Broń przyszłości - rakieta mikrofalowa
"Dziś zamieniliśmy naukową fikcję w naukowy fakt" - powiedział Keith Coleman, główny menadżer projektu CHAMP do swoich współpracowników z Boeing Phantom Works oraz gości z U.S. Air Force Research Laboratory, rankiem 16 października 2012 roku.
26.02.2014 | aktual.: 26.02.2014 14:31
Rzecz miała miejsce na poligonie doświadczalnym w Utah, tuż po tym, jak prototyp rakiety CHAMP zaatakował pierwszy cel - dwupiętrowy budynek nafaszerowany elektroniką. Rakieta raziła cel potężną wiązką mikrofal, co zaowocowało dezaktywacją umieszczonych w środku komputerów i systemów elektronicznych - padły nawet kamery mające monitorować cały eksperyment (!) - podawał portal slashgear.com. Z kolei, po pierwszych brawach podekscytowanych fachowców, rakieta podążyła dalej, traktując mikrofalami kolejnych sześć celów. I znowu, sukces...
I to właśnie, jak zapewnił niedawno prezydent Obama, nowoczesna broń ma stać się podstawowym narzędziem do walki z terroryzmem. Chociaż z pewnością nie o terrorystów tu chodzi... Pociski typu CHAMP w swoim założeniu mają przecież służyć do eliminowania przede wszystkim... instalacje satelitarne wroga, a tymi przecież - przynajmniej na razie - terroryści nie dysponują.
Zmiana zasad gry
Elektronika coraz szybciej przejmuje kontrolę nad naszym życiem. Współczesny człowiek praktycznie nie jest w stanie wyobrazić sobie swojej egzystencji bez podłączenia do internetu, smartfona w kieszeni i ultrabooka czy tabletu w torbie. Komputery przeniknęły do każdej sfery naszego życia - można nimi sterować pracą podstawowych sprzętów domowych, podpierać niedostatki wiedzy, czy prowadzić biznesy na całym świecie bez wychodzenia z domu. Nie inaczej jest w wojskowości. Skomplikowane systemy informatyczne sprawiają, że wojna w XXI w. wyglądałaby zupełnie inaczej, niż 200, 100 czy nawet 40 lat temu. Chyba, że... pozbawi się przeciwnika wszystkich asów w rękawie, w postaci elektroniki właśnie, doprowadzając tym samym do chaosu i paniki, a następnie zrówna go z ziemią.
(fot. USAF)
I na tym właśnie polega zadanie broni opracowanej przez Boeinga. CHAMP, bo o niej mowa, to rakieta "strzelająca" mikrofalami, które dezaktywują elektronikę nieprzyjaciela, bez której ten wraca do epoki kamienia łupanego. Tor lotu CHAMP-a można zaprogramować - wystarczy wstukać kilka współrzędnych geograficznych, a broń uda się do każdej z tych lokacji i "spali" tamtejsze komputery, nie powodując przy tym strat w ludziach. Trzeba więc powiedzieć, że CHAMP zasługuje na miano broni przyszłości, to inteligentny wynalazek, który w sposób wysublimowany sieje spustoszenie na terytorium nieprzyjaciela. Nic dziwnego, że Pentagon przeznaczył na prace badawcze nad tą technologią 38 milionów dolarów i jest nią żywo zainteresowany.
Na widelcu
"Ta technologia zwiastuje początek nowej ery w sposobie prowadzenia działań wojennych. W niedalekiej przyszłości, sprzęt ten będzie wykorzystywany po to, by zniszczyć systemy elektroniczne i informacyjne przeciwnika, nim jeszcze oddziały zajadą pod jego bramy" - twierdzi Coleman na stronie internetowej Boeinga. I faktycznie, paraliż informacyjny to chyba najgorszy cios, jaki można wymierzyć swojemu wrogowi. Potem wystarczy już tylko skorzystać z pomocy nowoczesnych dronów, bombowców, itp., a całość działań wojennych - o ile zostaną one sprawnie zaplanowane i przeprowadzone - odbędzie się w tempie błyskawicznym.
Warto jednak pamiętać, że "mikrofalowa rakieta" to broń obosieczna, która - paradoksalnie - bardziej niebezpieczna może okazać się w rękach np. wspomnianych terrorystów. Ci w działaniach podjazdowych wykorzystują raczej spryt niż technikę - na elektronice bazują głównie potęgi wojskowe, np. Amerykanie, którzy są od niej wprost uzależnieni i kompletnie jej oddani... Dlatego też w tym przypadku powiedzenie, że "z wielką mocą łączy się wielka odpowiedzialność" jest bardziej aktualne, niż zwykle. Niewątpliwie, będziemy się przyglądać rozwojowi broni przyszłości.
PFi, MW/PFi, facet.wp.pl