8 osób, które siedziały w więzieniu przez pomyłkę
27.02.2014 | aktual.: 27.12.2016 15:06
Żeby trafić do więzienia i to na długie lata, wcale nie trzeba popełnić okrutnej zbrodni.
Żeby trafić do więzienia i to na długie lata, wcale nie trzeba popełnić okrutnej zbrodni. I chociaż wydaje się to nie do pomyślenia, nawet w krajach demokratycznych wielu ludzi odsiaduje długie wyroki mimo niewinności. I z pewnością nie są to jednostkowe przypadki. Czasami wystarczy po prostu mieć takie samo imię i nazwisko jak poszukiwany listem gończym przestępca!
Taka sytuacja spotkała na przykład pewnego obywatela Francji, którego bez żadnego pytania wsadzono do więzienia. Ustalenie, że nie zrobił niczego złego, zajęło sądowi kilka długich miesięcy. W niektórych przypadkach żeby zostać skazanym, wystarczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. I choć wydaje się, że zeznania jednego świadka nie mogą przeważyć o zatrzymaniu i skazaniu, rzeczywistość okazuje się dużo bardziej brutalna. Zwłaszcza kilkadziesiąt lat temu, kiedy o testach DNA, mogących rozwiać wszelkie wątpliwości, można było tylko pomarzyć.
Dopiero od niedawna na wolność wychodzą osoby, które zostały pozbawione tej możliwości wykluczenia ich winy. Niektóre spędziły za kratami nawet kilkadziesiąt lat. Powrót do nowej rzeczywistości z pewnością nie jest dla nich łatwy. Ich bliscy umarli, kariera została przerwana, a świat zmienił się nie do poznania. Mimo to wielu z nich chce spróbować wykorzystać odzyskany czas.
Oto 8 osób, które odsiadywały karę, choć były niewinne. Udało im się wyjść z więzienia dopiero po wielu miesiącach, a często nawet latach.
8. Paweł Guz
Sprawa Polaka może zmrozić krew w żyłach wszystkim przedsiębiorcom. Oprócz tego, że Paweł Guz, rozwijający firmę w Norwegii, spędził w więzieniu półtora roku, stracił też wszystkie oszczędności i dobre imię. Gdy w 2007 roku przebywał na wakacjach w rodzinnym Lubartowie (województwo lubelskie) do jego mieszkania weszli policjanci z nakazem aresztowania. Guza oskarżono o współudział w zamordowaniu mężczyzny w warsztacie samochodowym oraz wywiezienie do lasu i zakopanie zwłok ofiary.
Jako swojego wspólnika wskazał Guza Krzysztof P., jego znajomy. Na dodatek w dniu, w którym popełniono przestępstwo, Guz był w warsztacie samochodowym. Po kilkunastomiesięcznym śledztwie okazało się jednak, że niewinnego mężczyzny nic nie łączy ze sprawą. Dzisiaj Guz domaga się 5 milionów złotych odszkodowania - nie tylko z uwagi na czas spędzony w celi, ale też na straty finansowe, które poniósł z powodu swojego odosobnienia i niemożliwości kierowania firmą.
Z powodu niesłusznych oskarżeń rozpadło się także życie osobiste. Polskiego przedsiębiorcę zostawiła kobieta, z którą Guz chciał założyć rodzinę. Mężczyzna stracił też kontakt z częścią rodziny, która uwierzyła w jego winę. - Przez każdą sekundę mojego blisko 1,5 rocznego koszmaru miałem świadomość, że jestem niczym. Że nikt nie chce wysłuchać moich racji. Że mogę spędzić w więzieniu resztę życia - mówi Paweł Guz.
7. Mohamed Camara
Sytuacja, która mogłaby spotkać każdego z nas. Francuz Mohamed Camara spędził w więzieniu 5 miesięcy. .Tyle czasu zajęło sądowi stwierdzenie, że to, iż ma takie samo nazwisko jak ścigany listem gończym pedofil, nie świadczy o jego winie. Mężczyźnie udało się otrzymać odszkodowanie w wysokości 45 tysięcy euro (ponad 180 tysięcy złotych). Wciąż jednak nie może zapomnieć, o tym, co przeżył. Chociaż był w więzieniu dość krótko, do dziś dręczą go traumatyczne doświadczenia okupione kilkoma pobytami w szpitalu psychiatrycznym.
Camara nie spodziewał się, że trafi do więzienia. W 2001 roku miał rozpocząć studia magisterskie na uniwersytecie w Nantes. W lipcu jechał pociągiem z Brukseli do Paryża, by uregulować sprawy osobiste. W czasie kontroli paszportowej belgijska policja stwierdziła, że mężczyzna jest poszukiwany listem gończym za gwałty na dwóch nieletnich. Z przestępcą o tym samym imieniu i nazwisku łączyły Camarę także inne dane.
Obaj urodzili się w tym samym roku (1973) i w tym samym miejscu (miasto Konakry w Gwinei). Wina mężczyzny wydawała się więc policji oczywista, a jego zapewnienia, że nie zrobił niczego złego, były zupełnie bezowocne. Prawda wyszła na jaw dopiero 5 miesięcy później, po wykonaniu testów DNA.
6. Sally Clark
Trzy lata spędzone w więzieniu przez brytyjską radczynię prawną były dla niej bardzo dotkliwe. Zwłaszcza, że kobieta została oskarżona o zamordowanie swoich dwóch synów! O skazaniu Clark zadecydowały... statystyki. Mimo że matka zarzekała się, że nie zabiła swoich dzieci, nie było też żadnych przeważających dowodów na jej niekorzyść ani świadków zbrodni, kobietę uznano za winną. Nie zdarza się przecież, że dwoje dzieci ginie w ten sam sposób zupełnie przypadkowo.
Pierwsze dziecko Clark, Christopher urodzony we wrześniu 1996 roku, zmarło w łóżeczku zaledwie trzy miesiące po porodzie. Przyczyną śmierci najprawdopodobniej była śmierć łóżeczkowa, czyli nagły zgon niemowlęcia podczas snu. I nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby drugi syn Clark, urodzony w listopadzie 1997 roku, również nie zmarł niespełna dwa miesiące po porodzie we własnym łóżeczku. Podczas procesu biegły profesor pediatrii udowadniał, że prawdopodobieństwo śmierci łóżeczkowej u dwojga dzieci z tej samej rodziny, jest równe 1 do 73 milionów. Kobietę skazano na dożywocie.
Dopiero w trakcie drugiej apelacji okazało się, że statystyka była błędnie obliczona. Udowodniono także, że śmierć drugiego dziecka nastąpiła wskutek zakażenia gronkowcem. Mimo że kobieta została wypuszczona po trzech latach w 2003 roku, nigdy nie podniosła się z traumy. W 2007 roku popełniła samobójstwo, zatruwając się alkoholem.
5. Steven Truscott
Niewiele brakowało, by na Kanadyjczyku Stevenie Truscottcie w 1959 roku wykonano karę śmierci. Zaledwie 14-letni wówczas chłopiec został oskarżony o zgwałcenie i uduszenie 12-letniej koleżanki. Całe szczęście, że sędziowie ulitowali się nad nim i zdecydowali o zamianie kary na dożywocie, zwłaszcza, że chodziło o nieletniego. W 1969 roku Truscott uzyskał nawet zwolnienie warunkowe i zamieszkał ze swoim kuratorem, a w 1974 roku został uwolniony. Mógł więc funkcjonować pod przybranym nazwiskiem, pracować zarobkowo, jak również ożenić się i wychować troje dzieci.
W 2001 roku na jego sprawę zwróciła uwagę telewizja CBC, która udowadniała, że podczas poprzednich procesów zignorowano ważne poszlaki mogące świadczyć o niewinności Truscotta. Wznowiono sprawę, poczyniono nawet próby pobrania materiału DNA, ale żadne dowody nie potwierdziły jednoznacznie, że mężczyzna nie popełnił zbrodni. Ostatecznie w 2007 roku Truscott został uniewinniony, a rok później otrzymał ponad 6 i pół miliona dolarów odszkodowania.
Z wyrokiem nigdy nie pogodziła się rodziła zamordowanej dziewczynki, która wciąż utrzymuje, że winnym jest właśnie Truscott.
4. Alfred Dreyfus
Ta sprawa przez wiele lat budziła ogromne kontrowersje we Francji. Oficer Alfred Dreyfus został oskarżony w 1894 roku o zdradzenie ważnych tajemnic wojskowych Cesarstwu Niemieckiemu. O wydaniu na niego wyroku (dożywotniego uwięzienia w obozie karnym w Gujanie) i pozbawieniu stopni wojskowych, zadecydowało jedno pismo oraz zeznanie jednego świadka.
Jak się później okazało, wszystko zostało sfabrykowane. Sam Dreyfus wydawał się natomiast idealnym kozłem ofiarnym - miał opinię antypatycznego mężczyzny, pochodził z terenów, które wchodziły w tamtym czasie w skład Niemiec, a na dodatek był Żydem.
Prawda o podrobieniu pisma wyszła na jaw w 1896 roku, co wywołało prawdziwą burzę w społeczeństwie. W końcu, w 1899 roku, doszło do powtórnego procesu, wskutek którego... Dreyfus znów został uznany za winnego! Naciski opinii publicznej i oczywista niewinność oficera, sprawiły jednak, że mężczyzna otrzymał ułaskawienie z rąk prezydenta. I choć w 1906 roku Dreyfus zostaje przywrócony do służby wojskowej, a później odznaczony Legią Honorową, echa wokół jego sprawa nie milkną jeszcze przez długie lata.
3. Kash Delano Register
Mężczyzna przesiedział w celi aż 34 lata. Skazany za zamordowanie Jacka Sassona w kwietniu 1979 roku, wyszedł na wolność dopiero w listopadzie 2013 roku. W czasie popełnienia przestępstwa nie istniały testy DNA, a odciski palców znalezione na miejscu zbrodni nie należały do Kasha Registera, więc o wyroku zadecydowały jedynie zeznania świadków.
Zeznania które, jak po wielu latach się okazało, były kłamliwe. Na losie mężczyzny zaważyło świadectwo 19-letniej Brendy Anderson, która widziała, jak 78-letni Jack Sasson zostaje zastrzelony. Dziewczyna zeznała, że z całą pewnością osobą, która strzelała, był 18-letni Kash Register, jej kolega z liceum.
Amerykanina uratowała dopiero po wielu latach siostra Anderson, Sheila Vanderkam, która również była świadkiem morderstwa, ale zeznała, że warunki były nieodpowiednie i nie widziała twarzy mężczyzny. Wiedziała też, że jej siostra również nie mogła widzieć twarzy sprawcy. W 2011 roku Vanderkam z ciekawości wpisała w wyszukiwarkę nazwisko Registera. Ze zgrozą stwierdziła, że mężczyzna wciąż siedzi w więzieniu. Bardzo szybko skontaktowała się z adwokatem i proces znów ruszył. Anderson tym razem przyznała, że nie jest pewna, czyją twarz widziała tamtej nocy.
Register nie zamierza składać wniosku o odszkodowanie. Najważniejsze są dla niego rodzina, w tym córka, która urodziła się krótko po jego zatrzymaniu, i wnuki. Mężczyzna musi uzupełnić braki jakich doznał, na przykład poznać obsługę nowych urządzeń, takich jak telefon komórkowy.
2. Thomas Kennedy
Ten mężczyzna trafił do więzienia wskutek oskarżenia przez własną córkę. 11-letnia Cassandra bardzo przeżywała rozwód rodziców. Szczególny żal czuła do ojca: miała wrażenie, że jej nie kocha. Żeby się na nim zemścić, wpadła na szatański pomysł - oskarżyła go o kilkukrotny gwałt. Jej zeznania były na tyle wiarygodne, że sąd jej uwierzył, a Kennedy został skazany na 15 lat więzienia.
Dopiero po 10 latach dziewczyna zdecydowała się wyjawić prawdę i przyznała się, że wszystko zmyśliła. Okazało się, że świadomość dziewczynki na temat kontaktów seksualnych wynikała z wczesnego zbliżenia z chłopcem w jej wieku. Nie wiadomo, czy ojciec dziewczyny zobaczył się z córką po wyjściu z więzienia.
1. David Bryant
Amerykanin David Bryant za kratami spędził praktycznie całe życie. Gdy miał zaledwie 18 lat, został oskarżony o zgwałcenie i zamordowanie 8-letniej dziewczynki, której rodzina przyjaźniła się z jego rodziną. Niedbale przeprowadzony proces doprowadził do skazania go na karę więzienia - mężczyzna spędził w nim 38 lat.
Jako gwałciciel dziecka nie miał łatwego życia - inni więźniowie znęcali się nad nim, ledwo przeżył po otrzymaniu rany kłutej. Wybawienie przyszło zupełnie nieoczekiwanie, dzięki organizacji Centurion Ministries, która analizuje budzące największe wątpliwości sprawy sądowe z przeszłości. To tylko dzięki jej wsparciu Bryant w 2013 roku wyszedł na wolność.
I choć jego radość była ogromna, trudno powiedzieć, że ma przed sobą łatwe życie. Nie posiada żadnych bliskich - jego rodzice zmarli, gdy odbywał karę, a on sam czuje, jakby przeniósł się w czasie. 56-letni mężczyzna jest jednak ogromnie zadowolony z odzyskania wolności i pełen dobrych myśli.