MilitariaBroń chemiczna - polscy inżynierowie opracowali na nią odpowiedź

Broń chemiczna - polscy inżynierowie opracowali na nią odpowiedź

Broń chemiczna. Niewidzialny zabójca, który tylko podczas I wojny światowej pochłonął prawie 500 tys. istnień. Dziś oręż terrorystów i dyktatorów, którzy nie boją się wykorzystać jej przeciwko ludności cywilnej. Wszyscy mamy w pamięci niedawne użycie sarinu w Syrii, po którym i w Polsce pytano - czy możemy czuć się bezpieczni? Czy możemy w jakikolwiek sposób ochronić się przed atakiem chemicznym?

Broń chemiczna - polscy inżynierowie opracowali na nią odpowiedź
Źródło zdjęć: © mat pras. wb electronics/ Rc2

08.07.2014 | aktual.: 19.11.2014 11:32

Z odpowiedzią przychodzą polscy inżynierowie, którzy opracowali pierwszy na świecie przyrząd rozpoznania skażeń reagujący w ułamku sekundy po ataku.

Historia broni chemicznej

Broń chemiczna, to wykorzystywane podczas konfliktów zbrojnych substancje chemiczne. Często określa się je jako gazy bojowe, gdyż pod tą postacią najczęściej występują. Istnieją dziesiątki rodzajów broni chemicznej, ale nam najbardziej znane są sarin, soman i gaz musztardowy, o których najczęściej możemy usłyszeć z telewizora czy przeczytać w gazecie. Jednak jaka jest ich historia, kto pierwszy użył broni chemicznej?

Gazy bojowe używane były już przez Chińczyków w IV w. p.n.e. czy starożytnych Greków. Jednak na większą skalę zastosowano je dopiero podczas I wojny światowej. Jako pierwsi możliwość uzyskania przewagi nad przeciwnikiem związaną z użyciem tego oręża zauważyli Niemcy, którzy 17 października 1914 r. ostrzelali Francuzów granatami z gazem łzawiącym. Oczywiście gaz łzawiący nie wpłynął znacząco na losy bitwy, dlatego Niemcy sięgnęli po płynny chlor. Wypuszczany wprost z beczek i niesiony siłą wiatru, po raz pierwszy został wykorzystany 22 kwietnia 1915 r. pod Ypres w Belgii. Datę tę uznaje się za początek tzw. wojny gazowej. Co ciekawe, Ypres możemy uznać za poligon doświadczalny I wojny światowej, gdyż również tam został użyty po raz pierwszy gaz musztardowy - znany nam odtąd jako iperyt.

Wojna gazowa w trakcie I wojny światowej (1914-1918) przyniosła śmierć 430 tys. żołnierzom. Rannych zostało ponad 500 tys. osób. Opinia publiczna, organizacje humanitarne i wielu przywódców państw domagało się opracowania zasad, które zabronią lub ograniczą używania broni chemicznej. W wyniku dyskusji 17 czerwca 1925 r. podpisano protokół genewski, który zakazywał używania na wojnie gazów duszących, trujących lub podobnych oraz środków bakteriologicznych. Warto jednak podkreślić, że protokół nie zakazywał produkcji bojowych środków trujących (BST)! Nietrudno się domyślić, że w dwudziestoleciu międzywojennym nadal mieliśmy do czynienia z przypadkami używania gazów bojowych. Tak zdarzyło się choćby podczas konfliktów w Chinach i Etiopii.

Minęło niewiele ponad dwadzieścia lat, a świat znów pogrążył się w globalnym konflikcie. Wojnie, w której nie liczyła się jednostka. Dlatego do tej pory nie są jasne powody, dla których żadna ze stron nie zdecydowała się na użycie broni chemicznej. Historycy tłumaczą to z jednej strony osobistymi doświadczeniami Adolfa Hitlera, który na własnej skórze przekonał się czym jest atak chemiczny, a z drugiej strony obawą o rozpętanie światowej wojny chemicznej, w której mogły ucierpieć niemieckie miasta znajdujące się w zasięgu samolotów RAF-u. Warto jednak odnotować, że od 1941 r. Niemcy rozpoczęli używanie Cyklonu-B do masowej eksterminacji w niemieckim obozie zagłady Auschwitz- Birkenau, zabijając w ten sposób blisko milion ludzi.

Po II wojnie światowe

Po tragicznych doświadczeniach I i II wojny światowej ludzkość dążyła do wyeliminowania BST ze swoich arsenałów. Wojna nie zna jednak kompromisu i gdy generałowie uznają, że takie środki pomogą im zwyciężyć nie wahają się ich użyć. Warto tu przytoczyć kilka przykładów.

W trakcie wietnamskiego konfliktu Amerykanie zmagali się z bujną roślinnością tego kraju, będącą naturalną kryjówką dla sił Wietkongu. By pozbyć się gęstej flory, a tym samym odkryć pozycje wroga zrzucali z samolotów środek Agent Orange. Jak się później okazało Agent Orange był zanieczyszczony groźną dioksyną, która u osób mających z nią kontakt powodowała charakterystyczne zmiany wyglądu twarzy, a także większą podatność na choroby nowotworowe.

W ostatnich dwóch dekadach XX w. w niechlubnej historii chemicznych środków bojowych zapisał się szczególnie Saddam Husajn. Podczas konfliktu iracko-irańskiego, który wywołał, orężem mającym przechylić szale zwycięstwa na jego korzyść miała być broń chemiczna. Pomimo ogólnego potępienia zastosowania BST Saddam Husajn - posiadając wsparcie Stanów Zjednoczonych, ZSRR i krajów arabskich - mógł czuć się bezkarny wykorzystując wszelkie dostępne środki prowadzące do zwycięstwa. Sytuacja zmieniła się o 180° gdy zrzucił na kurdyjską Halabdżę bomby z mieszanką sarinu, tabunu i gazu musztardowego. Wydarzenie to kilkanaście lat później stało się jednym z pretekstów interwencji amerykańskiej w Iraku i obalenia Saddama Husajna.

Współczesne zagrożenia

Powtarzające się przypadki używania broni chemicznej zmuszają świat do podjęcia próby całkowitego zakazu jej produkcji. W 1993 r. w Paryżu zostaje podpisana konwencja o zakazie broni chemicznej. Nad przestrzeganiem traktatu czuwa powstała w 1997 r. Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej. Dziś postanowienia traktatu wiążą 182 państwa.

Świat jednak nie uwalnia się od BST, które pozostają w rękach dyktatorskich reżimów oraz terrorystów. Wszystkim nam dobrze znany jest przykład Syrii. Bliskowschodniego państwa leżącego pomiędzy odwiedzanymi tłumnie także przez naszych rodaków Turcją i Izraelem, w którym doszło do eskalacji wojny domowej.

W okolicznościach zaostrzającego się konfliktu władze rządowe decydują się na użycie sarinu, który w drugiej połowie sierpnia 2013 zabija prawie 1,5 tysiąca osób, a trzykrotnie więcej rani powodując poważne trudności z oddychaniem. Świat jest w szoku. Wywiady wielu państw od dawna ostrzegały o takiej możliwości, gazety rozpisywały się w możliwych scenariuszach przyszłych wydarzeń, ale póki nie stały się one faktem - niektórzy nawet nie do końca zdawali sobie sprawę, gdzie właściwie leży Syria.

Nagle zagrożenie okazuje się realne, w obliczu rozproszonego wroga i konfliktów asymetrycznych każdy może przypuścić atak chemiczny - w dowolnym miejscu na świecie. By wyprodukować sarin nie trzeba specjalistycznej wiedzy, ani zaawansowanego laboratorium. To środek, który potrafi stworzyć każdy student trzeciego roku chemii. Nic więc dziwnego, że Pokojowa Nagroda Nobla w 2013 r. zostaje przyznana wspomnianej wcześniej Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej. Norweski Komitet Noblowski wysyła w ten sposób jasny sygnał, że problem broni chemicznej musi zostać ostatecznie rozwiązany.

Polska odpowiedź - detektor skażeń PRS-1W

W tym samym czasie w Polsce, jak co roku, przygotowywane są w Kielcach targi przemysłu obronnego. WB Electronics i WIChiR szykują się do zaprezentowania swojego nowego wspólnego "dziecka" - Przyrządu Rozpoznania Skażeń PRS-1W. W pierwszych dniach września 2013 r. efekt rocznej pracy inżynierów chemików, elektroników i mechaników eksponowany jest z dumą wszystkim potencjalnym klientom: zarówno tym w mundurach z gwiazdkami i wężykiem na pagonach, jak i tym w garniturach i krawatach.

Obraz

(fot. mat pras. wb electronics/ Rc2)

Ale nie tylko wojskowi i politycy odpowiedzialni za wyposażenie polskiej armii zatrzymują się przy stoisku - spotykamy też osoby zupełnie cywilne, spoza świata polityki i obronności, mieszkańców Kielc, Warszawy, innych miast Polski, którzy przyjechali tu zainteresowani nowinkami mogącymi zadomowić się w naszej armii. Zgrabny ciemnozielony prostopadłościan ze świecącą się jasnozieloną diodą przyciąga wzrok i skłania do zadania pytań, w tym tego najważniejszego - "czy w Syrii to by się sprawdziło?" Odpowiedź może być tylko jedna: sprawdziłoby się.

Urządzenie jest efektem końcowym prac rozpoczętych przez naukowców w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii, którzy opracowali nowatorską metodę detekcji opierającą się na tzw. różnicowej spektrometrii jonów skojarzonej z klasyczną spektrometrią. Wspólny wysiłek z inżynierami z prywatnych spółek, specjalizujących się w produkcji bardzo zaawansowanej technologicznie elektroniki o wojskowym przeznaczeniu doprowadził do powstania produktu, który ma niespotykane właściwości detekcyjne. Potrafi wykryć i poinformować o obecności w powietrzu nawet niewielkich ilości groźnych substancji, a jednocześnie odróżnia te naprawdę groźne od takich, które jedynie przypominają swoją budową chemiczną te pierwsze.

To kluczowe cechy, bo - jak łatwo się domyślić - zdiagnozowanie użycia niebezpiecznej substancji już w niewielkim stężeniu pozwoli szybciej zabezpieczyć się przed skutkami jej działania, a tym samym zmniejszy liczbę ofiar. Także dlatego, że uniknięcie fałszywego alarmu spowodowanego błędnym rozpoznaniem zapobiegnie niepotrzebnej panice i - w konsekwencji - także możliwym ofiarom.

Zatem takie urządzenie sprawdziłoby się w każdym miejscu w Syrii, w którym tamtejsza armia dokonała chemicznego ataku na własnych obywateli, na stanowiskach zajętych przez przeciwników dyktatury. Dzięki niemu służby cywilne mogłyby również ostrzec obywateli o ataku. Mieszkańcy zostaliby zaalarmowani niemal w tej samej sekundzie, w której sarin z wystrzelonych rakiet został uwolniony do atmosfery. Możemy więc mówić o bardzo dużym prawdopodobieństwie, że ofiar byłoby znacznie mniej.

Warto bowiem wiedzieć, że urządzenie nie musi być wykorzystywane jedynie przez wojsko, chociaż zostało zaprojektowane przede wszystkim z myślą o naszych żołnierzach użytkujących popularne Rosomaki. Może ono być przydatne także innym służbom dbającym o porządek i bezpieczeństwo ludności. Znalazłoby zastosowanie choćby do ochrony metra. W naszej warszawskiej podziemnej kolejce kilkakrotnie zdarzyły się fałszywe alarmy bombowe - odczyty z detektora skażeń już w początkowej fazie akcji zabezpieczającej powiedziałyby z jakiego rodzaju zagrożeniem mamy lub nie do czynienia, i dzięki temu ochroniłyby podróżnych i służby spieszące z pomocą. PRS-1W mógłby być przydatny w fabrykach i zakładach przemysłowych, w których do procesów produkcyjnych stosuje się toksyczne substancje przemysłowe (TSP) - zawsze istnieje niebezpieczeństwo jakiegoś zdarzenia, które narazi życie lub zdrowie pracowników.

Przyrząd ochroni parlament, ministerstwa, urzędy i lotniska przed atakiem terrorystów. Wykorzystany do monitorowania przebiegu wszelkich imprez masowych, ochroni uczestników, którzy także mogą się stać celem użycia środków niebezpiecznych, lub nawet takich całkiem niewinnych, ale o specyficznych - a przez ten fakt podejrzanych - właściwościach (np. charakteryzujących się ostrym, drażniącym zapachem) i zapobiec wybuchowi paniki, która z pewnością stałaby się dodatkowym zagrożeniem.

Ale to nie wszystkie zastosowania PRS-a. Jego zdolności to nie tylko wykrywanie użycia tak zwanych BST i TSP.

W świecie współczesnym, mimo zakazu użycia broni atomowej, do listy jej posiadaczy dołączają coraz to nowe mocarstwa, które skutecznie ją wytwarzają i - ze względu na nieprzewidywalność zachowań - stanowią ogromne zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa. PRS-1W potrafi wykryć zbliżającą się falę uderzeniową powstałą z zastosowania wspomnianej broni. Na razie pomaga ochronić tylko załogę Rosomaka - odcinając mikroświat wnętrza pojazdu od śmiercionośnego otoczenia poza jego burtami. Jednakże z równym powodzeniem można go przystosować do użycia w schronach czy innych przestrzeniach mających zapewnić bezpieczny azyl, jak choćby wspomniane już wcześniej metro.

Rc2/PFi

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)