestety taktykę terroru. Do najkrwawszych wydarzeń doszło w Barcelonie w 1987 roku. Do dziś spekuluje się, czy tej tragedii można było uniknąć, terroryści ostrzegli bowiem wcześniej, że do zamachu dojdzie.
Barcelońska komórka organizacji ETA, zwana Comando Barcelona, miała w planie atak na hiszpańską gospodarkę oraz francuski kapitał płynący do kraju. Właśnie dlatego na cel ataku wybrano wielki supermarket firmy Hipercor, który pod powierzchnią sprzedażową miał podziemny parking. Był 19 czerwca, piątek, czyli dzień największego ruchu w sklepie, kiedy na parkingu wśród innych pojazdów zaparkował ford sierra. W jego bagażniku ukryta była bomba o wadze 200 kilogramów, którą tworzyła mieszanina nawozów, pyłu aluminiowego, benzyny i chemikaliów.
To fałszywy alarm
Około pół godziny przed zaplanowanym atakiem na komendzie policji oraz w redakcji barcelońskiej gazety "Avui" rozległy się dźwięki telefonów. Anonimowy mężczyzna ostrzegł przed wybuchem bomby w supermarkecie i podał czas planowanej eksplozji. Policja poinformowała ochronę sklepu, ale ta po pobieżnym sprawdzeniu terenu marketu odmówiła przeprowadzenia ewakuacji, argumentując, że chodzi o fałszywy alarm. Nie można się było bardziej pomylić.
Detonacja wyrwała w podłodze centrum zakupowego pięciometrową dziurę, a słup ognia natychmiast rozprzestrzenił się na pomieszczenie. Wiele ofiar spłonęło żywcem lub udusiło się toksycznymi gazami. Ponad 40 osób odniosło poważne rany.
Brutalny atak wywołał szok w mieście. Zresztą nawet niektórzy separatyści należący do ETA stwierdzili, że było to za dużo. Zaplanowanie ataku na piątkowy szczyt ruchu miało na celu doprowadzanie do śmierci jak największej liczby ludzi. W odpowiedzi na ulice Barcelony wyszło 750 tysięcy osób, by zademonstrować swój sprzeciw wobec okrucieństw terroryzmu. Wszystkich winnych zamachowi udało się ująć, a większość z nich otrzymała dożywotnie kary pozbawienia wolności. W 2014 roku ETA ogłosiła, że ulega rozwiązaniu.
Boss mafii wspólnie z terrorystami utopił miasto we krwi
Gdzie: Bombaj, Indie
Kiedy: 1993 rok
Liczba ofiar: 257
Setka osądzonych, dwanaście wyroków śmierci, a mimo to wielu zamachowców, którzy dokonali serii wybuchów w Bombaju, jest nadal na wolności. Jednym z nich ma być boss indyjskiej mafii Dawood Ibrahim, zwany również Ojcem Chrzestnym z Bombaju. Co doprowadziło do tego, że mafia związała się z islamskimi terrorystami i przeprowadziła w indyjskim mieście najpotworniejszy atak terrorystyczny w historii tego kraju? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się cofnąć do 1992 roku, kiedy między Hindusami a muzułmanami wybuchły masowe konflikty.
* Odwet za zniszczony meczet*
Punktem zapalnym stał się meczet Babri Masjid, wybudowany w 1527 roku w mieście Ajodhja. Według Hindusów stał on w miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się ich świątynia. Kłótnie o święte miejsce ostatecznie doprowadziły do tego, że Hindusi zrównali budynek z ziemią. Krwawe konflikty, które wybuchły po tym zdarzeniu, miały szeroki zasięg i kosztowały życie ponad 900 osób, przeważnie muzułmanów. Wywołały też duże straty. Szef mafii w Indiach, który sam był muzułmaninem, był przekonany, że władze indyjskie postępowały wobec Hindusów dość pobłażliwie, a wręcz umożliwiały atakowanie muzułmanów. Jeden z najpotężniejszych ludzi półświatka postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość.
Nic nie stanowiło problemu
O tym, jak daleko sięgała władza mafiosa, świadczy na przykład to, że udało mu się sprowadzić z Pakistanu statek pełen profesjonalnie wyszkolonych terrorystów - i to w okresie, kiedy u wybrzeży Indii przeprowadzano manewry marynarki wojskowej. W przygotowaniu zamachu udział wzięło kilkudziesięciu ludzi. Do dyspozycji mieli samochody, materiały wybuchowe, pieniądze na łapówki i miejsca do ukrycia się. Ich plany nie wyszły na jaw aż do chwili, kiedy w Bombaju miał miejsce pierwszy potężny wybuch. Było wpół do drugiej po południu 12 marca 1993 roku, a eksplozja, która zabiła 84 osoby, była preludium tragedii.
Perfidnie ukryta śmierć
W ciągu następnych dwóch godzin w różnych częściach miasta doszło do dwunastu eksplozji. Materiały wybuchowe terroryści ukryli w zaparkowanych samochodach, ale także w walizkach podróżnych czy skuterach. Wybuchy następowały w okolicy hoteli, budynków biurowych, banków oraz sklepów. Najgorszy w skutkach był wybuch przed centrum handlowym Century, gdzie bomba ukryta w aucie terenowym zabiła 113 osób. Tego dnia seria eksplozji zabiła w Bombaju 257 ludzi, a ponad 1400 zostało poważnie rannych.
[
]( http://swiat-na-dloni.pl/ ) [
]( http://swiat-na-dloni.pl/ )