BHP w drastycznym wydaniu sowieckiej propagandy. Straszne czy śmieszne?
15.07.2016 13:03, aktual.: 16.07.2016 09:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Krwawiący kikut nogi robotnika, kobieta z przerażającym grymasem, której włosy wkręciły się w maszynę, czaszka miażdżona między buforami pociągu… Sowieckie plakaty piętnujące łamanie przepisów BHP w pracy przemawiają do wyobraźni. Niektóre z nich wyglądają jak kadry żywcem wycięte z horroru klasy C. Czy naprawdę były skuteczne?
Plakat to jedno z najsilniejszych narzędzi propagandowych. Krzykliwe, uproszczone formy z wyrazistym przekazem z reguły doskonale trafiają do mas, a możliwość drukowania ich w dużych nakładach i nieograniczonym kolportażu w przestrzeni publicznej gwarantuje, że dotrą do adresata. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę bolszewicy. Po przejęciu przez nich władzy w Rosji sztuka plakatowa od razu została zaprzęgnięta „w służbie rewolucji” jako jedno z ważniejszych narzędzi propagandy i informacji.
Poleje się krew
Choć na pierwszym miejscu stawiano na uświadamianie polityczne i szkalowanie wszelkiej maści „wrogów klasowych”, z biegiem czasu sowiecka propaganda nie omijała bardziej prozaicznych dziedzin życia, w tym przestrzegania przepisów BHP – w końcu zdrowie robotnika gwarantowało rozwój całego „Sojuza”. Plakaty ostrzegające pracowników, jakich zachowań muszą unikać, by pracować bezpiecznie, to prawdziwa perełka. Wystarczy wszak chwila nieostrożności i… poleje się krew.
Nie zrób kaleki z kolegi
Plakaty zalecają, by „ostrożnie obchodzić się” z: łopatą (można kogoś uderzyć w głowę), podbierakiem (to samo – można oberwać końcem drzewca), motyką (zagrożenie dla stóp), czy widłami (drastyczne rany kłute). Gwoździe koniecznie należy zaginać po wbiciu (by na nie nie nadepnąć lub nie zranić głowy przypadkowych osób).
Niebezpieczne maszyny, groźne chemikalia
Szczególną ostrożność powinni zachować pracujący ze żrącymi substancjami chemicznymi. W żadnym wypadku nie należy przenosić ich na plecach w niezakorkowanych butlach – rozhuśtana ciecz niechybnie powędruje na twarz, która spotkania z kwasem może nie znieść zbyt dobrze.
Uwaga, napięcie
Sporo miejsca poświęcano pracy z prądem elektrycznym: „Nie sprawdzaj palcem, czy jest napięcie!” – przestrzega anonimowy autor dość koślawego plakatu przedstawiającego rażonego prądem mężczyznę. Ostrożność powinni zachować również pracujący na dachach oraz rusztowaniach. Łatwo o wypadek – „Patrz pod nogi” – krzyczy jeden z napisów. Uważać powinni również robotnicy na ziemi – nie znają wszak godziny, gdy z rusztowania w stronę ich głowy lotem koszącym przywędruje niepilnowany młotek.
Chwila nieuwagi
Najdrastyczniejsze sceny rozgrywają się jednak przede wszystkim przy pracy z różnego rodzaju maszynami. Repertuar niebezpiecznych wypadków jest tu szeroki i przedstawiony najbardziej naturalistycznie: plakaty straszą krwawiącymi kikutami rąk i nóg, wkręconymi w maszyny włosami oraz złamaniami. Twórcy grafiki skierowanej do kolejarzy postanowili nawet w ramach ostrzeżenia zaserwować im ostatni kadr przed zmiażdżeniem czaszki pracownika między zderzakami dwóch wagonów.
Nie pij w pracy
Co ciekawe, problem alkoholizmu i pijaństwa, powszechny w sowieckiej Rosji, nie jest aż tak mocno akcentowany. Plakat piętnujący wykonywanie obowiązków pod wpływem alkoholu jest za to bardzo sugestywny: „Byłem pijany na zakładzie” – mówi napis pod obmierzłą twarzą mężczyzny z kikutem ręki na temblaku.
BHP dla opornych
Sowieckie plakaty miały wywoływać szok i dzięki temu docierać do świadomości oraz edukować. Dziś wywołują raczej uśmieszek ze względu na toporność sowieckiej propagandy (a nierzadko również estetyki i wykonania plakatów), która nie ominęła również dość neutralnej dziedziny życia, jaką jest bezpieczeństwo na stanowisku pracy.