MilitariaAgent Kot, szpieg bez dziewięciu żyć

Agent Kot, szpieg bez dziewięciu żyć

Zwinny, przebiegły, poruszający się szybko i bezszelestnie, nawet pod osłoną nocy - to tylko niektóre z wielu cech, jakie powinien posiadać idealny kandydat na szpiega. Nic więc dziwnego, że Centralna Agencja Wywiadowcza Stanów Zjednoczonych Ameryki (CIA) zainteresowała się wyszkoleniem zwierzęcia posiadającego wszystkie te cechy. Projekt stworzenia żywego narzędzia podsłuchowego został utajniony pod kryptonimem Acustic Kitty, a niektóre z jego aspektów do dziś nie zostały ujawnione.

Agent Kot, szpieg bez dziewięciu żyć
Źródło zdjęć: © 123RF

08.08.2013 | aktual.: 08.08.2013 13:19

Lata 60. minionego stulecia, przyniosły Ameryce nowe możliwości i ukierunkowały rozwój techniki szkoleniowej w dość niekonwencjonalny sposób. Metody szpiegowskie, które wykorzystywane były przez USA i Związek Radziecki w czasach zimnej wojny, stały się inspiracją dla wielu filmów akcji. Kreowano w nich wizerunek CIA jako instytucji dysponującej nowoczesnymi technologiami, która zatrudnia specjalistów fizyki jądrowej do tworzenia najwyższej jakości sprzętów szpiegowskich. Właśnie dzięki tego typu hollywoodzkim produkcjom, każdy wie, że kwatera główna CIA mieści się w Langley w stanie Wirginia pod Waszyngtonem. To właśnie w tym miejscu zrodziła się idea wytresowania kota, który miał stać się żywym podsłuchem/żywą pluskwą.

Standardowej wielkości kot domowy jest znacznie większy od tradycyjnych urządzeń używanych do podsłuchu. Otworzyło to przed badaczami związanymi z CIA możliwość "przebudowy" zwierzęcia w platformę podsłuchową. Okazało się, że kot posiada idealną budowę anatomiczną do wmontowania w jego ciało odpowiednich urządzeń. W kocim uchu znalazły się mikrofony, u podnóża czaszki zainstalowano nadajnik radiowy, a ogon stał się miejscem dla anteny. Próby tej makabrycznej implantacji trwały pięć lat, co pozwala wysnuć wniosek, że przygotowywano kilka Akustycznych Kotów.

Po wielu chirurgicznych eksperymentach, przystąpiono do pierwszych testów. Zwierzę wykazywało dużą potrzebę niezależności i pomimo wszczepionego systemu sterującego, nie planowało dobrowolnie współpracować z CIA. Kolejne tygodnie mijały na dopracowywaniu "kociego autopilota" oraz na tresowaniu zwierzęcia do obierania odpowiedniego kierunku. Kiedy podjęto decyzję o pierwszej misji szpiegowskiej, wydatki związane z projektem wynosiły już 20 milionów dolarów.

Zwierzę stworzono do odkrycia najgłębiej skrywanych tajemnic Kremla, więc na miejsce pierwszej misji wybrano ambasadę Związku Radzieckiego na Avenue w Waszyngtonie. Oczekiwano, że kot, leżąc na ławce, nie wzbudzi niczyich podejrzeń i będzie mógł retransmitować rozmowę dwóch pracowników ambasady. Wypuszczono więc zwierzę w pobliżu docelowego punktu i w napięciu oczekiwano na efekty kilkuletnich przygotowań. Kot zapominając o podstawach szkolenia wybrał wolność i wybiegł na ulicę. Dosłownie kilka minut po rozpoczęciu akcji, zwierzę zginęło pod kołami przejeżdżającej taksówki.

Po tej spektakularnej porażce, dalsze eksperymenty zostały wstrzymane. Z dokumentów Dyrekcji ds. Nauki i Technologii CIA, które zostały ujawnione dowiadujemy się między innymi, że koty nadają się jedynie do użytku na krótkich dystansach, a przypadkowy wpływ czynników środowiskowych, powoduje, że wykorzystanie opisanej technologii dla celów wywiadu nie byłoby praktyczne. Całość tego pionierskiego przedsięwzięcia mogą podsumować jedynie słowa doktora Richelsona, pracującego dla Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego w Waszyngtonie:
- Nawet, jeśli kot nie zginąłby pod kołami samochodu, nie mamy żadnej pewności jak długo żyłby z całą wszczepioną maszynerią.

DM/Ijuh, facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)