Andriej Czikatiło - przerażająca historia "rzeźnika z Rostowa"
12.08.2016 | aktual.: 15.08.2016 11:06
Swoje gwałty i morderstwa próbował tłumaczyć trudnym dzieciństwem. Podczas procesu siedział w klatce, by rodziny ofiar nie dokonały na nim samosądu
Ten chudy łysiejący mężczyzna w okularach z grubymi oprawkami uchodził za wzorowego radzieckiego obywatela, dobrego męża, ojca oraz dziadka. Jak to się stało, że Andriej Czikatiło przez ponad dekadę bezkarnie gwałcił i mordował młodych ludzi, czasami nawet zjadając fragmenty ciał swoich ofiar, których doliczono się ponad pół setki?
Rosjanin od blisko trzydziestu lat fascynuje psychiatrów, psychologów czy kryminologów, którzy próbują odkryć, dlaczego teoretycznie zwykły człowiek staje się seryjnym mordercą. W przypadku Andrieja Romanowicza Czikatiło przyczyn szaleństwa należy dopatrywać się w traumatycznym dzieciństwie i młodości. Urodził się w 1936 roku w małej wschodnioukraińskiej wiosce Jabłocznoje. Nieprzychylna Stalinowi sowiecka republika cierpiała wówczas biedę i głód, a kilka lat po urodzeniu Andrieja stała się także centrum wojennej zawieruchy. Chłopak wychowywał się w skrajnie trudnych warunkach, bez ojca, który został powołany do Armii Czerwonej, a niedługo później trafił do niemieckiej niewoli.
Wyszydzany i poniewierany
W szkole mdlał z głodu, niejednokrotnie jego jedynym posiłkiem była zebrana na łące trawa i rozmaite liście. Od najmłodszych lat towarzyszył mu też widok śmierci, ponieważ na ulicach często leżały zwłoki zagłodzonych Ukraińców. Matka opowiadała mu historię brata Stiepana, który zniknął bez śladu dwa lata przed urodzeniem Andrieja, prawdopodobnie porwany i zjedzony przez okolicznych mieszkańców.
Relacje z rodzicielką też miał specyficzne. Spali w jednym łóżku, a ponieważ chłopiec moczył się w nocy, często doświadczał ze strony matki drwin, wyzwisk i aktów przemocy. Nie lepiej traktowali go rówieśnicy, naśmiewający się z delikatnej, kobiecej urody Andrieja, który izolował się od otoczenia, poświęcając czas na czytanie książek.
Impotencja
Miał 18 lat, gdy wyjechał do Moskwy na studia prawnicze, jednak nie zdał egzaminu wstępnego. Trafił do wojska, gdzie także był poniżany i szykanowany. Po wyjściu do cywila po raz pierwszy podjął próbę odbycia stosunku seksualnego z dziewczyną, ale okazało się, że cierpi na problemy z erekcją. To doświadczenie sprawiło, że jeszcze bardziej zamknął się przed światem, a wewnętrzna frustracja młodego mężczyzny podskoczyła o stopień wyżej.
Problemy z kobietami
Pod koniec lat 50. Czikatiło wrócił na krótko do rodzinnej wioski, gdzie próbował związać się z dziewczyną z sąsiedztwa. Jednak męskość znów go zawiodła, a niedoszła partnerka rozpowiedziała wszystkim o problemach Andrieja. Podjął próbę samobójczą, w ostatniej chwili matka odcięła sznur, na którym chciał się powiesić.
Zdesperowany mężczyzna wyjechał wówczas do małego miasteczka niedaleko Rostowa – Rodionowo Nieswietajewsko, gdzie dostał pracę telefonisty. Nieźle zarabiał, mógł sobie pozwolić na kupno mieszkania i sprowadzenie rodziców oraz siostry. Ta ostatnia nie mogła znieść, że Andriej wciąż jest sam, i zeswatała go z koleżanką, Feodosją Siemionową. Po kilku tygodniach znajomości Czikatiło poprosił kobietę o rękę, a w 1963 r. wzięli ślub.
Przykładny mąż
Małżeństwo nie rozwiązało jego problemów z erekcją, a mimo to para doczekała się dwójki dzieci (żona placem „aplikowała” sobie nasienie Andrieja). W tym czasie Czikatiło ukończył w trybie korespondencyjnym studia – filologię rosyjską i otrzymał posadę nauczyciela w szkole zawodowej w Nowoszaktyńsku. Nie zyskał tam dużej popularności, był wyśmiewany zarówno przez uczniów, jak i grono pedagogiczne. Uchodził za dziwaka, a wkrótce później także zboczeńca, gdy wyszło na jaw, że podgląda w toaletach uczniów.
W 1978 r. musiał przenieść się do innej szkoły, ale wyleciał z niej po trzech latach, gdy do dyrekcji zaczęły docierać informacje o dziwnym zachowaniu nauczyciela, który na basenie podpływa do małych dziewczynek, dotyka ich piersi i miejsc intymnych.
Pierwsza ofiara
W tajemnicy przed żoną kupił na peryferiach Szacht rozwalającą się drewnianą chałupę. 22 grudnia 1978 r. zwabił tam 9-letnią Jelenę Zakotnową, której obiecał paczkę zagranicznych gum do żucia. Usiłował zgwałcić dziewczynkę, ale nie mógł osiągnąć erekcji. Orgazmu doświadczył dopiero wtedy, gdy kilkakrotnie ugodził ofiarę nożem. Ciało wrzucił do pobliskiej rzeki.
Okazało się, że mężczyznę w towarzystwie Jeleny widziała jedna z mieszkanek miejscowości. Czikatiło został nawet przesłuchany przez milicję, ale żona zapewniła mu alibi, tłumacząc, że przebywali razem, kiedy dokonano zbrodni. O zamordowanie dziewczynki oskarżono recydywistę Aleksandra Krawczenkę, który został skazany na karę śmierci.
Coraz więcej krwi na rękach
Pierwsze zabójstwo rozochociło Czikatiło. W 1981 r. zatrudnił się jako zaopatrzeniowiec w rostowskim zakładzie, dzięki czemu mógł swobodnie podróżować i szukać kolejnych ofiar. Takich jak 17-letnia Larisa Tkaczenko, która uciekła z domu i oferowała usługi seksualne za drobne sumy pieniędzy lub posiłek. Czikatiło nie tylko ją zgwałcił i zabił, ale w dodatku odgryzł, następnie zjadł sutek ofiary.
Jego zbrodnicza działalność trwała przez następne kilka lat. W sierpniu 1982 r. zabił pierwszego chłopca, Olega Pozhidajewa, któremu odgryzł i zjadł język, a następnie odciął genitalia i zabrał ze sobą „na pamiątkę”. Później prawdopodobnie także je skonsumował. Wielu ofiarom morderca wykłuwał gałki oczne, ponieważ przeczytał gdzieś, że w oczach denata można dostrzec twarz zabójcy.
Najchętniej pozbawiał życia osoby z upośledzeniem umysłowym, małoletnich włóczęgów i dzieci, które w swojej naiwności zgadzały się na spacer z sympatycznym panem oferującym słodycze, jedzenie czy nocleg.
Długo unikał sprawiedliwości
Rosnąca liczba zabójstwo spowodowała, że sprawę przejęła komenda główna milicji w Moskwie. Jednak w śledztwie panował chaos i przez długi czas poszukiwano kilku sprawców. Sądzono, że jeden z nich na pewno jest homoseksualistą i pacjentem zakładu psychiatrycznego. Rozpoczęto masowe przesłuchania (w sumie zeznawało blisko 150 tys. osób), a katalog podejrzanych tylko się powiększał. Wśród nich znalazł się także Czikatiło, ale za każdym razem udawało mu się uniknąć zarzutów. Skazano za niego kilka niewinnych osób, zwłaszcza chorych psychicznie, a on ciągle pozostawał na wolności i zabijał.
Portret psychologiczny sprawcy
Przełomem w sprawie okazała się analiza słynnego psychiatry Aleksandra Buchanowskiego, który przygotował profil psychologiczny mordercy – mężczyzny cierpiącego na zaburzenia seksualne, prowadzącego podwójne życie dobrego obywatela i bestialskiego zbrodniarza.
Czikatiło został ujęty 20 listopada 1990 r. po kilku dniach obserwacji, gdy próbował na różnych dworcach nagabywać młode kobiety i chłopców. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do 56 morderstw (ostatecznie oskarżono go o 53, ponieważ trzech ciał nie odnaleziono).
Dewiant w klatce
14 kwietnia 1992 r. w Rostowie nad Donem rozpoczął się proces zwyrodnialca. Wściekły tłum próbował dokonać samosądu nad siedzącym w metalowej klatce Czikatiło, który najpierw tłumaczył swoje zachowanie ciężkim dzieciństwem i problemami seksualnymi, ale z czasem zaczął zachowywać się coraz dziwniej (obnażał się i krzyczał, że jest napromieniowywany), usiłując sprawić wrażenie chorego psychicznie.
15 października 1992 r., Andriej Czikatiło został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 14 lutego 1994 r. Przed egzekucją morderca miał powiedzieć: „Teraz mój mózg powinien zostać zabrany i zbadany, kawałek po kawałku, aby już nigdy nie było nikogo takiego”.