Azja Tuhajbejowicz istniał naprawdę. Ale wcale nie wbito go na pal…
Pierwowzór okrutnego zdrajcy nie miał wprawdzie "ryb siną barwą na piersi wykutych", ale jego życiorys był równie interesujący
08.04.2016 | aktual.: 19.06.2016 22:17
Czy znany z „Trylogii” i telewizyjnego ekranu Azja Tuhajbejowicz to wyłącznie wytwór wyobraźni Henryka Sienkiewicza? Nie do końca. Pierwowzór okrutnego zdrajcy nie miał wprawdzie „ryb siną barwą na piersi wykłutych”, ale jego życiorys był równie interesujący.
Książkowy Azja zostaje przywódcą buntu Lipków, czyli Tatarów zamieszkujących Rzeczpospolitą Obojga Narodów i służących w jej wojsku. Zarazem jest synem słynnego krymskiego wodza Tuhaj-beja, porwanym i wychowanym przez polskiego szlachcica. W swych poczynaniach kieruje się głównie żądzą chwały, zaszczytów i zemsty nad swoim polskim „opiekunem” (który nie szczędził mu bata) oraz miłością do Barbary Wołodyjowskiej.
Aleksander Kryczyński niejeden raz brał udział w takim tańcu. Nie zawsze po tej samej stronie... (obraz Juliusza Kossaka, domena publiczna)
W rzeczywistości na czele tatarskich chorągwi, które przeszły na stronę turecką na przełomie 1671 i 1672 roku, stał Aleksander Kryczyński, w powieści Sienkiewicza wymieniony jako jeden ze zbuntowanych pułkowników. Jego przodkowie osiedlili się na Litwie jeszcze w początkach XV wieku, a w latach dwudziestych XVII wieku przenieśli się na Wołyń. A ile Kryczyński miał tak naprawdę wspólnego z Azją Tuchajbejowiczem?
Od bohatera…
Obaj byli zasłużonymi żołnierzami. Kryczyński od 1654 roku służył w wojsku koronnym jako rotmistrz własnej chorągwi tatarskiej. Walczył na Ukrainie z powstańcami Chmielnickiego, a w 1655 roku z najazdem moskiewskim. W bitwie pod Gródkiem uratował od śmierci hetmana wielkiego koronnego Stanisława Rewerę Potockiego, „z konia Moskwicina zwaliwszy” – jak pisał świadek tych wydarzeń.
W kolejnych latach wojował Kryczyński ze Szwedami pod komendą Stefana Czarnieckiego, a w 1660 roku z Moskwicinami i Kozakami pod Cudnowem i Słobodyszczami, gdzie został ciężko ranny. W roku 1665 i 1666 walczył przeciw rokoszanom Lubomirskiego, a w 1667 i 1671 z najazdami tatarskimi. Między kolejnymi wojnami toczył zażarte spory z sąsiadami na Wołyniu: raz na sali sądowej, raz z szablą w ręku i z pomocą tatarskich podkomendnych.
…do zdrajcy
Powodów buntu Lipków było wiele. W 1667 roku sejm zignorował ich zasługi i odmówił im wypłaty zaległego żołdu. Również później nie otrzymywali zapłaty za wierną służbę. Liczbę ich chorągwi drastycznie zredukowano, pozbawiając część żołnierzy zajęcia. Dodatkowo zakazano budowy i remontowania meczetów, co było szczególnie dotkliwe w Koronie, gdzie osadnictwo tatarskie nasiliło się dopiero po 1655 roku.
Meczet w Kruszynianach na Podlasiu, jednej z wsi nadanych Lipkom przez Sobieskiego po ich powrocie na służbę Rzeczypospolitej (fot. Krzysztof Kundzicz, CC BY-SA 3.0)
Samemu Kryczyńskiemu król obiecał nadać w dziedziczną własność wieś Ceceniowce na Wołyniu, ale sejm nie wyraził na to zgody. W tej sytuacji trudno się dziwić, że kiedy stało się jasne, że w 1672 roku dojdzie do wojny polsko-tureckiej, gorliwy muzułmanin Kryczyński zdecydował się przejść na stronę sułtana i pociągnął za sobą wiele innych chorągwi tatarskich.
Nie doszło przy tym do spalenia Raszkowa ani żadnej innej kresowej stanicy. Lipkowie po prostu opuścili swoje leża zimowe i wraz z rodzinami dołączyli do obozu wroga. Było ich od dwóch do czterech tysięcy. Warto podkreślić, że Tatarzy litewscy dochowali wierności Rzeczypospolitej, ich chorągwie walczyły po stronie polskiej m.in. w bitwie pod Chocimiem.
Zaszczyty, zazdrość i śmierć
Lipkowie znali doskonale teren walk, oddali więc Turkom nieocenione usługi, szczególnie jako zwiadowcy, przewodnicy i tłumacze. Często ścierali się w potyczkach z dawnymi towarzyszami broni i łupili bezlitośnie ludność ziem ruskich. Jak pisał dziewiętnastowieczny historyk Julian Bartoszewicz, „w stroju, w mowie anibyś ich poznał, że Tatarzy, nosili się bowiem po polsku”. Wykorzystywali to niejednokrotnie, udając polskie chorągwie i zaskakując mieszkańców napadanych wsi i miasteczek.
Kryczyński, po początkowych sukcesach, coraz bardziej obrastał w piórka. Założył własny harem, a w lipcu 1673 roku został z sułtańskiej nominacji bejem twierdzy w Barze. Kariera stała przed nim otworem, ale jego wzrastająca pozycja budziła zazdrość innych tatarskich rotmistrzów. Spolonizowani i przyzwyczajeni do niemal szlacheckich wolności, Lipkowie szybko zresztą rozczarowali się turecką opieką. 13 października 1673 roku, gdy do Baru zbliżały się polskie wojska, grupa zwolenników powrotu pod polskie sztandary osaczyła i zamordowała swego zwierzchnika.
Przywódca Lipków nie zginął nabity na pal, niczym Azja, z jedynym okiem wywierconym świdrem, ale dość zwyczajnie, przebity włócznią. Lipkowie zaś otrzymali wkrótce amnestię i na powrót służyli w polskim wojsku, zachowując wierność Rzeczpospolitej Obojga Narodów do końca jej istnienia.
Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl Przeczytaj również artykuł: Gwałty, rabunki, zamach stanu! Wstydliwa przeszłość Jana Sobieskiego
O autorze: Roman Sidorski - historyk, redaktor, współautor książki „Źródła nienawiści”. Nasz człowiek w Poznaniu i specjalista od tematów wschodnich: od Kozaków i Łukaszenki, po Józefa Stalina. Jego przodkowie zabili Henryka Pobożnego pod Legnicą.