Trwa ładowanie...
Andrzej Mroziński
05-09-2012 14:32

Biznes koński w Polsce – prawdy i mity

Biznes koński w Polsce – prawdy i mityŹródło: fotochannels
d19dib4
d19dib4

W sierpniu każdego roku w Janowie Podlaskim odbywa się najbardziej prestiżowa impreza końska w Polsce - Pride of Poland. Jak co roku do Janowa Podlaskiego w Lubelskiem zjeżdżają miłośnicy konia arabskiego na trzydniowe pokazy, wybory najlepszego konia i kończąca tę imprezę aukcję. Impreza stanowi swoista weryfikację i podsumowanie wszystkiego co się zdarzyło na rynku polskich arabów.

Przyzwyczailiśmy się już, że to właśnie w Janowie padają rekordy cenowe za nasze araby. Jeszcze w PRL-u janowska stadnina osiągnęła za legendarną Penicylinę półtora miliona dolarów. Ci, co pamiętają te czasy wiedzą, o jakiej sumie mówimy, sumie, za którą można było wtedy nabyć 150 trzypokojowych mieszkań. Z łezką wspomina się tamte odległe czasy, ale i okazuje się, że także te sprzed kilku lat, kiedy to sprzedano klacz z Michałowa za 1.250.00 Euro. Na ostatniej aukcji sprzedano konie za nieco ponad 2 miliony euro. Wydawać by się mogło, że na koniach można zarobić? Czy więc biznes nazywany umownie „końskim” może być dochodowym?

Chcesz być milionerem, najpierw musisz być miliarderem

Z uczciwości dziennikarskiej na samym wstępie należy rozwiać nadzieje, nie jest i długo nie będzie. Stare powiedzenie krążące w świecie końskim w Polsce mówi ”czy można zostać milionerem hodując konie? Owszem brzmi odpowiedź, pod warunkiem, że wcześniej było się miliarderem…”. Jak w każdej anegdocie tak i tu jest trochę prawdy. Znam przypadki bardzo bogatych przemysłowców zachodnich, którzy po 90. roku postanowili robić interes zakładając w Polsce, wówczas największą prywatną stadninę na Opolszczyźnie. Pomysł wydawał się prosty. Zakupiono ponad 100 hektarów gruntu, wybudowano nowoczesne jak na tamte czasy stajnie, krytą ujeżdżalnię, parkur i willę dla dyrektora. W zamyśle chciano produkować konie sportowe, rasy holsztyńskiej po to, aby w końcu sprzedawać je na rynkach europejskich za duże pieniądze.

d19dib4

Utrzymanie konia w Polsce, zwłaszcza praca była i niestety jest nadal dużo tańsza niż w podobnych stadninach Niemiec czy Austrii. Pomysł wydawałoby się znakomity. Jeżeli utrzymanie konia w Niemczech kosztuje 400-500 Euro w Polsce kosztuje tyle samo w złotych. Nie przewidziano jednak tego, że pod koniec lat 90. rynek koński w Niemczech się załamie na wskutek nadprodukcji konia sportowego i ogromnej podaży, a obiecujący rynek polski nadal pozostał obiecującym. Aby nie doprowadzić do skandalu i nie zagłodzić do końca 180 koni w dwa tygodnie sprzedano całą hodowlę i inwentarz. I tak zakończyły się sny o potędze. Takich przykładów można mnożyć. Na rynku polskim brakuje przede wszystkim rozsądku i pieniędzy. Dużych pieniędzy.
Pozostaje pasja. Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że wspaniałomyślny syn wielkiego biznesmena polskiego „tego od gazu” sponsorował zakup konia na jedną z olimpiad za prawie 400 tyś, dolarów, który w końcowej klasyfikacji olimpijskiej ląduje na ostatnim miejscu. Bo inne były za ponad milion dolarów….

Stadniny utrzymują się z krów

Otóż prawda jest taka, że większość stadnin w Polsce albo zarosła chwastami, albo przed ich bramami czai się komornik. Wspomniałem wyżej o wydawałoby się dochodowej stadninie w Janowie Podlaskim. Ale zarówno Janów jak i Michałów nie utrzymują się z koni tylko z mleka i krów, które hodują na terenie stadniny. Za kilkaset tysięcy można sprzedać jednego konia na tysiąc, a żeby uzyskać wysoką cenę trzeba konia wypromować, a to kosztuje nawet i 100 tys. dol. rocznie. A żyć trzeba….

Hodowla konia jest nierozerwalnie związana na całym świecie z wyścigami konnymi, które stanowią papierek lakmusowy dla koni wyścigowych. W Polsce udało się doprowadzić do stanu, że hazard koński stał się nieopłacalny. Na całym świecie hazard koński przynosi ogromne zyski, tylko nie w Polsce. Jak w tym dowcipie Pietrzaka, wpuść komunistów na Saharę, to piasku zabraknie…. Kolejne próby ratowania Służewca niestety też się nie powiodły. Pod koniec lat 90. Na służewieckim torze zaczęli pojawiać się sławy związane ze sportem piłkarskim. Jerzy Engel, trener reprezentacji Polski wraz z Włodzimierzem Lubańskim. Odradzała się moda na bywanie na Służewcu, ba nawet na posiadanie własnych koni. Dzisiaj trener Engel na pytanie czy koń może być inwestycją, czy po prostu jest domowym zwierzakiem.

d19dib4

„Ani jedno ani drugie… To biznes. Ale wkrótce dodaje, ze dobrze jak się zwróci. A związku z tym, ze rzadko się zwraca to bardziej hobby i pasja. Raczej uzupełnienie i wypełnienie naszego życia. I to należy każdemu wpisać do biznesplanu, gdy rzuca się z nadzieją na koński interes.

Uzdrowiciele końskiego biznesu

Z wielką nadzieją spoglądano, kiedy na Służewcu pojawił się Totalizator Sportowy. Zapowiedziano wielkie inwestycje i jeszcze większe zyski. A skończyło się jak zwykle – Przewidywano, ze wartość zakładów ma torze służewieckim osiągnie poziom 140 milionów złotych. Tymczasem suma w tym roku jest 7-krotnie niższa. Totalizator traci pieniądze. Podobno to tendencja ogólnoświatowa bo rynek wyścigów w USA jest podobno wart tylko 20% tego co w latach 70. W tej sytuacji trudno się dziwić, że koncepcja zagospodarowania Służewca, zakładająca w dłuższej perspektywie budowę wielkiej hali sportowej, aquaparku, hoteli, biurowców i kasyn, na razie kończy się na planach.

d19dib4

Na wyścigi przychodzi coraz mniej ludzi. Obroty są śmieszne i czasami cała pula np. tzw. porządku nie przekracza kilku tysięcy złotych. Starzy bywalcy pamiętają czasy, kiedy na wyścigach bywało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a specjalne linie tramwajowe i autobusowe „W” dowoziły miłośników wyścigów z całej Warszawy.

Służewiecka spółka rokrocznie odnotowuje wielomilionowe straty. To też należy zapisać do sztambucha tego biznesu, jeżeli pada koński hazard to jak mają się mieć ci, którzy chcą inwestować i wierzyć, że ich konie przyniosą im przychody…, Ale tutaj z kolei mamy do czynienia z tajemniczą być może zmową, albowiem ziemia służewieckiego toru ma wartość…1.5 Mld euro….

Prawda o polskim koniu

d19dib4

Na wyścigi, do sportu i hodowli trafiają tylko konie wybitne. Konie wybitne rodzą się rzadko. A czy ma być wybitny czy nie to okazuje się po latach. A utrzymanie konia słabego i wybitnego kosztuje tyle samo. Statystyka nie kłamie. Mamy ok. 365 tys. koni w Polsce. Większość (320 tys.) jest w rolnictwie. Reszta pracuje pod siodłem w ośrodkach jeździeckich, szkołach nauki jazdy, służy w wojsku, policji lub straży miejskiej, jest wykorzystywana w hipoterapii, agroturystyce. Ale najbardziej wstydliwą sprawą dla całego końskiego biznesu jest fakt, że zaledwie kilka procent, niektórzy twierdzą, że w porywach dwa procent to konie rasowe w Polsce. Pozostała liczba to konie rzeźne, na których rocznie zarabiamy ponad 150 mln złotych. Jak to się ma do sum uzyskiwanych za sprzedaż „pride of Poland” za nasz drugi symbol narodowy, za najlepsze konie… Nijak?

Bo dalej drążąc temat, nie na koniach sportowych, nie na naszej długoletniej myśli hodowlanej, ale na rzeźnym koniu trafiającym na restauracyjne stoły przede wszystkim we Włoszech robimy pieniądze. Kiedyś centrala Animex sprzedawała w latach 70. i 80. do 160 tys. sztuk rocznie, za co inkasowała do 100 mln dol. Po protestach obrońców zwierząt (konie transportowano w koszmarnych warunkach) Włosi kupili w Polsce kilka ubojni i teraz wywożą z Polski mięso końskie.

Władysław Gomułka, w swoim przemówieniu w latach 60. stwierdził, że konie zjadają Polskę, a miał na myśli fakt, że jedzą owies, na areale, na którym można by siać wydajniejszą pszenicę. Dzisiaj niestety nasze rumaki o ironio losu są zjadane przez smakoszów w zachodniej Europie. Naszym narodowym obowiązkiem jest, aby to uległo zmianie i aby drugi narodowy symbol koń – był tylko kojarzony z chwałą i tradycją, bo na to zasługuje. I stała się moda na konia, bo to go uratuje….

d19dib4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d19dib4