Bez Edisona święta nie byłyby tak fajne. Dlaczego?
22.12.2016 | aktual.: 28.02.2018 15:08
„Jaskrawo błyszczała wieloma kolorowymi kulami wielkości orzecha włoskiego i do tego obracała się sześć razy na minutę na małym pudełku” – zachwycał się dziennikarz opisujący bożonarodzeniowe drzewko stojące w nowojorskim apartamencie Edwarda Johnsona, bliskiego współpracownika wynalazcy żarówki Thomasa Edisona. 22 grudnia 1882 r. na jego choince, po raz pierwszy na świecie, zaświeciły się elektryczne lampki.
Choć to Edisona często uznaje się za twórcę elektrycznych lampek choinkowych, ich prawdziwym pomysłodawcą był Edward Johnson, wiceprezes należącej do słynnego wynalazcy firmy Edison Electric Light Company. To on w 1871 r., jeszcze jako menadżer Automatic Telegraph Company, odkrył ogromny talent i potencjał 24-letniego wówczas Thomasa i zatrudnił młodego mężczyznę w zarządzanym przez siebie przedsiębiorstwie. Kilka lat później role się odwróciły i to Johnson stał się podwładnym Edisona, który w 1879 r. opatentował jeden z najważniejszych swoich wynalazków, czyli żarówkę elektryczną. Początkowo używano w niej włókien węglowych, przez co świeciła tylko kilkadziesiąt godzin, szybko jednak, dzięki wykorzystaniu zwęglonych włókien bambusa, przedłużono ten czas do kilkuset godzin.
4 września 1882 r. jedna z dzielnic Nowego Jorku rozbłysła światłem elektrycznym bijącym z ponad 14 tysięcy żarówek zasilanych przez pierwszą na świecie elektrownię miejską, uruchomioną przez Edisona na Pearl Street.
Gdy zbliżało się Boże Narodzenie, Johnson postanowił wykorzystać genialny wynalazek do udekorowania choinki. W Stanach Zjednoczonych panował wówczas przywieziony z Europy zwyczaj wieszania na bożonarodzeniowym drzewku wykonanych z miękkiego wosku świeczek, stanowiących zarówno ozdobę, jak i symbol światła Chrystusa. Jednak były one mało praktyczne, a w dodatku niebezpieczne, ponieważ nie tylko szybko się zużywały, lecz również często powodowały zapłon choinki, co wielokrotnie prowadziło do pożaru całego domu. Johnson zamierzał zaprezentować światu dowód, że żarówka Edisona może być rozwiązaniem tych problemów.
Migoczące widowisko
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, a choinka stojąca w salonie nowojorskiego apartamentu Johnsona trafiła na czołówki gazet. Drzewko zostało udekorowane 80 połączonymi kablem żarówkami w kolorach amerykańskiej flagi: białym, niebieskim i czerwonym. Dodatkowo choinkę zamontowano na obrotowym stojaku, co przez cały wieczór dawało efekt tańczących po pokoju barw.
„Migoczące, wiecznie zielone drzewko było wspaniałym widokiem – trudno doprawdy wyobrazić sobie coś piękniejszego. Na suficie skośnie krzyżowały się też dwa łańcuchy z 28 małych światełek; a wszystkie lampy i fantastyczne drzewko zasilał prąd elektryczny z głównego gabinetu płynący kablem. Choinką obracała korba ukryta w podłodze, napędzana elektrycznie. Była to wspaniała ekspozycja” – zachwycał się reporter „The Detroit Post and Tribune”.
Edward Johnson triumfował, a jego pomysł szybko podchwycił Edison, którego firma opatentowała i zaczęła produkować specjalne lampki choinkowe.
Początkowo zestawy nie cieszyły się jednak zbyt dużą popularnością, przede wszystkim z powodu bardzo wysokiej ceny – niekiedy należało wydać nawet 300 dolarów, by kupić ozdoby i dodatkowo zatrudnić wyspecjalizowanych elektryków, którzy potrafiliby zamontować żarówki na drzewku. Jednak dzięki rozwojowi technologii już w latach 90. XIX wieku zaczęło przybywać w Stanach Zjednoczonych mieszkań z rozświetlonymi choinkami. W 1895 r. drzewko udekorowane elektrycznymi lampkami po raz pierwszy stanęło w Białym Domu, a podziwiał je prezydent Grover Cleveland.
Geniusz wyrzucony ze szkoły w wieku 10 lat
Lampki choinkowe były jednym z wielu komercyjnych sukcesów Thomasa Alvy Edisona, genialnego wynalazcy, ale także skutecznego przedsiębiorcy, którego działalność, szczególnie metody egzekwowania praw patentowych, często budziła kontrowersje.
Od najmłodszych lat miał głowę do interesów – ojciec płacił mu 10 centów za każdą przeczytaną książkę, co zapewniało chłopcu niezły dochód, ponieważ pochłaniał mnóstwo publikacji. W szkole nie odnosił jednak sukcesów, wolał zdobywać wiedzę na własną rękę, odrabianie prac domowych uznawał za stratę czasu, a nauczycieli irytował dociekliwymi pytaniami. Zyskał opinię najgorszego ucznia w klasie i w wieku 10 lat został wyrzucony ze szkoły. Tak zakończył edukację, co nie przeszkodziło mu po latach stać się członkiem Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie i założycielem słynnego do dziś czasopisma „Science”.
Wynalazca wszech czasów?
Już jako dziecko uwielbiał technikę i rozmaite eksperymenty. W wieku 16 lat uchodził za jednego z najbardziej znanych amerykańskich ekspertów od telegrafu. Pięć lat później przeprowadził się do Bostonu, gdzie zarobił pierwsze duże pieniądze – 40 tys. dol., za skonstruowanie urządzenia do przesyłania notowań giełdowych.
Zastrzyk gotówki zapewnił mu niezależność finansową, dzięki czemu mógł w pełni oddać się wynalazczości. Dorobek Edisona to ponad 1000 wystawionych na jego nazwisko patentów. W tym dorobku, oprócz wspomnianej już żarówki, są m.in. fonograf (pierwsze urządzenie do nagrywania i odtwarzania dźwięku), akumulator niklowo-żelazowy czy… krzesło elektryczne.
Jednak nie wszystkie pomysły genialnego Amerykanina były udane. Bankructwem zakończyła się historia jego firmy produkującej gotowe domy, których nikt nie chciał kupować, bo kosztowały kilkanaście razy drożej od tych wykonanych w tradycyjny sposób. Co oczywiste, nie udało mu się również skonstruować urządzenia do nawiązywania kontaktu ze zmarłymi, nad którym pracował pod koniec życia.
Korzystałem z artykułu Christophera Kleina „The Father of Electric Christmas Tree Lights”, który ukazał się w serwisie history.com