Aljona Politucha - ukraińska "dama dworu"
Czy politycy powinni mieć takie żony?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwag ę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?
Aljona Politucha - żona ukraińskiego polityka
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia żona/odpowiedni mąż to dla ludzi polityki prawdziwy skarb, dzięki któremu może zdobyć sympatię wyborców, podkreślić własną klasę czy ocieplić wizerunek.
Gorzej, gdy druga połówka osoby znajdującej się na świeczniku jest mało reprezentacyjna, zalicza wpadkę za wpadką lub przyciąga uwagę w sposób, który bardziej przystoi "gwiazdom" rozkładówek gazet dla panów. Alionę Polituchę można zaliczyć do tych ostatnich.
Kobieta przykuła uwagę internautów po tym, jak jej mąż Ołeksandr Politucha został mianowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę szefem rejonu dergackiego. Szybko okazało się, że od samego urzędnika duża bardziej interesująca jest jego żona. Aliona Politucha bez skrępowania korzysta z "dobrodziejstw" mediów społecznościowych, dzieląc się z obserwatorami swoimi upodobaniami i... odsłoniętym ciałem.
Większość zdjęć publikowanych przez Polituchę świadczy o jej ponadprzeciętnym zamiłowaniu do luksusu oraz nieprzemożnej chęci chwalenia się własnym ciałem. Najlepiej roznegliżowanym. Powodem świecenia golizną może być wszystko - wizyta na siłowni ("Trening był produktywny - nie mogę wstać"), mała czarna przy stoliku na basenie czy relaks na plażowym leżaku (komentarz: "...może mężczyźni nauczyli się krzesać ogień, ale to kobiety umieją z nim igrać..."). Wszystko okraszone "refleksjami" rozpieszczonej celebrytki ("Być księżniczką - to nie takie proste"), a nawet... "poezją": Jednemu potrzebna flaszka. Innemu potrzebna kasa. Ktoś żyć nie może bez koki. Drugiego człowiek osacza. Różne są narkotyki, Podobnie jak zniewolenia. Ty powiesz: "Ja - niezależny!", Ja powiem: odrzuć złudzenia".
Trzeba przyznać, że przy niektórych fotografiach umieszczanych przez Polituchę w sieci bledną nawet najbardziej odważne selfies celebrytek pokroju Kim Kardashian, Natalii Siwiec czy "Dżoany" Krupy - pań, które raczej ciężko posądzić o zbytek skromności czy pruderię. Politucha "świeci" swoimi podrasowanymi w klinice plastycznej wdziękami, gdzie się da i jak się da. Czy może w ten sposób zaszkodzić swojemu mężowi? A może raczej zapewni mu zwiększoną popularność?
Odpowiedź brzmi: ani jedno, ani drugie. Wszystko dlatego, że Aliona nie jest "żoną" ukraińskiego polityka w pełnym tego słowa życia - od grudnia zeszłego roku para jest w separacji. Inna rzecz, że duża część roznegliżowanych fotek była publikowana jeszcze w czasie, gdy państwo Polituchowowie byli teoretycznie razem. Czyżby facet miał tego rozbierania dość?