CiekawostkiBalsamista zwłok. Zawód nie dla każdego

Balsamista zwłok. Zawód nie dla każdego

Człowiek dla pieniędzy zrobi wszystko? W rządzonym przez konsumpcję świecie zapewne w tych słowach kryje się ziarno prawdy. Ale wystarczy chwila refleksji, by stwierdzić, że chyba jednak nie wszystko, a już na pewno nie każdy. Na liście zajęć, które zarezerwowane są dla osób o szczególnej konstrukcji psychicznej, znajdują się z pewnością zawody, które zmuszają człowieka do obcowania ze śmiercią. O tym, że nie jest to fach dla każdego, można się przekonać, przyglądając się choćby kulisom pracy balsamisty zwłok.

Wiele osób z góry odrzuca możliwość wykonywania pracy, która oznaczałaby styczność ze zmarłymi. Praca patologa sądowego, patomorfologa, ale też prowadzenie zakładu pogrzebowego czy fach grabarza - to na pewno nie są zajęcia, których wykonywanie mogłoby stanowić szczyt czyichś marzeń. Z drugiej jednak strony, nie brakuje ludzi, którzy potrafią czerpać satysfakcję z podobnej pracy.

Balsamista zwłok. Zawód nie dla każdego
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

Balsamacja określana jest fachowo mianem tanatopraksji. Większość osób, które w ten sposób zarabiają na życie, przyznaje, że nie jest to zajęcie, o którym marzy się od dziecka, tak jak o byciu strażakiem, weterynarzem czy kolejarzem. Zwykle to zrządzenie losu sprawia, że dana osoba profesjonalnie zaczyna zajmować się przygotowaniem zwłok do pochówku. Balsamiści podkreślają jednocześnie, że kiedy zaczyna się już wykonywać ten zawód, trzeba go po prostu polubić.

Wiele osób zaczyna pracować w charakterze balsamisty zwłok, gdy nie udaje im się zrealizować innych marzeń. Tak było właśnie z Adamem Ragielem, jednym z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie. Przyznaje on, że kiedyś chciał być patologiem, planował też zajmować się ratowaniem ludzi, ale jego losy potoczyły się inaczej. Teraz nie wyobraża sobie, by mógł zajmować się czymś innym, niż balsamacją. Praca, która początkowo miała stanowić tymczasowe zajęcie, stała się jego pasją, która wciąż skłania go do zdobywania nowych doświadczeń. Mężczyzna posiłkuje się nie tylko wiedzą zdobytą w Polsce, ale też doświadczeniem zgromadzonym podczas wielu zagranicznych wyjazdów, gdy pracował w prosektoriach czy domach pogrzebowych.

- Teraz są takie możliwości, że ciało może leżeć w domu nawet tydzień. Zdarzały się sytuacje, kiedy ciało było przywożone do domu, a po 3 godzinach trzeba było je odbierać, bo puchło, były wycieki itp. To wszystko zależy od warunków atmosferycznych, na co dana osoba umarła, jakie brała leki, jak była hospitalizowana. Jest mnóstwo rzeczy, które trzeba brać pod uwagę - Adam Ragiel zdradzał tajniki swojej pracy podczas szczerej rozmowy z magazynem "Vice". Mężczyzna jeszcze jako początkujący balsamista ciał uciekał się do najprostszych, często chałupniczych metod, które miały nadać zwłokom właściwy, godny wygląd. Dziś jest profesjonalistą, który za pomocą różnych zabiegów potrafi sprawić, że zmarły wygląda, jakby spał.

Po co komu to wszystko? Nieboszczyk często po prostu musi dobrze się prezentować. W wielu krajach czymś normalnym jest otwarcie trumny przed ostatnim pożegnaniem. Dlatego specjaliści często dwoją się i troją, by zmarły przypominał żywą osobę, a żałobnicy jak najlepiej zachowali go w swojej pamięci. Istotną rolę w przygotowaniu do pochówku spełnia więc makijaż. Pozwala on na uzyskanie typowej dla żywej osoby barwy skóry.

Często nie jest to jednak łatwe. Zdarza się, że na twarzach zmarłych rysuje się grymas bólu, naznaczone są brzemieniem choroby i nierzadko ciężkich życiowych doświadczeń. Misją balsamisty jest sprawić, by to oblicze zostało odmienione.

Jest jeszcze jeden problem. Jak opowiadał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Szymon Sokołowski, balsamowaniem zwłok zajmujący się od 15. roku życia, po pomalowaniu zmarłego ponownie umieszcza się go w chłodnicy, a następnie w trakcie pogrzebu wystawia na widok publiczny. Makijaż musi więc wytrzymać zmiany temperatur i nie spłynąć. Używa się więc w tym celu znacznie odporniejszych kosmetyków.

Do popularnych zabiegów należy też czesanie oraz strzyżenie włosów. Zdarza się też, że się je farbuje. Te wszystkie zabiegi upiększające sprawiają, że na pogrzebach często usłyszeć można komentarze, że ktoś wygląda lepiej teraz, już po śmierci, niż za życia. Kosmetyki dobierane przez balsamistę nie mogą być jednak przypadkowe.

- Każdy kazus jest inny i wymaga specjalnej kombinacji płynów, które uzależnione są od wzrostu, wagi i innych warunków fizycznych zmarłego - opowiadał w wywiadzie dla „The Guardian” Jenn Park-Mustacchio z New Jersey, który ma 14-letnie doświadczenie w tym zawodzie.

Poza dezynfekcją, myciem i kosmetyką, balsamista ubiera też zwłoki. Szymon Sokołowski zdradził, że znając kilka prostych trików, nawet wątłej postury kobieta jest w stanie ubrać zastygłe i "oporne" zwłoki rosłego mężczyzny. To wszystko jest kwestią doświadczenia.

Większość przedstawicieli tej branży przyznaje, że człowiek cały czas się tu uczy. Doświadczenie jest czymś bardzo ważnym. Dziś Adam Ragiel ma już na tyle bogatą wiedzę, że sam prowadzi szkolenia dla osób, które zainteresowane są pracą balsamisty, albo po prostu chcą się dowiedzieć czegoś nowego. Jak sam przyznał, wokół jego specjalności narosło wiele mitów. Niektórzy uważają, że ludzie wykonujący takie zadanie nie mają "równo pod sufitem". Zdarzają się osoby, które balsamistów zwłok po prostu się boją. Oczywiście strach ten nie ma żadnego uzasadnienia. Wbrew stereotypom, nie są to szaleńcy zaślepieni fascynacją śmiercią czy ludzkim ciałem. To często ludzie, którzy pragną w życiu spokoju, refleksji i życia z dala od wyścigu szczurów. Wielu cechuje szczególny rodzaj wrażliwości, a są też tacy, którzy uważają, że mają do spełnienia misję.

- Jest to bardzo specyficzny rodzaj pracy, bo robimy coś dla ludzi pierwszy i ostatni raz. Trzeba włożyć w to całe swoje serce, żeby pomóc rodzinie pożegnać się ze zmarłym - zauważył we wspomnianym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Szymon Sokołowski.

Osoby z wieloletnim doświadczeniem w tej pracy przekonują jednak, że z pewnością nie jest to praca dla każdego. Na 100 osób, które przychodzą na szkolenia organizowane przez Adama Ragiela, średnio tylko kilka decyduje się związać swoją przyszłość z tą specjalizacją. Nie wszyscy do tego pasują, nie wszyscy wytrzymują psychicznie bez popadania w nałogi (choćby alkoholowe), podstawą zaś jest oddzielenie pracy zawodowej od życia prywatnego.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)