Alkoholicy, którzy zmienili świat
27.01.2012 | aktual.: 27.12.2016 15:13
Historia zna mnóstwo przypadków, kiedy to pod wpływem alkoholu dokonywano czynów rzutujących na przyszłość świata
Ten, kto choć raz w życiu był pijany, wie, że w stanie upojenia alkoholowego trudno należycie oceniać sytuację, a co dopiero podejmować rozsądne decyzje. Historia zna mnóstwo przypadków, kiedy to pod wpływem alkoholu dokonywano czynów rzutujących później na przyszłość świata czy danej społeczności.
Pijany miał być ogarnięty rządzą sławy Herostrates, kiedy podjął się spalenia jednego z Siedmiu Cudów Świata, świątyni Artemidy w Efezie. W stanie upojenia alkoholowego był król Władysław III dowodzący wojskami chrześcijańskimi w bitwie pod Warną - w konsekwencji porażka pozwoliła Turkom na opanowanie Bałkanów, przyczyniła się do upadku Konstantynopola i na zawsze zmieniła oblicze Europy. Władysław Siciński powszechnie uważany za jednego z zabójców I Rzeczpospolitej, pod wpływem alkoholu miał wykrzyknąć "liberum veto!" i uciec, nie dając możliwości przekonania go do słusznych racji. Alkohol miał być jedną z przyczyn klęski Kościuszki pod Maciejowicami i przypieczętowania tym samym III rozbioru Polski. Z drugiej strony to właśnie procenty uskrzydliły naszych szwoleżerów w bitwie pod Somosierrą oraz przyczyniły się do upadku ZSRR - Rosjanie przeżyli zbrodnie Stalina, ale nie byli w stanie przeżyć wprowadzonej podczas pieriestrojki prohibicji."Bez znieczulenia jak tu można żyć" - śpiewał o tamtym okresie Jacek
Kaczmarski.
Jak już wspomnieliśmy, przykłady wpływu pojedynczego upicia się na losy świata można mnożyć. Jednak, na historię mieli wpływ także chroniczni alkoholicy, ludzie, którzy delikatnie rzecz ujmując, ze względu na swoją chorobę mieli mniej lub bardziej zaburzony ośrodek decyzyjny. A jednak dokonywali rzeczy niemożliwych, niejednokrotnie decydowali o życiu lub śmierci milionów istnień ludzkich, zdobywali przestrzenie dotychczas nieosiągalne dla człowieka. Przedstawiamy listę 10 alkoholików, którzy nie tylko na trwałe zapisali się na kartach historii, ale wręcz odmienili oblicze świata. Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie oni, nasza planeta wyglądałaby dzisiaj zupełnie inaczej.
KP, PFi/ PFi
Miejsce 10. Buzz Aldrin
Pełna lista medali i odznaczeń, które otrzymał ten człowiek zajęłaby pewnie z pół strony. Ze wszystkich jego osiągnięć, to jedno zapisało się złotymi literami na kartach historii. Buzz Aldrin wszedł w skład pierwszej kosmicznej załogi, której członkowie postawili stopy na Księżycu i był zarazem drugą osobą w historii, która tego dokonała - o kilka chwil wyprzedził go jedynie dowódca załogi Apollo 11 Neil Armstrong.
Nie wiemy, czy to świadomość "bycia tym drugim", pragnienie notorycznego poruszania się, niczym w stanie nieważkości, czy po prostu zwykły stres związany z tak niebezpieczną pracą i wynikające z tego problemy rodzinne były przyczyną alkoholizmu generała Aldrina. Jedno jest pewne - dokonał rzeczy wielkiej.
Ślady jego kroków ciągle znajdują się na powierzchni Księżyca, a jego kultową fotografię można obejrzeć chyba w każdym podręczniku do historii. Poza tym, ten "mały krok człowieka był wielkim krokiem ludzkości".
Miejsce 9. Jurij Gagarin
Ciężko oceniać, co było większym wyczynem ludzkości: pierwsze lądowanie na Księżycu, czy pierwsza wizyta człowieka w Kosmosie. Zakładamy jednak, że to drugie.
Chyba każdy z nas wie, że pierwszą osobą w przestrzeni kosmicznej był sowiecki pilot i późniejszy astronauta Jurij Gagarin. Choć jego lot po orbicie ziemskiej trwał "zaledwie" 1 godzinę i 48 minut, jego znaczenie dla ludzkości jest niepodważalne. Pominąwszy fakt, że ten sukces Związku Radzieckiego, był jedną z największych wygranych bitew podczas całej Zimnej Wojny, przełamana została kolejna granica ludzkich możliwości.
Niestety, także możliwości samego Gagarina. Sowiecki bohater nie udźwignął ciężaru sławy, jaką zyskał, a związane z nią przyjemności i "obowiązki" (gościnne wykłady w całym Związku Radzieckimi, które nie mogły obejść bez rautów i przyjęć) przyczyniły się do jego szybkiej degeneracji. Zamiast o jego dokonaniach w Kosmosie coraz częściej było słychać o licznych skandalach towarzyskich i alkoholowych awanturach z jego udziałem.
Taki stan rzeczy był nie do przyjęcia dla władzy radzieckiej, ponieważ swoją postawą Gagarin dezawuował sukces sowieckiej kosmonautyki. Astronauta nie doczekał lądowania ludzi na Księżycu. Zginął w marcu 1968 roku w katastrofie samolotu, którego był oblatywaczem. Okoliczności wypadku długo pozostawały nieznane.
Dopiero w 2011 roku Rosyjska Agencja Kosmiczna ogłosiła, że przyczyną był... błąd pilota. Przez lata powstało mnóstwo teorii spiskowych, mówiących o tym, komu mogło zależeć na "sprzątnięciu" krnąbrnego bohatera. Pochowano go z honorami w kremlowskim murze. Kilkadziesiąt metrów od Stalina.
Miejsce 8. Vincent Van Gogh
Artyści to ludzie, dla których alkoholizm jest niemal "chorobą zawodową". Niestety słynny, pracujący we Francji, holenderski malarz jest smutnym potwierdzeniem tej teorii.
Na jego usprawiedliwienie trzeba przyznać, że jako przedstawiciel nowego nurtu w malarstwie nie miał łatwego życia - nie dość, że jego obrazy sprzedawały się ze zmiennym szczęściem i Van Gogh cierpiał nędzę, to żył w czasach, gdy alkohol, a w szczególności szmaragdowy absynt, lał się strumieniami.
W połączeniu z chorobami psychicznymi, z którymi artysta zmagał się przez całe życie, była to mieszanka iście wybuchowa - wystarczy wspomnieć chociażby słynne odcięcie sobie przez artystę własnego ucha. Twórca słynnych "Słoneczników" (jeden z najdroższych obrazów w historii), które obok "Mona Lisy" da Vinci należą do najbardziej rozpoznawalnych dzieł w historii sztuki, zmarł śmiercią samobójczą w wieku 37 lat.
Chociaż sam był niedoceniony przez współczesnych mu krytyków, jego dzieła zupełnie zrewolucjonizowały malarstwo. Nie wiemy, czym byłaby cała współczesna sztuka bez Van Gogha.
Miejsce 7. Bill Wilson
Choć samo nazwisko Wilsona większości z nas zapewne niewiele mówi (w myśl zasady, którą sam stworzył), jego obecność na tej liście jest nieprzypadkowa. Wilson jest człowiekiem, który udowodnił, że z tym jakże ciężkim nałogiem można walczyć i pokazał, jak należy to robić. To on jest twórcą ruchu Anonimowych Alkoholików.
W czynnym nałogu pozostawał blisko dwadzieścia lat od dwudziestego roku życia. Z choroby pomogło mu wyjść doświadczenie bliskości Boga i... wizja śmierci z przepicia. Zgodnie ze stworzonymi przez siebie regułami AA Wilson odmówił zamieszczenia zdjęcia jego twarzy na okładce "Time'a" i przyjęcia tytułu honorowego profesora uniwersytetu w Yale.
Na jego skromnym grobie widnieje tylko imię, nazwisko i stopień wojskowy. Stworzona przez niego organizacja pomogła tysiącom ludzi wyrwać się ze szponów nałogu.
Miejsce 6. Ernest Hemingway
Kto z nas nie czytał znakomitego dzieła amerykańskiego pisarza pt. "Stary człowiek i morze" lub nie słyszał chociaż zabawnej trawestacji "stary człowiek i może". Hemingway już od czasów I wojny światowej systematycznie pił. W jego przypadku systematycznie oznaczało "codziennie".
Wybitny pisarz wcale się z tym nie krył i co więcej w ogóle nie próbował ograniczyć picia czy walczyć ze zgubnym dla jego wątroby nałogiem (w związku z alkoholizmem chorował nawet na żółtaczkę).
Poza tym alkohol w jego przypadku spełniał również inną ważną rolę - to właśnie Hemingway jest autorem zdania wyrażającego esencję męskości, jeśli chodzi o zapach: "Prawdziwy mężczyzna powinien pachnieć cygarem, whisky i koniem". Popełnił samobójstwo w szczytowym okresie życia: pisarstwo przyniosło mu nie tylko sławę i uznanie, ale również fortunę.
Jednak czy samo wybitne pisarstwo jest powodem, by uznać kogoś za osobę która zmieniła świat? Hemingway to jednak nie tylko pisarz. Jego zaangażowanie w politykę było ogromne. Począwszy od udziału w wojnie domowej w Hiszpanii, którą opisał w powieści "Komu bije dzwon", po zaangażowanie się w obronę przewrotu Fidela Castro, przewrotu, który na zawsze zmienił świat.
Miejsce 5. Joseph McCarthy
Ideologiczne przeciwieństwo Hemingwaya. Za sprawą nieprzychylnych mu mediów i oponentów politycznych przeszedł do historii jako "ostatni łowca czarownic". Z pewnością był człowiekiem dla wielu wpływowych osób niewygodnym, a kampania antykomunistyczna, którą rozpętał w USA, godziła w interesy wielu grup. Działania McCarthy'ego w pewien sposób były determinowane przez jego chroniczny alkoholizm i związaną z nim manią prześladowczą.
Faktem natomiast jest, że jego diagnoza społeczna była słuszna. Zacznijmy jednak od początku. Po zakończeniu II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych narastało przekonanie, że państwo jest infiltrowane przez sowieckich agentów, mających powiązania ze światem polityki i show-biznesu. Organizacją, która miała pełnić rolę łącznika KGB była Amerykańska Partia Komunistyczna, której sympatykami byli ludzie znani z pierwszych stron gazet o ogromnej sile oddziaływania na masy: gwiazdorzy Hollywood, muzycy, dziennikarze.
Senator McCarthy postanowił się temu przeciwstawić i jako przewodniczący komisji śledczej ds. działań rządu wydał wojnę agentom wpływu. O ile jego działania były słuszne, to metody - kuriozalne (np. sprawdzanie amerykańskich bibliotek pod kątem dostępności literatury komunistycznej). Mimo to, właśnie dzięki jego polityce w amerykańskim Departamencie Stanu zdemaskowano 79 komunistów mogących być potencjalnie sowieckimi agentami wpływu. McCarthy, podobnie, jak wielu tropicieli wrogów publicznych (patrz następna strona), miał jedną wadę: nie wiedział, kiedy skończyć. Pozbyto się go, kiedy zaczął szukać szpiegów w newralgicznych resortach CIA i US Army... Dziwne? Jego polityka stała się jedną z osi napędowych Zimnej Wojny.
Miejsce 4. Nikołaj Jeżow
Stalinowski szef NKWD znany był ze swojej nadgorliwości w likwidowaniu "wrogów ludu" (miliony ofiar) oraz w opróżnianiu butelek wódki i koniaku.
Pijackie libacje należały do codzienności w jego wymagającej "chłodnego umysłu, gorącego serca i czystych rąk" pracy. Do picia zmuszał swoich najbliższych współpracowników, w tym ponad 100-kilogramowego zastępcę, który uskarżał się, że nie wytrzymuje tempa picia, jakie narzucał mu mierzący zaledwie 153 centymetry i szczupły szef.
Chroniczny alkoholizm Jeżowa były jedną z pośrednich przyczyn utraty zaufania Stalina i stracenia komisarza, który po pijaku widział już ponoć nawet "diabły".
Jeżow, stał się w Związku Radzieckim symbolem Wielkiego Terroru. To od jego nazwiska pochodzi termin "jeżowszyczyzna", określający masowe represje lat 30.
O tym, jak wielka była skala tego zjawiska, niech świadczy fakt, że tylko w latach 1936-1938 (okresie urzędowania "krwawego komisarza") rozstrzelanych zostało blisko milion osób, a kolejne miliony trafiły do sowieckich łagrów.
Polityka Stalina, której realizatorem był Jeżow, doprowadziła między innymi do wymordowania starej kadry partyjnej bolszewików, pogromu w wyższym dowództwie Armii Czerwonej czy niespotykanych dotychczas na taką skalę represji na tle narodowościowym. Z rozkazu Jeżowa zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków, Niemców, Łotyszy, Ukraińców czy Chińczyków.
W pewien sposób Jeżow dał niechlubny przykład tego, jak należy rozprawić się z wrogiem wewnętrznym późniejszym autorom Holokaustu...
Miejsce 3. Borys Jelcyn
Politycy często starają się ukryć przed opinią publiczną, że są "pod wpływem", tłumacząc niewyraźną mowę i chwiejny chód chorobą. W przypadku pierwszego prezydenta Rosji, który walnie przyczynił się do upadku Związku Radzieckiego, wszelkie tłumaczenia mogłyby doprowadzić audytorium do śmierci ze... śmiechu. Borys Jelcyn pokazał wszystkim Rosjanom oraz, ku ich straszliwej sromocie, również całemu światu, jak w praktyce wygląda słynny stereotyp, że wódka i Rosja to jedno.
Jelcyn - w przeciwieństwie do Putina, który wznosi toasty wodą niczym car - nie wylewał za kołnierz i nie przepuszczał okazji, by "pobratać się" z narodem przy kieliszku. Do jego najbardziej kuriozalnych pijackich wybryków należało bez wątpienia wyrwanie dyrygentowi żołnierskiej orkiestry batuty (z celem osobistego pokierowania muzykami) oraz wesołe pląsy na scenie podczas jednego z koncertów (wygibasów nie powstydziłby się sam John Travolta).
Fama pijaństwa Jelcyna nie ominęła nawet kształtu jego nagrobka (pofalowana flaga rosyjska), który lud szybko ochrzcił "pomnikiem wątroby Jelcyna".
To jednak Jelcyn przyczynił się bezpośrednio do ostatecznego rozmontowania ZSRR i miał wpływ na całą globalną politykę, której skutki możemy obserwować do dziś.
Miejsce 2. Winston Churchill
Według rankingu BBC z 2002 roku brytyjski premier to najwybitniejszy Brytyjczyk wszech czasów, ceniony nie tylko za swoje dokonania polityczne, ale również talenty literackie (nagroda Nobla). Gdyby ranking układali Polacy, Churchill zająłby pierwsze miejsce również z nieco innych względów - diabelnie tęgiej głowy i epickich ilości alkoholu, jakie w siebie wlewał.
Wielu zarzucało Churchillowi alkoholizm - znużony ciągłymi uwagami premier odciął się krótko i dowcipnie: "Moja podstawowa zasada życia wymaga ode mnie picia przed, w trakcie i po posiłkach".
Kiedy jednak założył się ze swoim znajomym, że przez rok nie tknie alkoholu, zakład wygrał, a był człowiekiem nazbyt honorowym, by popijać w ukryciu. Trzeba przyznać, że nie brakowało mu również dozy ironicznego dystansu do siebie - nie próbował udawać abstynenta - jego wymiana zdań z pewną socjalistką niemal przeszła do historii: "To hańba, panie Churchill! Pan jest kompletnie pijany". Odpowiedź Churchilla: "A pani jest brzydka... i to się nie zmieni. Natomiast ja rankiem wytrzeźwieję".
Wpływ Churchilla na powojenny ład jest niepodważalny.
Miejsce 1. Aleksander Wielki
Trudno polemizować z dokonaniami postaci, której już sam przydomek brzmi "wielki". Uczeń Arystotelesa, twórca jednego z największych imperiów starożytności, genialny strateg i dowódca wielu pomyślnych podbojów (ze swoją armią doszedł aż do Indii!).
Był jednocześnie człowiekiem z krwi i kości - miał swoje słabości, którymi był nieposkromiony apetyt seksualny w stosunku do młodych chłopców i alkohol. Urządzane przez niego uczty bez krzty przesady można nazwać libacjami - pijany Aleksander stawał się agresywny i urządzał burdy. Plotka głosi, że w pijackim szale zabił przyjaciela, który tego samego dnia uratował mu w bitwie życie.
Spekuluje się, że to właśnie alkohol stał się przyczyną również jego własnej śmierci - trzydziestodwuletni władca miał poważnie wyniszczone organy wewnętrzne i osłabioną odporność. Nic dziwnego, że w takim stanie padł ofiarą choroby. Inna wersja mówi o truciźnie...