LudzieBeata Tadla - zmysłowa księżniczka polskiej telewizji

Beata Tadla - zmysłowa księżniczka polskiej telewizji

Beata Tadla - zmysłowa księżniczka polskiej telewizji

06.05.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:12

"Jestem zbyt ostrożna i za bardzo lubię życie"

WP.PL: Jesteśmy już na półmetku dzisiejszej sesji. Jak się Pani czuje?

Beata Tadla: Myślę, że każda kobieta, od czasu do czasu, lubi poczuć się jak księżniczka. Ale to cieszy tylko, gdy jest "od święta". Na tym polega wyjątkowość.

WP.PL: Co Pani pomyślała, gdy zadzwoniłem i zaproponowałem taką sesję?

Beata Tadla: Ucieszyłam się. Jeszcze niedawno głównym tematem wokół mnie był mój zawodowy transfer. Ostatnio "kolorówki" interesują się niezdrowo i nadmiernie moim życiem prywatnym. Nie mam wpływu na ich doniesienia, nie mam wpływu na robione przez paparazzi zdjęcia. Ustawkami się brzydzę, fotografowie wiedzą, że nigdy nie zgodzę się na umówioną sesję - niby spacer. Nie ma mowy. Dlatego cieszę się, gdy coś zależy ode mnie.

WP.PL: Chciałbym Panią zapytać również o bloga, którego prowadzi Pani na Wirtualnej Polsce. Jest Pani na nim aktywna i komentuje wiele rzeczy z życia prywatnego i zawodowego. Lubi Pani w ten sposób wyrażać swoje opinie?

Beata Tadla: Na tym polega blog. Na wyrażaniu myśli, do czego każdy ma prawo. Inni mogą się z tym nie zgadzać i tu powinna pojawiać się dyskusja na argumenty. Zamiast niej mamy cały zestaw inwektyw w komentarzach, a to, niestety, zniechęca. Nie boję się krytyki czy surowej oceny. Przyzwyczaiłam się do tego, pracuję od 22 lat... Boję się tylko destrukcji w postaci bezwarunkowej nienawiści połączonej z ignorancją, nietolerancją i niezrozumieniem. To mnie czasem blokuje. Dlatego przestałam pisać o tym, jak spędzam święta i jak kocham syna. Postanowiłam skupić się na sprawach, które kręcą się wokół radości, optymizmu, pomocy, dialogu, współpracy, akceptacji odmienności, walki ze schematami.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
1 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Czy uważa Pani, że pomimo wszystko warto jednak dzielić się z internautami informacjami? Warto rozmawiać i odpowiadać na ich pytania? Wchodzić w takie interakcje?

Beata Tadla: Uwielbiam ludzi. I mocno w nich wierzę. Nie wszystkich do siebie przekonam, nie wszyscy muszą mnie lubić i się ze mną zgadzać. Ja też nie wszystkich lubię, ale właśnie to jest istota różnorodności. Nie lubię, ale szanuję, nie obrażam, nie odzieram z godności, nie nakazuję, jak ktoś ma żyć. Nikt za mnie nie przeżyje życia. Także i ja za nikogo tego nie zrobię. Dlatego zastrzegam sobie prawo do wypełnienia własnej przestrzeni tym, co jest istotne dla mnie, co lubię, co mnie kształtuje. Dopóki swoją postawą nie robimy innym krzywdy, dopóki nie dajemy złego przykładu, nasze życie powinno pozostać tylko naszą sprawą. Kiedy np. w USA osoba publiczna opowiada o trudnej przeszłości, z którą sobie poradziła, dodaje tym otuchy, staje się wzorem dla innych, wsparciem. U nas podobne zwierzenia traktowane są jak wylewanie żali, próba wywołania współczucia, lans... Z jednej strony taka reakcja blokuje, ale z drugiej jest też oczekiwanie, że jednak coś o sobie powiemy. Jest spora grupa ludzi, którzy chcą
wiedzieć, jak wygląda droga do spełnienia marzeń. I właśnie listy z takimi pytaniami napędzają mnie do opisywania własnych doświadczeń. Takie są. Innych mieć nie będę. Wyciągam z nich wnioski i idę dalej.

WP.PL: Nie chcę pytać Pani o przejście z TVN do TVP, bo wiem, że tych pytań było mnóstwo. Nie będę ich powielać, ale chciałbym zapytać, jak odnalazła się Pani w roli osoby prowadzącej program poranny?

Beata Tadla: To zupełnie nowe wyzwanie. "Kawę czy Herbatę" traktuję bardzo poważnie, bo wiem, że dobrze robiony program poranny może być bardziej społecznie użyteczny niż polityczna paplanina, z której nic nie wynika. Kiedy padła ta propozycja, powiedziałam szefom, że będę podejmować takie tematy, w tym moim autorskim wydaniu, które jednocześnie mogłyby być tematami do materiałów w "Wiadomościach". Nie będzie tam pytań o to, jak poderwać faceta czy zlikwidować zmarszczki. Są za to kwestie dotyczące jakości życia seniorów, rodzajów patriotyzmu, walki ze stereotypami, przypominamy ważne wydarzenia i o nich dyskutujemy, tak, jak ostatnio przy okazji 70 rocznicy powstania w getcie warszawskim. Dobre książki też często są u nas punktem wyjścia do rozmów. W poniedziałek zapraszamy polityka, który towarzyszy nam przez cały program. Widz może się o nim dowiedzieć więcej, niż z programu publicystycznego. Nie każdy jest przecież tylko gadającym garniturem (śmiech). Wicepremier Piechociński opowiadał o tym, jak
marynuje grzyby, ale też o OFE, poseł Hofman dusił kaczkę (!) i mówił o sprawach socjalnych, poseł Halicki przyszedł do studia z jednym ze swoich wielkich dogów, europoseł Kurski odpierał ataki związane z piractwem drogowym w jego wykonaniu, ale na końcu chwycił gitarę, zagrał i zaśpiewał!


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
2 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Posła Kurskiego miałem okazję zobaczyć i faktycznie widok, kiedy trzymał gitarę w ręku, bardzo mnie zdziwił.

Beata Tadla: Prawda? Trudne pytania też padają, ale ja chcę, by akurat ten program był wolny od twardej polityki, kłótni, konfrontacji. Mamy tego wszystkiego w nadmiarze. Dlatego myślę, że ludzie rano chcą się budzić z uśmiechem i chcą czegoś ciepłego, czegoś bez agresji.

WP.PL: Jaką najtrudniejszą wiadomość musiała Pani powiedzieć na wizji?

Beata Tadla: Nie ma takich informacji, które bałabym się przekazać widzom, ponieważ na tym polega mój zawód. Na pewno najtrudniejszy był dyżur w dniu katastrofy smoleńskiej. Wtedy jeszcze dobitniej poczułam ciążącą na nas odpowiedzialność za każde wypowiadane słowo. Nasza rola polega na tym, by tłumaczyć ludziom, że świat nie jest tylko różowy i nie ma tylko wspaniałych ludzi. Choć oczywiście bardzo chciałabym nadawać jedynie dobre wieści. Ale my jesteśmy od relacjonowania wydarzeń, a nie ich kreowania. Wpływ mamy natomiast na sposób przekazu. Np. informację o wypadku autokaru w Grecji mogę zacząć od słów: dramat na drodze, kilkadziesiąt ofiar albo od: żaden Polak nie zginął w wypadku autokaru itd... Lubię używać słów adekwatnych do zdarzeń. Po norwidowsku - odpowiednie dać rzeczy słowo, nazywać wszystko po imieniu, nie nadużywać znaczeń. Kiedyś poprosiłam studentów, by wykonali ćwiczenie, które polegało na wypisaniu rzeczowników na określenie tego, co wydarzyło się w Warszawie przy okazji obchodów 11
listopada. Napisali: tragedia, masakra, dramat, wojna, walka. A przecież były to zamieszki, przepychanki, rozróba. Masakrą jest to, co działo się na wyspie Utoya!

WP.PL: Najprzystojniejszy polski prezenter to...

Beata Tadla: O matko...! Muszę Panu powiedzieć, że kompletnie nie oglądam prezenterów telewizyjnych pod kątem ich urody i chciałabym, żeby i mnie nie oceniano w ten sposób. Wiem, że telewizja to medium obrazka, czy tego chcemy czy nie - ludzie będą nas oceniać przez pryzmat naszego wyglądu. Wolałabym oczywiście, żeby oceniali to, co mówię, jak mówię, żeby zastanawiali się, czy jestem w tym wiarygodna czy niewiarygodna, przygotowana lub nie, mądra czy głupia. Cała reszta to tylko dodatek.

WP.PL: Nie namówię Pani chociaż na jedno nazwisko?

Beata Tadla: W TVP są bardzo przystojni prezenterzy pogody (śmiech).


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
3 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Jacy są mężczyźni w Polsce? Czy można do nich przypiąć jeden schemat zachowania?

Beata Tadla: Nie, kompletnie, nie można generalizować. Tak samo jak nie można generalizować kobiet, ani powiedzieć, że polskie dzieci są takie czy siakie. Każdego oceniam indywidualnie, człowiek to człowiek. Może być zła kobieta i zły mężczyzna. Cudowna kobieta i wspaniały mężczyzna. Zdolny, cierpliwy i posiadający mnóstwo pięknych cech bądź nie. Ludzie są różni. Nie wrzucam ich do jednego worka.

WP.PL: Mówiliśmy o telewizji, a co z radiem od którego zaczynała pani swoją karierę? Powiedziała Pani kiedyś, że magia radia zginęła, ponieważ do redakcji zostały wpuszczone kamery. Zawsze uważała Pani radio za wielkie medium - czy tak pozostało?

Beata Tadla: Proszę zauważyć, jak wszystkie media zaczęły się przenikać, odkąd powstał internet. Już dzisiaj każda większa gazeta ma swój własny portal, a więc walka o news odbywa się w przestrzeni wirtualnej, a mniej ważne stało się to, która gazeta następnego dnia poda daną informację jako pierwsza. Proszę zauważyć, jak gazety zmieniły się w ogóle, jak się zmieniła ich zawartość. Tak zwany news czyli to, co zostało już przerobione na milion sposobów przez cały dzień, zajmuje w tej chwili w gazetach bardzo mało miejsca, a na czołówki wysuwają się tematy, które gazeta zdobyła samodzielnie. Wydarzenie przestało się sprzedawać, ponieważ ono żyje jeden dzień. Chyba, że wymaga kontynuacji, zadawania pytań... Radio nie ma już tej swojej magii, jaką miało jeszcze wtedy, kiedy ja zaczynałam pracować. Był to początek lat 90., rok 1991-1992. Świat był zupełnie inny, ciężko sobie wyobrazić, że mogliśmy pracować bez internetu, bez agencji informacyjnych, bez portali internetowych, bez telewizji informacyjnych,
które przecież dzisiaj również są źródłem dla rozgłośni radiowych. Nawet jeśli się nie słucha, a zobaczy się żółty czy czerwony pasek, to natychmiast wiemy, że coś się stało. Telewizje informacyjne wyparły także radio w domach ludzi. Rano, gdy szykujemy się do pracy, wielu z nas ma nawyk włączania tv, a nie radia. A teraz to nawet radio ma kamerę w studiu... Wcześniej prezenterzy byli tylko głosami, nie było szansy zobaczyć człowieka, który był po drugiej stronie głośnika. Był zatem czas na wyobraźnię, na którą dzisiaj nie ma specjalnie miejsca. Tak, radio jest teatrem wyobraźni, dlatego gdy zaczęliśmy wpuszczać kamery do studia radiowego, to już weszliśmy za kulisy, pokazaliśmy jak wyglądają głosy, a dotychczas tylko je sobie wyobrażaliśmy. Ale i tak radio jest medium niesamowitym, niezwykłym, najbardziej wymagającym, ponieważ wymusza na nas, słuchaczach, wyobrażanie sobie tego, co jest właśnie w tym radiu opisywane. Na ludziach pracujących przy mikrofonie wymusza natomiast stworzenie tego obrazu - trzeba
używać takich słów i tak odpowiednio je dobierać, żeby słuchacz "zobaczył" wydarzenie. W telewizji dajemy gotowy obrazek. Radio jest rozwijającym i bardzo twórczym medium. Jestem przekonana, że gdyby nie radio, nie byłabym zawodowo tu, gdzie jestem. Radio jest chyba największym kapitałem, jaki zgromadziłam, a dzisiaj wykorzystuję ten kapitał w telewizji.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
4 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Robi to Pani świetnie, a dzisiaj dowiedziałem się nawet, że potrafi Pani śpiewać.

Beata Tadla: Bez przesady! Podśpiewuję tylko. Ale rzeczywiście, bardzo to lubię. Skończyłam Szkołę Muzyczną w klasie fortepianu, ale nigdy nie lubiłam grać. Słyszałam o sobie: zdolna, ale leniwa. Ja leniwa nie jestem, po prostu fortepian mnie nudził. Wiem natomiast, że szkoła muzyczna wymuszała na mnie dyscyplinę. Może dlatego dzisiaj jestem bardziej obowiązkowa - nie wiem.

WP.PL: Mimo to miłość do muzyki pozostała?

Beata Tadla: Do słuchania i śpiewania tak! Uwielbiam muzykę i dużo jej słucham, szczególnie w samochodzie. Ostatnio kupiłam sobie głośnik do iPada i dzięki temu mogę słuchać też muzyki z internetu. Jest świetna rozgłośnia. Nazywa się Polska Stacja. Uzależniłam się. W samochodzie królują przeboje z lat 80, uważam, że w muzyce popularnej nie wydarzyło się później nic interesującego. Prince, George Michael, Kate Bush, dawne U2... W czasie jazdy śpiewam razem z nimi. Na całe gardło! Z nowszych to jeszcze Seal i Pink. Odpoczywam zaś słuchając arii. Uwielbiam operę. Mam kilka płyt z najlepszymi ariami, których notorycznie słucham w samochodzie. Gdyby można było jechać i jednocześnie mieć zamknięte oczy - to by było najpiękniejsze, ponieważ jazda autem i słuchanie muzyki należą do moich największych przyjemności. Niewiele mi trzeba, co? W tym zabieganym życiu cieszą nawet takie drobiazgi...

WP.PL: Kolejne pytanie sama Pani wywołała... Dobrze wyczułem, że motoryzacja nie jest dla Pani czymś obcym. Szybkie pytanie motoryzacyjne: duży elegancki samochód czy małe i sportowe autko?

Beata Tadla: Duży, bo ja sama jestem mała (śmiech) Cenię wygodę i bezpieczeństwo, ponieważ mam dziecko i chcę, żeby ono też jeździło wygodnie. Nie musi to być auto z najwyższej półki, mam takie, na jakie mnie stać, ale bardzo je lubię i dobrze się w nim czuję.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
5 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Może kiedyś sprawdzi Pani swoje siły w rajdzie Dakar lub innym tego typu ekstremalnym wyścigu?

Beata Tadla: Ekstremalne sporty nie są dla mnie. Jestem zbyt ostrożna i za bardzo lubię życie. Powiem panu tylko tyle, że chętnie sprawdziłabym swoje umiejętności, ale bez konkurowania z innymi, ot, tak, dla przyjemności. Nie ze wszystkiego u siebie jestem zadowolona, ale akurat z tego jak jeżdżę, cieszę się bardzo. Lubię prowadzić auto i wychodzi mi to dość naturalnie, swobodnie, bez lęku. Kiedy słyszę od mężczyzny, że jestem dobrym kierowcą, uznaję to za wartościowy komplement.

WP.PL: Skoro nie sporty ekstremalne, to jaki jest Pani sposób na aktywne życie, sport?

Beata Tadla: Wróciłam do aktywności fizycznej po kilku latach oddalenia się od tej czynności. Wpadłam w inny rytm, nie miałam na to czasu. Teraz wiem, że można sobie ten rytm ustawić inaczej. Ćwiczę głównie na przyrządach aerobowych. Bardzo lubię również pływać i pływam dla kondycji oraz dla odpoczynku i relaksu - tuż pod powierzchnią wody z maską i rurką, i wtedy, jak u Kieślowskiego w "Niebieskim" - ta woda mnie uspakaja. Obracam sobie w głowie różne myśli. Jak wychodzę z wody, nigdy nie pamiętam, do jakich wniosków doszłam, rozmawiając ze sobą pod wodą, ale przynajmniej wtedy wiem, że odpoczywa mi mózg.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
6 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: W takim razie to doskonały odpoczynek.

Beata Tadla: Tak i bardzo tego potrzebuję. Wracając do ćwiczeń na siłowni, to dają mi one mnóstwo energii i mnóstwo uśmiechu. Endorfiny nie są mityczne, one są prawdziwe.

WP.PL: Beata Tadla poleca ćwiczenia?

Beata Tadla: Zdecydowanie tak. Myślę, że każdy jest w stanie wykroić sobie na to chwilę, a ja dla siebie mam naprawdę bardzo mało czasu. Kradnę sobie ten czas i wtedy idę poćwiczyć. Naprawdę bardzo to lubię i polecam.

WP.PL: Kibic?

Beata Tadla: Nie mam w sobie genu kibica - zupełnie. Nie interesuje mnie żaden sport wyczynowy. Nie rozumiem, o co chodzi z podniecaniem się piłką nożną. Nie umiem wymienić żadnego reprezentanta siatkarzy czy koszykarzy. Wiem tylko, kim jest Justyna Kowalczyk, Adam Małysz, Krzysztof Hołowczyc, Otylia Jędrzejczak. Może wymieniłabym jeszcze paru innych, natomiast gdyby mnie Pan zapytał o nazwiska piłkarzy, to w ogóle nie umiałabym odpowiedzieć, ile i gdzie któryś z nich strzelił bramek. Znam ich tylko z gazet.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
7 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: W jednym z wywiadów wspominała Pani o swoich podróżach. Lubi Pani zwiedzać świat?

Beata Tadla: Uwielbiam. Oczywiście mam za mało czasu, żeby to robić, i znowu muszę trochę kraść. Właśnie to zrobiłam zabierając synka do Paryża na cztery dni. Mój syn uwielbia podróżować, zwiedzać muzea, podziwiać i marzyć. W ogóle nie jest przywiązany do rzeczy materialnych, tak samo jak ja, i z tego się bardzo cieszę. Nie robi awantury, gdy czegoś nie dostanie. Ale gdybym np. obiecała mu, że jedziemy gdzieś czy wychodzimy i nie spełniłabym tej obietnicy, to zapadłabym się ze wstydu pod ziemię. Dlaczego? Wiem, jakie jest to dla niego ważne.

WP.PL: Nastolatek, który nie marzy tylko i wyłącznie o rzeczach materialnych? Może być Pani dumna z syna.

Beata Tadla: Ja jestem z niego dumna w sposób niewypowiedziany. Jestem najszczęśliwszą mamą na świecie.


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
8 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

WP.PL: Czy w tak szybkim, intensywnym życiu znajduje Pani jeszcze czas na marzenia?

Beata Tadla: Kiedy człowiek przestaje marzyć, to umiera mentalnie. Ja nigdy nie przestanę marzyć. Chciałabym przede wszystkim, żeby nie zmieniło się nic - żebym nadal mogła czerpać z pracy radość taką, jaką czerpię w tej chwili, i żebym miała taki sam entuzjazm do życia, żebym zawsze kochała i wierzyła w drugiego człowieka. Ja naprawdę lubię ludzi i daję im zawsze kredyt zaufania. Nie zawsze wraca to do mnie z tą samą siłą, i wtedy jest mi bardzo przykro. Żałuję, ale to niczego nie zmienia, nadal będę ludzi kochać. Marzę o tym, żeby nikt z moich bliskich nie cierpiał i żebym ja też nie musiała cierpieć. Bo na cierpienie nie zasługuje nikt. Marzę również o tym, żeby nikt z moich bliskich nie był poniżany. Chciałabym mieć czas i siłę, żeby nauczyć się rozumieć świat jeszcze lepiej niż umiem w tej chwili. I chciałabym żeby w moim uczuciowym życiu też już nic nigdy się nie zmieniło. I żeby mój syn był dobrym człowiekiem i sprawnym społecznie obywatelem. Nie wychowuję go dla siebie, tylko dla otoczenia.
Gdybym wychowywała go tylko dla siebie, to byłby z mojej strony duży egoizm. Ja go chcę oddać światu.

WP.PL: Jednak często zdarza się tak, że mamy nie chcą wypuścić własnego dziecka. Chcą je za wszelką cenę zatrzymać w domu.

Beata Tadla: Nie jestem taką mamą. Pcham go do samodzielności, jak tylko mogę. Marzę o tym, aby z twarzy nie znikał mu uśmiech.

WP.PL: I tego Pani życzę. Było mi bardzo miło Panią poznać.

Beata Tadla: Bardzo dziękuję i za rozmowę i za sesję. Księżniczka wraca już do codzienności...

Rozmawiał Łukasz Jurczak


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
9 / 9

Beata Tadla

Obraz
© NM Studio/Łukasz Marciniak

* Rozmawiał:* Łukasz Jurczak
* Produkcja:* Żaneta Niżnikowska NM STUDIO www.nmstudio.eu
* Fotograf :* Łukasz Marciniak NM STUDIO
* Make up:* Agnieszka Rudzińska
* Fryzury:* Tomasz Piętoń MILEK DESIGN www.milekdesign.pl
* Stylizacja:* Koleta Gabrysiak www.colette.com.pl
* Sukienki:* Royal Splendor www.royalsplendor.pl
* Biżuteria:* Lewanowicz
* Buty:* DeeZee


Sesja zrealizowana przez:

Obraz
beata tadlasesjawywiad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)