Bohdan Piasecki - najbardziej tajemnicza zbrodnia w dziejach PRL
22.01.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:13
Jego ciała szukano kilkanaście miesięcy
Mijają lata, a o sprawie wiadomo niewiele więcej niż na początku. Poza imieniem i nazwiskiem ofiary, datą zabójstwa oraz miejscem znalezienia ciała, wszystko inne otacza mniejszy lub większy mrok tajemnicy. Czy kiedyś poznamy sprawców mordu na Bohdanie Piaseckim - synu Bolesława Piaseckiego, przedwojennego przywódcy parafaszystowskiej Falangi, który po 1945 roku poszedł na współpracę z komunistami?
Bohdan Piasecki, 15-letni uczeń Liceum Ogólnokształcącego pw. św. Augustyna w Warszawie, został porwany i zamordowany przez "nieznanych sprawców" 22 stycznia 1957 roku. Jego ciało znaleziono 8 grudnia 1958 roku w podziemiach budynku przy ul. Świerczewskiego 82A.
Przez blisko dwa lata rodzina licealisty żyła w niepewności co do jego losów. Najbliżsi Bohdana chwytali się najwątlejszej nawet nadziei, że porwany nastolatek kiedyś do nich wróci. Tą nadzieją żył zwłaszcza ojciec chłopaka, Bolesław.
Czy tajemnica porwania i zabójstwa piętnastoletniego Bohdana tkwi w burzliwym życiorysie jego ojca? Wielu uważa, że tak.
Wróg Żydów i komunistów
Bolesław Piasecki stworzył przed II wojną światową Obóz Narodowo-Radykalny Falanga. Organizacja ta - wyrosła z ruchu narodowo-demokratycznego - sytuowała się na skrajnej prawicy wśród ugrupowań politycznych II Rzeczypospolitej. Była też zdecydowanie antysemicka - i to nie tylko w słowach, ale i czynach. Bojówki ONR podkładały bomby pod żydowskie sklepy, banki, synagogi, chcąc zmusić Żydów do emigracji.
ONR Falanga miał jednak szersze ambicje niż tylko rugowanie z Polski nielubianej mniejszości narodowej. Bolesław Piasecki chciał Polską współrządzić i w tym celu nawiązał współpracę z mającą w kraju władzę sanacją. Wódz ONR zaoferował swoje usługi wojskowym służbom wywiadowczym i kontrwywiadowczym, czyli II Oddziałowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (popularnej "dwójki"). "Bepiści", jak ich nazywano od pierwszych liter imienia i nazwiska Piaseckiego, wykorzystywani byli między innymi przy zwalczaniu ruchu komunistycznego.
To właśnie na zlecenie wojskowych bojówka Falangi splądrowała warszawską siedzibę sowieckiego biura podróży "Inturist", które faktycznie było siedzibą służb wywiadowczych ZSRR.
Walczył z Niemcami i Rosją
W czasie wojny Bolesław Piasecki zachowywał się bez zarzutu. Kierowana przez niego Konfederacja Narodu - organizacja konspiracyjna o charakterze polityczno-wojskowym - walczyła bohatersko z niemieckimi i sowieckimi okupantami. Zadanie, jakie postawił sobie wówczas Piasecki, nie było skomplikowane: "przywrócić Polsce niepodległość, uwalniając ją zarazem od komunistycznej zarazy". Z takim programem Bolesław Piasecki był idealnym kandydatem na głównego wroga ZSRR i jego krajowych popleczników - z Polskiej Partii Robotniczej i Armii Ludowej.
Tak też i było. W nocy z 11 na 12 listopada 1944 roku Piaseckiego aresztowało NKWD. Wydał go podwładny, żołnierz Batalionów Kadrowych (taką nazwę nosiła formacja zbrojna Konfederacji Narodu) Ryszard Romanowski. Piaseckiego przewieziono do osławionego więzienia w lubelskim zamku. Antykomunista, wróg ZSRR, mógł w tym miejscu spodziewać się tylko jednego: kuli w potylicę po długim, zakończonym torturami śledztwie. Tak jednak tak się nie stało...
Miał być koniem trojańskim w polskim Kościele
Po siedmiu miesiącach aresztu Piasecki wyszedł na wolność. Uwolniono go na polecenie... sowieckiego generała Iwana Sierowa, na którym ten "wróg Związku Radzieckiego" zrobił duże i pozytywne wrażenie. Generał nazwał go nawet "genialnyj malczik" (Piasecki nie miał wówczas nawet 30 lat).
Szczegółów rozmów obu panów nie znamy. Wiadomo natomiast, że zaprotegowany Gomułce przez Sierowa Piasecki otrzymał wkrótce pozwolenie na otworzenie katolickiego tygodnika "Dziś i Jutro", stworzenie firmy przewozowej, która w krótkim czasie przekształciła się w potężne przedsiębiorstwo Inco, oraz wydawnictwa "PAX", od którego cały nowy ruch Bolesława Piaseckiego wziął nazwę.
Rządzący Polską komuniści i ich moskiewscy protektorzy liczyli na to, że organizacja Piaseckiego stanie się koniem trojańskim rozsadzającym polski Kościół. Choć Bolesław Piasecki nie miał takich planów, to trudno zaprzeczyć, że wiele z tego, co on i jego ludzie robili w latach 40. i 50. (a także i później) temu służyło. Szczególnie "zasłużył się" w okresie walki komunistów z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Dawny antykomunista firmował grabienie majątku kościelnego, zamykanie pism i organizacji katolickich, a w końcu nawet internowanie prymasa (w 1953 roku).
Po wyjściu na wolność (w 1956 roku), Wyszyński po chrześcijańsku przebaczył Piaseckiemu, odmówił jednak jakichkolwiek z nim rozmów i kontaktów osobistych.
Wszyscy przeciwko niemu
Przełom październikowy w 1956 roku był dla Bolesława Piaseckiego prawdziwym ciosem. Upadł misterny, opracowywany przez lata plan, w którym ruch Piaseckiego miał monopol na reprezentowanie katolików wobec marksistowskiego państwa. Dawny przywódca Falangi wiązał z tym monopolem duże nadzieje - chciał w przyszłości, jako przywódca "postępowych katolików", współrządzić Polską.
Teraz ten plan rozpadł się jak domek z kart. Przyszłość Piaseckiego rysowała się w bardzo ciemnych barwach. Niechętni byli mu i Żydzi, których zwalczał przed wojną, i skupieni wokół prymasa Wyszyńskiego katolicy. Nienawidzili go antykomuniści. Z rezerwą podchodziła do niego nowa komunistyczna ekipa, która zastąpiła tak dobrze znanych Piaseckiemu stalinowców z otoczenia Bieruta. W końcu wystąpiła przeciwko niemu spora grupa dawnych zwolenników, która dość miała jego jedynowładztwa i zamordyzmu.
Mimo tego wszystkiego Piasecki dał sobie radę i odbudował "PAX". Pomógł mu w tym Gomułka, który chciał mieć w nim przeciwwagę dla Wyszyńskiego. Za pozostanie na scenie politycznej zapłacił jednak Bolesław Piasecki straszliwą cenę.
Porwano go sprzed szkoły
Trzy miesiące po październikowym przełomie, 22 stycznia 1957 roku, w drodze ze szkoły do domu został porwany piętnastoletni syn Piaseckiego, Bohdan. Jak relacjonował później Wojciech Szczęsny, przyjaciel i szkolny kolega Bohdana, który widział go jako ostatni: po wyjściu ze szkoły, około godziny 13:30, podszedł do Bohdana mężczyzna w płaszczu i kapeluszu i pokazał mu jakiś dokument. Następnie podszedł do nich jakiś drugi mężczyzna i cała trójka wsiadła do taksówki. Szczęsny zapamiętał numer wozu: T-75-222. Bohdan nie był wystraszony. Miał, jak opowiadał Szczęsny, wzrok zdziwionego człowieka, który "nie wie, co się dzieje".
Wojciech Szczęsny nie od razu zawiadomił Piaseckiego o niepokojącym wydarzeniu. Poczekał na Jarosława, młodszego brata Bohdana, który kończył lekcje godzinę później, a potem poszedł z nim do mieszkania Piaseckich, skąd zadzwonili do siedziby stowarzyszenia "PAX".
Oszalały z rozpaczy ojciec uruchomił natychmiast wszelkie dostępne kontakty. Napisał nawet list do generała Sierowa z prośbą, "by służby specjalne ZSRR pomogły w odszukaniu Bohdana".
Jeszcze tego samego dnia w mieszkaniu Piaseckich odezwał się telefon. Dzwoniły osoby podające się za porywaczy. Zażądały wysokiego okupu. Porywacze dzwonili jeszcze kilka razy. W końcu zrozpaczony Bolesław Piasecki dał się wciągnąć w ich grę.
Ojciec szuka, a milicja sabotuje śledztwo
Ryszard Reiff, jeden z najbliższych przyjaciół i współpracowników Piaseckiego, został poproszony przez niego o przekazanie porywaczom żądanego okupu. Reiff przez dwa dni chodził po Warszawie z walizką pełną pieniędzy i stosował się do zostawianych przez przestępców wskazówek. Niestety, jego misja nie dała żadnych rezultatów. Porywacze już się nie odezwali.
Bolesław Piasecki nie ustawał w próbach wykrycia sprawców porwania. Zrozpaczony ojciec cały czas miał nadzieję, że uda mu się uratować ukochanego syna. W wydawanym przez "PAX" dzienniku "Słowo Powszechne" ukazywały się regularnie ogłoszenia wzywające świadków zdarzenia do kontaktu z rodziną. Wszystkie te działania nie dały jednak żadnego pozytywnego rezultatu.
W tym samym czasie śledztwo prowadziła też Milicja Obywatelska. Działania MO były jednak bardzo opieszałe i nieudolne. Milicjantom nie udało się nawet ustalić, kto był kierowcą taksówki, w której przewożono porwanego Bohdana. Ustalili to dopiero pracownicy stowarzyszenia "PAX". Osobą tą okazał się Ignacy Ekerling, który poza pracą w przedsiębiorstwie taksówkowym był też kierowcą w żydowskim towarzystwie kulturalnym.
Taksówkarz kluczył i kłamał
Ekerlinga kilkakrotnie przesłuchiwano, a nawet na pewien czas aresztowano, ale mężczyzna wyraźnie kręcił i składał sprzeczne ze sobą zeznania. Taksówkarz przedstawiał siebie jako zwykłego kierowcę, który nie jest w stanie powiedzieć niczego bliższego o wiezionych przez siebie tragicznego dnia pasażerach.
Według wiarygodnych świadków, Ekerling o wiele bardziej rozmowny był w celi. Miał w niej powiedzieć: "Nie boję się tych, którzy mnie tutaj trzymają, lecz tych, którzy wynajęli ode mnie samochód. Dlatego nic nie powiem, choćbym miał tu siedzieć do śmierci - bo jeżeli sypnę, to nigdzie na świecie nie znajdę takiego miejsca, by przeżyć".
Czy Ekerling rzeczywiście miał się czego obawiać? W czasie przeszukania jego mieszkania odkryto zapiski zawierające dane osób zamieszkałych w domach, w których porywacze zostawili wskazówki dla współpracowników Bolesława Piaseckiego, dotyczące miejsca przetrzymywania jego syna. Znaleziono także dane znajomych Ekerlinga pracujących w Służbie Bezpieczeństwa. Byli to Jan Kossowski, Toruńczyk i Kostański. Wszyscy oni tuż po porwaniu Bohdana Piaseckiego wyjechali do Izraela.
Mimo że w mieszkaniu Ekerlinga ujawniono również odręcznie narysowany plan przedstawiający położenie szkoły, w której uczył się Bohdan Piasecki, taksówkarz uniknął więzienia.
Zamordowano go w dniu porwania
8 grudnia 1958 roku ciało Bohdana Piaseckiego zostało odnalezione w piwnicy domu przy ul. Świerczewskiego 82A. Na zwłoki natknęli się hydraulicy, którzy przeprowadzali przegląd urządzeń sanitarnych. Ich zainteresowanie wzbudził fakt, że jedne z drzwi piwnicy były zabite gwoździami. Wiodły one do umywalni i dwóch ubikacji. W jednej z nich leżały zwłoki Bohdana. Chłopiec miał przebite gwoździami głowę, serce i żołądek. Mordercy wbili mu także w klatkę piersiową sztylet o długości 16 centymetrów. Jak stwierdzili biegli, każda z ran mogła być przyczyną śmierci. Ustalono też, że chłopca zamordowano w dniu porwania.
Kto zabił nastoletniego licealistę? Bolesław Piasecki do końca swego życia uważał, że jego syn padł ofiarą Żydów, którzy chcieli zemścić się za jego przedwojenną i wojenną działalność. Według innej hipotezy mordercami mieli być funkcjonariusze SB.
Jak było w rzeczywistości? Tego chyba już nigdy się nie dowiemy. Czas, kiedy można było ustalić sprawców okrutnego mordu, minął już dawno. Zbyt wielu wpływowych ludzi starało się, by sprawa zabójstwa Bohdana Piaseckiego pozostała nierozwiązana.