DziewczynyBezpieczne metody dla bezpieczeństwa?

Bezpieczne metody dla bezpieczeństwa?

Bezpieczne metody dla bezpieczeństwa?
Źródło zdjęć: © AFP

30.03.2009 | aktual.: 27.12.2016 14:59

None

Na ulicy bywa różnie. Bywa niebezpiecznie, szczególnie podczas zadym z kibolami, czy zamieszek, które wybuchają z wielu różnych powodów. Agresywny tłum, jak i osobne jednostki, mają to do siebie, że są nieobliczalne, a doprowadzone do wybuchu atakują siły porządkowe czym popadnie.

I nie chodzi tu tylko o to wszystko, co leci w stronę policji, ale także i o to, czym jest ona atakowana w bezpośrednim starciu.

W pełni zrozumiałym jest więc entuzjazm, z jakim policja powitała w latach '80 ubiegłego wieku nowe urządzenie obezwładniające – taser (Thomas A. Swift's Electric Rifle).

1 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - TASER

Obraz
© AFP

Skoro z odległości od 4,5 do 7,5 metra można obezwładnić szarżującego napastnika, nie dziwią takie o taserze zdania: "To najbardziej skuteczne narzędzie niezabijające, jakie widziałem przez 30 lat pracy w policji", "Moim zdaniem to najbardziej efektywne ze wszystkich narzędzi niezabijających, które mamy do dyspozycji", czy "Pomaga nam zachować bezpieczeństwo i wykonać zadanie z minimalną szkodą dla osoby zatrzymywanej".

To ostatnie zdanie może szokować, szczególnie w konfrontacji ze śmiercią Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver w Kanadzie. Przypomnijmy, że Dziekański był zmęczony długą podróżą i podenerwowany tym, że nie mógł się z nikim dogadać. Po kilkugodzinnym oczekiwaniu na wypuszczenie z hali przylotów, zaczął rzucać krzesłami w szklaną szybę. Wezwani policjanci kilkakrotnie użyli paralizatorów. Serce nie wytrzymało szoków elektrycznych. Dziekański zmarł nim pojawiła się pomoc.

2 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - TASER

Obraz
© AFP

Taser nie jest więc tak bezpiecznym środkiem przymusu bezpośredniego, jak go klasyfikuje policja. Generuje on bowiem prąd o bardzo wysokim napięciu, nawet do kilkunastu tysięcy V (woltów), ale o bardzo niskim natężeniu, co ma gwarantować jedynie obezwładnienie napastnika.

Uderzenie takim prądem powoduje krótkotrwały silny ból i zakłóca działanie układu nerwowego, porażając mięśnie. Efektem jest całkowita utrata kontroli nad ciałem, które bezwładnie wali się na ziemię.

3 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - TASER

Obraz
© AFP

Taser wyrzuca dwie sondy, które z założenia mają wbić się w ubranie – prąd razi napastnika także przez ubranie. Sygnał obezwładniający pokonuje nawet barierę, jaką stanowi warstwa ubrania o łącznej grubości do 5 cm. Przeważnie jednak sondy przebijają ubranie i wbijają się w ciało.

Nierzadkie są wypadki, że wbijają się tak głęboko, że konieczna jest interwencja chirurgiczna. Sondy zakończone są bowiem drobnymi haczykami, które mają za zadanie wczepić się w ubranie. Praktyka jak widać wskazuje jednak na to, że jest inaczej i haczyki wbijają się w ciało, a nie w ubranie.

4 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - TASER

Obraz
© AFP

Porażony taserem człowiek przypomina szmacianą lalkę. Jest w stanie jedynie krzyknąć z bólu, by w chwilę później w drgawkach, z zaciśniętymi zębami upaść bezwładnie na ziemię.

Taki widok robi ogromne wrażenie, bo dokładnie widać, że nie ma takiej siły, żeby utrzymać kontrolę nad bezwładnymi mięśniami.

Utrata kontroli nad ciałem trwa na tyle długo, by policjanci mogli dopaść i spokojnie skuć porażonego paralizatorem napastnika.

Użycie tasera nie jest więc wcale tak bezpieczne, jak wynika zarówno z wypowiedzi policjantów jak i zapewnień producenta. Szczególnie niebezpieczne jest w przypadku osób będących pod wpływem leków, alkoholu, narkotyków lub cierpiących na choroby serca.

Jeśli zostanie użyty przeciwko osobom mającym rozruszniki serca, zamiast obezwładnienia następuje błyskawiczna śmierć. Trafienie elektrodą w oko, co także się zdarza, kończy się jego utratą.

Porażenie prądem generowanym przez taser powoduje, jako już wspomniano, całkowite zwiotczenie mięśni, bezwładny upadek prowadzi więc czasami do groźnych urazów głowy czy kręgosłupa. W samych Stanach Zjednoczonych w latach 2001-2006 wskutek użycia tasera zmarło ponad 150 osób.

5 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - GUMOWE POCISKI

Obraz
© AFP

Drugim z "bezpiecznych" środków przymusu jest broń gładkolufowa, do której używa się nabojów z pociskami gumowymi. Broń taka wykorzystywana była wielokrotnie przez policję przy tłumieniu demonstracji, m.in. Samoobrony, czy przeciwko watahom kiboli.

Z broni takiej strzelać można trzema rodzajami pocisków: o masie 8 g, 4 g i nabojem z piętnastoma gumowymi śrucinami o masie ok. 0,3 g każdy. O ile dwa pierwsze są ciągle w razie konieczności w użyciu, to nabojów śrutowe od kilku lat praktycznie się nie używa. Powodem jest ich znikoma skuteczność oraz nagminne przypadki trafienia przypadkowych osób.

Polska policja posługuje się gumowymi pociskami, nazywającymi się Chrabąszcz i Bąk (śrutowy występował pod nazwą Rój). Wszystkie rodzaje produkuje fabryka w Pionkach.

Chrabąszcz produkowany jest w trzech wersjach: CHRB 20, CHRB 30 i CHRB 50. Liczby oznaczają odległość, na jakiej energia kinetyczna pocisku jest na tyle skuteczna, by obezwładnić napastnika. Energia ta zgodnie z wymaganiami policji wynosi 30-40 J. Według producenta i policji nawet pocisk z najsilniejszego Chrabąszcza CHRB 50 nie może spowodować poważnych obrażeń u osoby, przeciwko której go użyto.

6 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - GUMOWE POCISKI

Obraz
© AFP/ przykład akcji z użyciem gumowych pocisków w Afryce Południowej

Gumowy pocisk typu Bąk ma mniejszą wagę i energię kinetyczną przy uderzeniu w cel, ale jego prędkość wylotową dobrano tak, by był skuteczny na odległość do 20 m. On także według zapewnień producenta i policji – nie powinien spowodować poważnych obrażeń u trafionej osoby.

Materiały katedr medycyny sądowej wskazują jednak na to, że gumowe pociski w żadnym wypadku nie zasługują na miano bezpiecznych.

Dla przykładu: zaatakowany policjant strzelił z odległości ok. 5 metrów teoretycznie w nogi nadbiegającego napastnika pociskiem typu Bąk . W szpitalu okazało się jednak, że 19-letni mężczyzna został trafiony w brzuch – miał tam ranę średnicy ok. 2 cm, o nierównych, postrzępionych brzegach.

Podczas operacji w jamie brzusznej wykryto ok. 200 ml krwi, z wątroby wyciągnięto fragment pocisku gumowego, a w dwunastnicy resztę tegoż pocisku. Pacjent-napastnik spędził w szpitalu 11 dni.

7 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu - GUMOWE POCISKI

Obraz
© AFP/ przykład akcji z użyciem gumowych pocisków w Afryce Południowej

W trakcie innej interwencji policji jeden z napastników został trafiony w pachwinę. Stwierdzono u niego podłużną, dziecięciocentymetrową ranę szarpaną. Podczas operacji na znaleziono w niej pocisk gumowy Chrabąszcz 30 oraz dziewięć fragmentów plastikowej zatyczki stosowanej w naboju "Bąk".

Spodnie i bluza rannego były rozerwane w miejscu postrzału. W tym miejscu wykryto również osmaliny od wystrzału i drobiny prochu, co świadczy, że strzał oddany został z bliskiej odległości. Zbyt bliskiej, by była "bezpieczna". Ranny wyszedł ze szpitala po dziewięciu dniach.

8 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu

Obraz
© AFP/ przykład akcji z użyciem gumowych pocisków w Afryce Południowej

Jak więc wyraźnie widać "bezpieczne" środki przymusu tylko pozornie są bezpieczne. Porażenie prądem z tasera może się skończyć tragicznie.

Gumowy pocisk może zachować się jak zwykły metalowy, a rana nim spowodowana może być poważna i wymagać interwencji chirurga.

9 / 9

"Bezpieczne" środki przymusu

Obraz
© AFP

Na wszelki wypadek lepiej omijać szeroki łukiem wszelkie zadymy z policją, w których mogą być użyte paralizatory lub gładkolufowa broń z pociskami gumowymi.

Znalezienie się na linii ognia może skończyć się w szpitalu lub – jak w przypadku Roberta Dziekańskiego – nawet śmiercią. On został porażony co najmniej trzykrotnie, nie ma żadnej gwarancji, że taki przypadek się nie powtórzy. Także w Polsce.

kobietafacetpolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)