Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Jeden z największych polskich żołnierzy
Wieniawa - pierwszy ułan II Rzeczpospolitej
"Dzwoniąc szablą od progu idzie piękny Bolek, ulubieniec Cezara i bożyszcze Polek" - pisał o nim Antoni Słonimski
"Dzwoniąc szablą od progu idzie piękny Bolek, ulubieniec Cezara i bożyszcze Polek" - pisał o nim Antoni Słonimski. "Piękny Bolek", czyli generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski to bez wątpienia jedna z najbarwniejszych postaci II Rzeczpospolitej.
Odważny żołnierz, utalentowany dyplomata, przyjaciel artystów, a przede wszystkim człowiek o niezwykłej fantazji i uroku. Jego skłonność do alkoholu oraz kobiet obrosła już legendami, jednak nie powinny one przysłonić zasług, jakie oddał Polsce adiutant marszałka Piłsudskiego.
Jest poranek, 1 lipca 1942 roku. Właścicielka kamienicy w Nowym Jorku, przy ulicy Riverside Drive 3, spotyka na schodach Polaka, wynajmującego lokal, w którym mieszka z żoną i córką. Ubrany w piżamę mężczyzna ma świetny humor. Wyjaśnia, że idzie na taras zaczerpnąć świeżego powietrza, a później planuje długą kąpiel.
Kilka minut później dostrzega go taksówkarz czekający na klienta po drugiej stronie ulicy. Z przerażeniem obserwuje, jak mężczyzna klęka na gzymsie tarasu, wykonuje znak krzyża, przechyla się i spada z piątego piętra na chodnik. Przesłuchującym go policjantom, taksówkarz powie później: "On nie skoczył. On po prostu spadł. Tak jakby nie żył już tam, na górze". Mężczyzna umiera w karetce pędzącej do szpitala. W raporcie koroner zapisuje, że śmierć nastąpiła na skutek nieszczęśliwego wypadku.
W tak tragiczny sposób życie skończył "pierwszy ułan Rzeczpospolitej" - generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, który w jednym ze swoich wierszy napisał: "Lecz gdyby mi kazały wyroki ponure/ Na ziemi się meldować, by drugi raz żyć/ Chciałbym starą z mundurem wdziać na siebie skórę/ Po dawnemu wojować, kochać się i pić".